W kwestii karmicieli, niestety nie mogę dostać żadnych danych - ochrona danych osobowych, ale na najbliższym obszarze i tak nikt nie dokarmia (nie ma czego, kotów wolnożyjących tu po prostu nie ma). Postaram się podrzucić ulotki do Straży miejskiej i może przekażą...
Natomiast najbardziej jestem rozczarowana kwestią sprawdzania chipów. Straż miejska owszem ma czytniki, ale ich nie używa w praktyce

Na pewno nie przy wypadkach. Podejrzewam, że rzadko kto sprawdza chipy. Może, gdyby była większa świadomość, to więcej kotów odnalazłoby swoich właścicieli.
Dziś na świeżym śniegu widziałam sporo kocich stóp. Cała też pozostawiona karma w kilku miejscach została wyjedzona, chyba przez głodne koty, bo suchej te domowe wychodzące raczej by nie wyjadły do cna.