Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie paź 12, 2014 1:18 Re: Było: Kot izolowany. Jest: Agresor i ofiara, co robić?

Update:
Dzisiaj wszystkie koty lezakowaly razem, jadly razem w kuchni i chodzily sobie w zgodzie i bez szarpanek.
Teddy nawet przez caly dzien ostentacyjnie omija Sissi szerokim łukiem i spoglada czy widze. Niesamowite.
Moze prozac w kremie zaczyna coraz bardziej dzialac, moze ta niespodziewana izolatka pare dni temu dokuczyla mu szczegolnie, moze czuja ze ja jestem dzisiaj do niczego, (dzisiaj mija 6 miesiecy od odejscia Toto), moze to chwilowe zawieszenie broni, a moze po prostu w koncu zrozumial, ze wystarczy mi milosci dla wszystkich i Sissi mu nie zagraza (dalam mu taka mocna terapie milosci wczoraj wieczorem, tak go wysciskalam i wycalowalam po tej grubej dupci, az w koncu nie wyrobil i zwial :lol: ). Moze tez znudzilo mu sie probowac atakow i ladowac nosem w poduszce.

Niewazne dlaczego, wazne ze Teddy jest bardziej zainteresowany co w misce niz co robi Sissi.

Jestesmy w polowie trzeciej pipetki prozacu, czyli dostal do tej pory 25 dawek po 4 mg, za kazdym razem na inne ucho.
Raz w tygodniu mam zalecenie przemywac dokladnie uszka, zeby pory nie zablokowaly sie kremem.
Dzisiaj Teddy taki kochany, przytulasny jakis i zadowolony jakby, wszedzie sobie zaglada, przechadza sie jak hrabia i Szczylkowi wymyl lebek.
Teraz zalegl w fotelu i oglada film z ptaszkami. Wyglada na bardzo odprezonego.

Zobaczymy jak bedzie dalej, w kazdym razie na dzisiaj jest dobrze.

A jak u Was, rudalio? :)

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Nie paź 12, 2014 2:05 Re: Kot odizolowany na stale? Prosze o rade...

Inka pisze:
Nasz vet tez Sissi nie przepisal, ale jutro ide ze Szczylkiem do szczepienia i poprosze o krem rowniez dla Sissi. Zapodalam jej kilka razy z rzedu kremu Teddy i widze, ze dziala na nia dobrze, nie gwaltownie, ale tak leciutko ja odpreza, nie jest taka ciagle na warcie po tym kremie.


Po wizycie u veta: Porozmawialismy troche i podobnie jak u rudalii, vet odradzil ponowne podawanie Sissi prozacu w jakiejkolwiek formie.
Poniewaz u niej CRF caly czas postepuje i juz kiedys rozmawialam z vetem, ze kiedy dojdzie do koniecznosci podskornego nawadniania poddajemy sie i nie meczymy jej tak jak z Toto, caly program dla Sissi vet uklada pod kątem uprzyjemniania jej życia poki jest sprawna. Miedzy innymi nie dostaje zadnej specjalistycznej diety - otrzymuje wszystko co lubi z kociego jedzenia, wstrzymalam tylko tunczyka i makrele. Wczoraj vet przepisal jej valium, 1,25 mg rano i wieczorem, w razie organizm sie uodporni to dawke zwiekszymy. To valium ma dostawac juz permanentnie, bo to wywoluje u niej glod i dobrze zje po nim, plus odpreza ja psychicznie i fizycznie i zbija cisnienie. Czytalam, ze valium nie jest dobre na watrobe u kotow, ona do tej pory wyniki watroby miala swietne. Vet powiedzial, ze nie niszczy watroby tak od razu, a kiedy juz dojdzie do zmian w watrobie, to bedzie to na etapie kiedy nerki i tak beda sie juz powoli wyłączaly, a w miedzyczasie bedzie jej przyjemniej i spokojnie i bez wmuszania strzykawka wstretnych papek critical care jak to bylo z Toto :(
Tak wiec podaje mojej starej schorowanej kotce valium i modle sie, zeby jeszcze chociaz jedne Swieta z nami spedzila, bo ona uwielbia choinke i wizyty mojego syna, zawsze wtedy mieszka w jego pokoju przez caly pobyt, a na pozegnanie zawsze nasika mu do walizki, chocbysmy nie wiem jak pilnowali, taki jej urok. Kolejne badania bedzie miala w grudniu, co 3 miesiace robimy teraz badania.

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Nie paź 12, 2014 12:28 Re: Było: Kot izolowany. Jest: Agresor i ofiara, co robić?

Ogromnie Ci współczuję utraty Toto, szczególnie, że to dopiero 6 miesięcy. Nic dziwnego, że nie masz najlepszego dnia. Nie mogę sobie też wyobrazić co musisz czuć wiedząc, że Sisi też nie będzie żyła tak długo, jak byś chciała (wiadomo, że nigdy nie jest wystarczająco długo).

U nas na razie bez żadnych zmian, tzn. jeszcze nie spotykam kotów ze sobą, jedna ze starych kotek była przeziębiona, potem wywiązało się zapalenie spojówek, nie chcę dodawać stresującej atmosfery dopóki kotka nie wydobrzeje.

Mako dostaje fluoksetynę w malutkim kawałeczku animondy von feinstein, dzięki temu sposobowi podawania nie mam z tym żadnych problemów. Po prostu przed śniadaniem dostaje malutki kąsek prosto do pyszczka. Zdążył się już do tego przyzwyczaić i często kiedy widzi, że idę do kuchni z kapsułką w której przechowuję połówki tabletki po prostu idzie za mną i czeka. Tylko problem w tym, że nie wiem czy to w ogóle na niego działa. I jak tak na prawdę ma działać? Znieść agresję, przynajmniej częściowo? Zauważyłam, że jest trochę bardziej spokojny, przez pierwsze dwa tygodnie podawania leku zrobił się jakby bardziej wycofany, nie odzywał się (a to jest kot bardzo gadający), nie przychodził na kolana, ogólnie unikał ludzi, choć od swojego kociego przyjaciela nie stronił. Teraz wszystko w normie, wrócił do dawnego siebie. Możliwe, że efektem fluoksetyny jest to, że gdy czasem koty widzą się podczas zmiany Mako właściwie nie reaguje, wcześniej gdy miałam go na rękach a w przedpokoju był Quanah Mako pogryzł mnie i podrapał tak bardzo, że do tej pory mam jeszcze blizny, raz też ugryzł do tego stopnia, że musiałam jechać na pogotowie. Wtedy też przekonałam sie, co musiał czuć Quanah podczas ataku, nie spodziewałam się, że kot moze gryźć tak mocno. Teraz tego nie ma, nie gryzie ani nie drapie, zdarza się też, że ignoruje obecność swojego wroga (może go nie zauważa tak od razu) i pozwala mu się wąchać (cały czas mówię o sytuacji gdy Mako jest u mnie na rękach podczas wynoszenia go do jego izolatki). Parę dni temu podczas takiego spotkania to Quanah pierwszy okazał agresję, wąchał go a następnie zaczął prychać. Ja wiem, że to ze strachu, ale w ten sposób sprowokował Mako i o chwili prychali już obydwaj. Badzo chcialabym podbudować odwagę Quanah, ale zwyczajnie nie wiem jak. On jest takim małym nerwuskiem, dość lękliwym, długo zajęło mu zanim nauczył się bawić z innym kotem, wcześniej zwyczajnie się bał, nauczony doświadczeniem z Mako. Przed Nowym Rokiem zdarzyło mu się "zwariować" na tzy dni, tzn. wyszedł sobie na balkon, oprócz niego w pobliżu był tylko Biszkopt, kot który nigdy nie wdaje się w żadne konflikty, zresztą on był w pokoju, nie na balkonie, na dworze nie było żadnych hałasów, petard, nic, to była już noc, w pewnym momencie Quanah wbiegł do mieszkania i zaczął gwałtownie dobijać się do drzwi od pokoju mojej siostry. Siostra wzięła go na ręce bo myślała, że kot się stęsknił, a on zachowywał się jakby był dziki - wyrywał się i draał z całych sił. Następnie przesiedział kilka godzin za łóżkiem, trzęsąc sie i zachowując jakby nas nie poznawał. Potem kolejne dwa lub trzy dni spędził głownie w łazience w budce od drapaka (z braku miejsca jeden drapak stoi w łazience), nie chciał wychodzić nawet na jedzenie, przynosiłam mu miseczkę pod sam pyszczek i wtedy jadł. W końcu za pomocą karmienia udało mi się go wywabić, po kolejnych kilku dniach przestał się bać wchodzenia do salonu, z czasem jakby zapomniał o całym incydencie. M.in. dlatego trochę się obawiam konfrontacji. Tak naprawdę chyba wolałabym jemu podawać coś na zwiększenie odwagi zamiast Mako na utemperowanie charakterku. Muszę się przyznać, że troche boję się puścić je do siebie, a co jeśli nie zdążę przed atakiem i Mako znowu go pogryzie? Czy mimo wszystko należałoby zaryzykować?

Korzystając z okazji pozwolę sobie przedstawić bohaterów dramatu (zdjęcia są bardzo duże więc wrzucam jako linki):
Mako
http://4.bp.blogspot.com/-C168JPMisAI/U ... 259195.JPG
Quanah
http://4.bp.blogspot.com/-dN4hkON3P6k/U ... 206994.JPG
A tu Mako i Biszkopt, trzeci w kolejności kocurek, wyjątkowo mądry i nieagresywny, prywatnie bardzo przyjaźni się z Mako.
http://2.bp.blogspot.com/-_9HwKA3YLB4/U ... 088565.JPG

Przy okazji chcę przeprosić za rzadkie dodawanie postów, ostatnio częściej niż rzadziej śpię stanowczo za krótko, bywa nawet że tylko po 4 godziny, więc trudno mi zebrać myśli zeby napisać coś z sensem. Niemniej jednak wszysto czytam na bieżąco i jestem Ci ogromnie wdzięczna za każdą aktualizację!
Zbiórka na utrzymanie bezdomnych kotów z działek w Chylicach
https://pomagam.pl/kotychylice

rudalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 1138
Od: Nie maja 12, 2013 19:25

Post » Nie paź 12, 2014 23:07 Re: Było: Kot izolowany. Jest: Agresor i ofiara, co robić?

Piekne koty :love:

Mako taki postawny pieszczoch, z wygladu tyle mu do agresora co mojemu Teddy.
Widze, ze u Ciebie jest podobnie, agresja wobec tylko jednego kota - tego ktory sie boi, jak behaviorystka okreslila to: zachowuje sie jak myszka.

Nie wiem, rudalio, czy ja bym sie odwazyla w Twojej sytuacji sama na terapie poduszkowa. To dlatego, ze Mako jest jawnie agresywny i idzie po calosci, a na proby powstrzymania reaguje agresja wobec powstrzymujacego...
Ja mam o tyle latwiej, ze u mnie glownie zalezy od mojego refleksu, czyli oczy wokol glowy, postawic poduszke jak bariere na czas i Teddy odpuszcza.

Gdybym probowala na Twoim miejscu, to jedynie przez jakas bariere, siatke, kratke czy cos w tym stylu, zeby Quanah byla bezpieczna, a Mako dostal poduszke przed nos za kazdym razem kiedy podchodzi do siatki w sposob agresywny. Tylko nie wiem, co potem... nawet jesli przez siatke zalapie ze nie pozwolisz, to po zdjeciu siatki moze znow zaczac sie sajgon, a kazdy udany atak na Quanah tylko doklada Quanah nerwow i strachu... moze raczej poczekaj, az prozac osiagnie pelen efekt? To mijanie sie kotow przy podmiankach i reakcje Mako tez sa pewnego rodzaju wskaznikiem poziomu agresji.

Fluoxetine to antydepresant, ktory dziala w ten sposob, ze blokuje transportowanie serotoniny, przez co zwieksza jej poziom. Reakcja jest poprawa humoru i ogolnie wieksze zadowolenie i przyjazniejsze nastawienie do otoczenia, co z kolei przyczynia sie do zmniejszenia agresji.
Dlatego jest lepszy niz sedatywy, bo pozwala kotu zachowac swoj zwykly poziom energii i nie przymula, tylko jakby wymusza ogolne zadowolenie przez zwiekszenie poziomu serotoniny. Nie wiem, jak sie to wszystko fachowo nazywa, opisalam tak jak ja to rozumiem na chlopski rozum.

Ja widze po Teddy, ktory przez miesiace byl przytulasnym, ale lekko smutnym i bardzo powaznym kotem, ze zaczyna byc bardziej rozrywkowy, turla sie ze Szczylkiem w wesolych zabawach i ogolnie staje sie bardziej radosny i narwany, jakby teraz zaczal przezywac swoje "kocienstwo".

Jak juz sie ustabilizuje, to bedziemy go powoli zdejmowac z prozacu, zmniejszac dawki i obserwowac. Cel jest taki, zeby to bylo tymczasowe wsparcie w terapii behavioralnej, chociaz z tego co czytam w necie, niektore koty jada na prozacu non stop.
Tu w Stanach veci wypisuja go dosyc wolna reka, kotek smutny, czy sika poza kuweta, czy zestresowany przeprowadzka - prozac.
Dlatego jestem wdzieczna, ze nasz vet jednak troche sobie przemysli zanim doradzi leki, bo ja jestem chwilami tak zdesperowana i "naczytana" w necie, ze bralabym cokolwiek co moze pomoze.

Dzieki za dobre slowa dla Sisiulki :201461
Sissi miala w czerwcu lekko podniesiona kreatynine, faza 1-2, teraz we wrzesniu miala 2.6 czyli zblizamy sie do fazy 3 :(
Ze wspomagaczami i pepcid na kwasy zoladkowe wciaz dobrze je i wypija caly dodatkowy "sos" z dolanej wody.
Ale zaczyna powoli to bledne kolo - pije coraz wiecej wody i coraz wiecej biega do kuwety...

Trzymajcie sie rudalio, i nadawaj kiedy mozesz, mocno trzymam za pojednanie Twoich pieknych kotow :201461

edit: Jeszcze mi sie przypomnialo, ze te przejsciowe efekty uboczne od fluoxetine sa u kota podobne jak u ludzi, czyli lęk, zawroty glowy, bezsennosc, utrata apetytu, ogolnie zle samopoczucie o roznym nasileniu u roznych pacjentow, i przechodzi po kilku tygodniach. Ja szukalam info o skutkach ubocznych na forach dla ludzi przyjmujacych ten lek i prawie wszyscy skarzyli sie na to samo w poczatkach, a inni odpowiadami im niezmiennie "Przetrzymaj to, minie".
Wyglada, ze u Mako juz minelo :)
Przy kremie Teddy nie mial zadnych widocznych reakcji ubocznych, bo krem ma tylko 10% sily dzialania w porownaniu z tabletkami.
Ostatnio edytowano Pon paź 13, 2014 13:00 przez Inka, łącznie edytowano 1 raz

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Pon paź 13, 2014 0:32 Re: Było: Kot izolowany. Jest: Agresor i ofiara, co robić?

Dla rozweselenia wstawiam pare fotek z weekendu :)


"Przepraszam, czy mozna...?" :lol:

Obrazek



Bar "Na >Ruzvelciku<" :lol:

Obrazek
Ostatnio edytowano Pon paź 13, 2014 13:02 przez Inka, łącznie edytowano 1 raz

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Pon paź 13, 2014 11:52 Re: Było: Kot izolowany. Jest: Agresor i ofiara, co robić?

Inka, zaznaczam sobie wątek, będę czytać. Moje koty to starsza, kilkunastoletnia kotka, kocurek w nieokreślonym wieku, wielka ciapa i "ofiara losu" oraz najmłodszy z całej trójki czarny kocur, wszystkie wzięte z ulicy. Agresorem jest właśnie czarny Chrapek. Atakuje i kotkę Niunia, i kocurka Krzysia. Jakby czuł "zazdrość" (już czytałam, że Terri dementuje, słusznie, odczuwanie zazdrości przez koty). U mnie izolacja jest nie do przeprowadzenia, koty mieszkają razem. Dwa razy miałam kotki na tymczasie, obie mój agresor tolerował, z jedną bawił się, przed druga (ona była izolowana w łazience) czuł respekt. Feliway, krople Bacha i leki psychotropowe nie pomagają, może spróbuję obróżki feromonowej, ale muszę o tym więcej poczytać. Co jeszcze zaobserwowałam, to to, że on sam jest wielkim tchórzem tak naprawdę, boi się kichnięcia, nagłego rumoru na klatce schodowej itp.
Twój agresor to mój ukochany typ kota: czarny duży misiowaty kocurek. Jak szkoda, że tak się zachowuje :(
Kota ['] 12.12.2015 | Krzyś ['] 21.10.2019 | Niunia ['] 24.01.2022 | Chrapek ['] 3.02.2022 | Kokosz ['] 17.02.2023

Zarejestruj się na FaniMani, rób zakupy i wspomagaj przy okazji fundacje!

Wiewiórki i inne ptaki

Katia K.

Avatar użytkownika
 
Posty: 12762
Od: Wto kwi 18, 2006 19:17
Lokalizacja: Lublin

Post » Wto paź 14, 2014 3:01 Re: Było: Kot izolowany. Jest: Agresor i ofiara, co robić?

Hej Katia,

witaj w watku opiekunow kota agresora :201461

Zbiera sie fajna Grupa Wsparcia, mozemy sie wymieniac doswiadczeniami, pomagac sobie radami, albo po prostu wspierac sie nawzajem, zawsze razniej.

Cudne masz koty, a Chrapek o mama te oczyska w czarnym lebku :love:
Chrapek atakuje "przypadkowo", czy widzisz w tym jakis schemat? Poluje? Niunia i Krzysiu boja sie go, zachowuja sie jak ofiara?
A jak sobie radzicie w nocy, Katia? U nas byly ataki glownie w nocy kiedy spalam, jakby Teddy wiedzial, ze Sissi jest bez ochrony.

Niektorzy maja dobre doswiadczenia z obrozkami. U mnie Teddy skapcial kiedy ja dostal, jakby go ta lawenda oszolomila. Uspokoil sie bardzo, momentalnie, tylko tak sie zachowywal, jakby mu ktos przyczepil bombe do szyi, jakby bal sie ruszyc.
Sissi z kolei non stop probowala ja zdjac, wylizywala sobie futro na piersi tam gdzie dosiegnela i pod obrozka skora zaczynala czerwieniec, wiec zdjelam obojgu i jakis czas lezaly te obroze pod ich lozkami, az sie skruszyly ze starosci. Teddy nie mial zadnych reakcji na skorze.
Sprobuj, moze akurat u Was zadziala, daj znac jak sie sprawdza :)
Trzeba tylko obserwowac pod kątem ewentualnych reakcji skóry, niektore koty nie toleruja, ale to zobaczysz juz po paru godzinach.

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Śro paź 15, 2014 1:15 Re: Było: Kot izolowany. Jest: Agresor i ofiara, co robić?

Update:

Od ostatniego incydentu 9 pazdziernika nie bylo u nas ani jednej proby polowania na Sissi, a od paru dni wszystkim kotom cos sie poprzestawialo i normalnie sobie wszystkie razem zyja. Chyba sie upije z radosci :201494

Pisze to dla Was, Kobiety, zebyscie nie tracily nadziei.

U nas zajelo to rowne 5,5 miesiaca horroru + 2 tygodnie intensywnej terapii poduszkowej i troche ponad 30 dawek fluoxetine w kremie 4 mg (plus fura wydatkow i nerwow w zwiazku z innymi probami rozwiazania po drodze), ale warto bylo - nareszcie znow mam normalny dom, tak wyglada. Nawet juz nie trzeba ich szczegolnie pilnowac. Wczoraj w nocy zrobilam test, pojechalam wyjac poczte ze zbiorczej skrzynki, i pojezdzilam troche po osiedlu patrzac jak ludzie przystroili na Halloween, tak z 15 minut ekstra, z dusza na ramieniu.
Nic, Sissi na drapaczku na podlodze, chlopaki bawili sie "we wojne" ze soba, zadnych sladow ataku, zadnego obcego futra miedzy pazurkami Teddy ani Sissi.
Sisiulka nadal rano czeka murem pod drzwiami na taras, poza tym znow zaczela przychodzic do drzwi kiedy wracam, Szczylek za nia. Teddy jeszcze nie smie, ale wyrobi sie. Nadal podaje fluoxetine. dostanie reszte tej recepty i kolejna w calosci, apotem zaczne zmniejszac dawki i patrzec, ile mozna mu tego silnego leku oszczedzic.

Kupilam sobie kapelusz czarownicy na otwieranie drzwi dzieciakom w Halloween. Teraz mam 2 czarnych rezydentow, to zobowiazuje :wink: :love:

Sissi picznieje dziecinka, a moze tylko mnie sie tak wydaje, bo ona juz tak nie biega tylko woli polezec wiekszosc czasu (teraz juz lezy normalnie na stole na tarasie i na drapaczku przed szyba, nie tylko na szafie), moze starsze koty po prostu tak maja i jedynie nie mam doswiadczenia.
Spytam veta w piatek. W kazdym razie nie wyglada, ze cos ja boli, je i chodzi do kuwety, czasem czyms sie pobawi ale bez szalenstw, poza tym w wiekszosci lezy sobie i przyglada sie chlopakom z mina "Co wy dzieciaki wiecie o zyciu...", a oni z szacunkiem mijaja ja bokiem i nie rusza jej rzeczy chocby ich skrecalo.

Jesli komus beda mogly pomoc nasze doswiadczenia, lub mialby jakies pytania o tym, co znam z doswiadczenia, to zapraszam, chetnie odpowiem i poprowadze ten watek wsparcia dla opiekunow agresora.
Trzymam tez jeszcze pare fotek z tego bolesnego procesu, moze komus sie przydadza, m.in. jak urzadzona byla klatka Teddy domowym sposobem zeby mial tam kilka poziomow.
Mam jeszcze do wykorzystania 2 konsultacje z Terri. zostawiam je sobie na w razie "w", ale z coraz wieksza nadzieja, ze Teddy po Halloween nigdzie nie pojdzie i ze zamiast szukac dla niego innego domu, bede jemu tez wyszywac jego imie na swiatecznej skarpecie.

Tu fotki z wczorajszych zabaw chlopakow - Operacja wydobywanie cukierkow. Szczylek juz prawie tak duzy jak Teddy. Sie Szczyl namachal i niewiele mu sie udalo, az sie zasmucil i hrabia Teddy zaprawiony w street fights pokazal mu jak sie to robi, i nawet kilku nie zjadl tylko dal Szczylkowi Badylkowi.
Oni sie naprawde kochaja :1luvu:


"OK Szczyl, pokaz co potrafisz"
Obrazek


"Wahoo!"
Obrazek


"Chlip... z nikim nie gadam..."
Obrazek


"Dobra, przesun sie troche, patrz i ucz sie"
Obrazek


"I tu sobie wtedy ten cukiereczek lapką tak, o, rozumisz?"
Obrazek

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Śro paź 15, 2014 9:55 Re: Było: Kot izolowany. Jest: Agresor i ofiara, co robić?

Hej. :D
O kilka lat mi sie spóźniłaś z tym wątkiem.. :(
Potem sobie popiszę, bo teraz nie mam czasu , a i tak trochę poświęciłam na przeczytanie całości .
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25564
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw paź 16, 2014 3:02 Re: Było: Kot izolowany. Jest: Agresor i ofiara, co robić?

Hej morelowa,

witaj w watku :201461

I jak sie u Was ulozylo? Koty sie dogadaly i kot agresor mogl zostac u Ciebie?

Wiesz, dla mnie to bylo cos zupelnie nowego, bo z Sissi i Toto nigdy czegos takiego nie widzialam - byly w tym samym wieku, mlode i jeszcze rozrywkowe, plus oba przybyly w mniej wiecej tym samym czasie, tak ze troche sie pobily, troche sie pobawily i jakos same sie dotarly.

Z polowaniem Sissi na Teddy to zajelo mi troche czasu zanim w ogole zrozumialam, o co tu wlasciwie chodzi. W necie jest niewiele informacji w temacie co robic, kiedy jeden kot poluje na drugiego, nie w sensie bullying jako blokuje dostep do kuwety itp. tylko kiedy poluje jak na ptaka. Ciagle wyskakuja artykuly o wlasciwej introdukcji kotow, o re-introdukcji i o agresji miedzykociej, a na bullying radza dostawic wiecej kuwet i misek z jedzeniem, tylko nie podaja jak naklonic ofiare, zeby wyszla z kryjowki i korzystala z tych plenty, ani jak naklonic agresora zeby przestal wlepiac sie w swoja ofiare 24/7.
Pierwszym artykulem, ktory dal mi wiare ze mozna cos z tym zrobic, byl z ktoregos schroniska i tam bylo jedno zdanie ktore mi utkwilo: Zastanawiales sie kiedys, dlaczego tyle kotow w schronisku zyje razem i w zgodzie? Because they have to!
Ladnie pieknie, tylko u nas to motto za nic nie chcialo sie sprawdzic, zaczelam rozumiec gdzie trzeba przypilowac, tylko nie wiedzialam jak, i tak zeszlo prawie 6 miesiecy na probach i bledach.

U nas z kazdym dniem coraz lepiej :201494
Sisiulka juz normalnie chodzi sobie po domu. Na gore wciaz nie wchodzi, ale na dole spaceruje az pod drzwi wejsciowe i to przed nosem Teddy.
On na nia wciaz spojrzy, ale normalnie, bez tego spiecia ciala i bez wlepiania sie w kazdy jej ruch.
Jestem przeziebiona i dzisiaj po pracy poszlam sie zdrzemnac, zostawilam otwarte drzwi zeby w razie czego uslyszec i pobiec na odsiecz, ale Misiu wolal przyjsc i drzemac ze mna wiec w ogole nie bylo sytuacji. za to wieczorem pobiegl za nia z radosnym piskiem i ogonkiem w gorze, bawic sie chcial bo go prozac bardzo rozwesela, ale Sisiulka zwiala na szafe. Jednak nie w takiej panice jak wczesniej i nie skurczyla sie na szafie - bardziej jako info dla Teddy "a zostaw mnie dzieciaku w spokoju" i na szafie zrobila wielkie przeciaganie sie i czyszczenie paznokci. Nie dziwie sie, ze ona jeszcze nie chce sie z nim bawic, tez bym nie chciala po tylu miesiacach terroru. Misiu musi sobie teraz zapracowac na jej zaufanie, ale to przyjdzie :)

Chlopaki w dalszym ciagu sypiaja ze mna i Sissi ma wtedy cale pietro dla siebie. Po sladach widze, ze rzadzi rowno i bawi sie wszystkim w swietym spokoju. zostawiam jej wlaczony film z ptaszkami, wlaczam na loop i ma cwierkanie przez cala noc. Wstawie jej tam ten panel z kocimi drzwiczkami, zeby mogla sobie w nocy wychodzic na taras. Mam go w garazu, musze zaatakowac sasiada o pomoc.

Chlopaki chetnie ida na gore do spania. Kiedy zaczynam gasic swiatla, juz maszeruja sami po schodach. A rano budza mnie tak :lol:

Obrazek

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Czw paź 16, 2014 8:33 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Mój ulubiony filmik! .. choć właściwie wszystkie są ulubione :lol:

Ufff .. wygląda na to, że u Ciebie wszystko się ułozyło i ułozy jeszcze lepiej. Powodzenia!!!

Nam się nie udało :(
To było ponad 4 lata temu. Kot zgarnięty z ulicy/podwórza gdzie dokarmiany, najpierw wchodził mi na kolana jak kucnęłam, a dopiero potem jadł. Czekał przed drzwiami. Duży , chudy buras, a wielką okrągłą główką .
Dzięki TOZ wykastrowany, trafił na przeczekanie do mojej piwnicy, gdzie poprzednią zimę sypiał i jadał... I zaczęły się jazdy z sąsiadką to raz. Dwa - to nie było i nie jest bezpieczne miejsce. Musiałam zabrać do domu, kiedy wybiła okno w piwnicy.
Wszystko to jest na nieużywanym wątku Melona.
Mieszkała u mnie Morela [i mieszka nadal] i suczka kundelek w ciężkiej chorobie. Melona trochę przetrzymałam w łazience, wypuściłam... i niby nic. Pies przyzwyczajony do kotów i stary, więc w ogóle olewał. Morela pewnie była zaciekawiona bo została zgarnięta jako malutkie kocie i nigdy nie miała potem do czynienia z kotami.
Wyszłam z psem. Jak wróciłam wszędzie było nasikane, wszędzie były kłaki.. Melon polował na Morelę tylko jak odwróciłam wzrok, ona uciekała na wysoką półkę w kuchni.. Dopadał ją gdzie się dało. Była tak przerażona, że sikała uciekając po ścianach.
Nigdy , nikt - ani kot, ani człowiek - nie kochał mnie tak jak Melon. Wskakiwał z podłogi na ramię, bawił sie jak kociątko, przybiegał na imię natychmiast..
Nie pomógł behawiorysta ani feliway , ani Bach. Chciał Morelę zabić. Izolowałam, wychodząc z domu. Ponieważ nei mam w mieszkaniu drzwi , poza łazienką, porobiłam siatki z firanek - raz jedno w jednym pokoju, drugie w kuchni i drugim pokoju.. potem odwrotnie ... a psa musiałam przepuszczać do misek..
Szukałam domu dla jedynaka. Znalazł się domek z ogrodem, z wielkim dostępnym strychem itd. gdzie mieszkały 3 koty w tym kotka. Koty zostały olane, najwyżej dostały łapą po pysku, Kotka była terroryzowana . Kiedy dopadł ją tak - a była to malizna, Melona utuczyłam i był wielkim, pięknym kotem- że pani nie mogła go od niej oderwać, napisała, że szukamy znowu domu.
Znalazł u młodego małżeństwa, jako jedynak. Ostatnie zdjęcia to jak leży na kolanach swoje Dużej, wspólnie z niemowlakiem :D , który się w międzyczasie urodził.
Ciągle mam wrażenie , że go zawiodłam. Nigdy tak nie ryczałam jak wtedy gdy go oddałam.
Ale Moreli zrobiłam krzywdę okropną. Wtedy i później jak przyjechał z Gdańska Migdał, po śmierci psa.
Zero agresji, chęć do zabawy, młody kotek. Morela przestała wychodzić z jednego pokoju. Musiałam tam, karmić, tam wstawić kuwety. Rok. Żadne uspokajacze nie pomogły. Po roku była tak chora, że skończyło się operacją pęcherza.
Teraz po prostu są. Migdał próbuje ją pacnąć, pogonić ale bez agresji, choć i tak musze czasem nawrzeszczeć. Ona warczy i pluje wtedy. Nigdy nie usiadły koło siebie - przez kilka lat. Cały czas są spięte i oglądają sie przy jedzeniu i zabawie, czy zza rogu nie wyskoczy to drugie. Bawię się z nimi na dwie ręce :roll: Przy czym Morela ma 13 lat i na ogół jej się nie chce, choć do przyjazdu Migdała bawiła sie zupełnie inaczej :(
Nie wykluczone, że doświadczenia z Melonem ma taki skutek,bo Migdałek by sie pobawił.
Tym sposobem Migdał się od niej nauczył, że nei ma co szaleć i lepiej spać, a ona choć się nie boi chyba, to nie toleruje jego bliskości.
Szkoda mi ich. On nie ma towarzystwa, bo już nie wezmę do domu nikogo - nie mogę eksperymentowac na Moreli.
Ona się zachowuje jak klasyczna jedynaczka.
Żadne ze mną nie sypia. Migdał czasem przychodzi na trochę na kolana. Chyba czują sie bezpieczne , ale nie są szczęśliwe :cry:
Przydałaby mi się taka behawiorystka jak Twoja..
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25564
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw paź 16, 2014 10:22 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Inka, zdjęcia świetne :)
Chrapek z Niunią mieszkają ze mną blisko 6 lat (13. grudnia). Krzyś dołączył 3,5 roku temu. Koty miały być dwa, Krzyś był z założenia tymczasem, jednak po nieudanej adopcji zdecydowałam, że zostanie.
Chrapek to chyba taki typ jedynaka, jak pisze morelowa o swojej Moreli. Jest kochanym kotem, przytula się, ugniata, mruczy. W stosunku do kotów dominuje. Ale też jest najsilniejszy, najmłodszy, najzdrowszy. Niunia ma ok. 14-15 lat, jest mikrokotem, po przejściach. O Krzysiu myślałam, że jest Chrapka równolatkiem, ale ostatnio doszłam do wniosku, że ma raczej więcej niż 7 lat. Ma ciągle klopoty ze zdrowiem (część z nich spowodowana jest przez Chrapka), jest uległy, kiedy Chrapek go dopada, kladzie się na plecach, zamiast się bronić. A jest większy od Chrapka.
Tak, jak pisałam, miałam w ciagu tych 6 lat dwie tymczaski, młodziutkie kotki. Przed nimi Chrapek czuł respekt, z Truflą, której nie izolowalam jak Lori w łazience, bawił się. Stąd mogę wnioskować, że jego agresja ukierunkowana jest na starsze słabsze koty.
Ataki są niespodziewane. Pewne schematy widzę, ale najczęściej nie mogę przewidzieć, że akurat teraz Chrapek dopadnie Niunię. Dlatego chyba sposób z poduszką nie podziałalby, bo nie byłoby konsekwencji.
Czasem to wygląda jak "zemsta", np. zdejmę go z kolan, bo muszę coś zrobić, zdejmę go z blatu i skrzyczę, że "zły kotek" (mam z tym problem, nie potrafię oduczyć obu kocurów od wskakiwania na kuchenne blaty), no i wtedy dostaje się któremuś kotu. Ale tak, jak piszę, najczęściej jest to bez jakiegoś wyraźnego powodu. Ataki to desanty, Chrapek używa zębów i pazurów, którymi rwie futro kotów. Zwykłe zaczepki też się zdarzają, Chrapek przechodzi obok np. Krzysia i złapie go zębami. Niunia już profilaktycznie, kiedy Chrapek przechodzi obok, syczy i podnosi łapkę.
Krzysiek (mam w domu dwóch Krzyśków, ale tego białego znam dłużej ;) ) kwituje Chrapka takim powiedzniem swojej babci: ładna skórka - psia naturka. Bo Chrapek to naprawdę piekny kocur. Z bezdomności pozostał mu ułamany kieł i krótszy ogon, ale to drobiazgi.
Mam od kilku dni limitowany internet, dlatego nie korzystam z niego dużo, ale kiedy wróci mój komputer, poczytam o obróżkach. Czego już próbowałam? Bacha (raz), Feliway (3 razy), Zylkene, czyli "psychotrop", mający dobrą opinię.
Kota ['] 12.12.2015 | Krzyś ['] 21.10.2019 | Niunia ['] 24.01.2022 | Chrapek ['] 3.02.2022 | Kokosz ['] 17.02.2023

Zarejestruj się na FaniMani, rób zakupy i wspomagaj przy okazji fundacje!

Wiewiórki i inne ptaki

Katia K.

Avatar użytkownika
 
Posty: 12762
Od: Wto kwi 18, 2006 19:17
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt paź 17, 2014 22:34 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

morelowa, dzieki za opisanie Waszych przezyc.

Strasznie to smutne, bardzo Ci wspolczuje :(
Niestety, czasami bywa i tak. W naturze Melon pewnie przegonilby Morele ze swojego rewiru raz na zawsze, w domach u nas koty nie maja wyboru.
Czasami zapominamy (pisze o sobie) ze koty nie stracily swoich naturalnych instynktow wraz z udomowieniem i ze w ich pakach, jesli juz takie tworza, rzadza dosyc brutalne prawa. Przynosimy drugiego kotka i tak bardzo bysmy chcieli, zeby jakos sie dogadaly i najczesciej sie udaje, a czasami mozemy stanac na glowie i nie zmusimy kota, zeby zaakceptowal drugiego, chociaz "wspolnego" czlowieka moze kochac bardzo.

Nie wyrzucaj sobie, podjelas bardzo bolesna dla Ciebie decyzje, ale dla Melona i Moreli poprawilas zycie na lepsze niz ciagly stres.

Nie zawiodlas go, nie wywiozlas do schronu, nie wykopalas z domu, znalazlas mu wspanialy dom :201461

Zmiany u Moreli mogly sie przyspieszyc w zwiazku ze stresem, ale to juz seniorka i w tym wieku wiekszosc kotow coraz mniej jest zainteresowana zabawa, a coraz bardziej woli pospac lub pokontemplowac w spokoju.

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Pt paź 17, 2014 22:52 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Katia, Krzysiu moze Ci sie powaznie rozchorowac, jesli wciaz zyje w stresie :(

Moze bys sprobowala poduszki w ten sposob, ze zastawiasz mu widok i odsuwasz go jak tylko przyfiluje na Krzysia i jestes w poblizu...?

Wiesz co zauwazylam? Ze nawet jesli to nie daje pelnego skutku, stopniowo zmniejsza agresywnosc atakow.
Agresor robi sie jakby mniej pewien siebie w swoich napadach, a po jakims czasie wystarczy tylko powiedziec jego imie i pokazac mu poduszke na odleglosc i ma juz utrwalone o co chodzi.

Teddy mial wczoraj znow nawrot i chcial pognebic Sissi, i wlasnie to mnie zaskoczylo, ale i ucieszylo - ze juz nawet byl przy niej i ona juz robila odwrot do ucieczki, i tylko zawolalam "Teddy" (bez zlosci wolaj, bo inaczej oba sie wystrasza) i wyciagnelam reke z poduszka w jego kierunku i momentalnie jej odpuscil. Dla kota ofiary kazda taka sytuacja pomaga, Katia, kiedy widzi ze agresor zostal zatrzymany.
Sisiulka teraz spi na szafie kolami do gory. Wczesniej nie mialaby odwagi, bo wciaz musialaby miec pyszczek zwrocony w strone schodkow i pilnowac jednym okiem. Teraz jakby ufala, ze jakby co to ja Misia zatrzymam. Dla mnie to stres bo jesli by ja jednak dopadl to przestanie mi ufac i znow bedzie na bacznosci non stop, ale na szczescie prozac pomaga coraz bardziej, plus Misia latwo jest wywabic na taras i polozyc mu ta m kocyk i zabawke na lozku, albo wlaczyc jemu i Szczylkowi film czy interaktywna zabawke i Misiu caly w ekstazie, a ja mam chwile odprezenia.

Nie pozwalam mu tez na bardziej subtelne gnebienie, to ktore jestem w stanie zrozumiec, jak kladzenie sie akurat w przejsciu na taras czy siedzenie pod stolem kiedy Sissi jest na stole. Musi isc gdzie indziej. Na poczatku bylo pieronsko ciezko, bo caly dzien mialam wesole przedszkole i ani chwili wytchnienia, ale teraz zdarza sie to coraz rzadziej. W sumie jest to bardzo pozytywne, bo schemat utrwalal sie przez cale 5 miesiecy, a slabnie po raptem 3 tygodniach robienia za body guard dla Sissi.

Mocno tule i pisz Kochana jak idzie :201461

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Sob paź 18, 2014 0:01 Re: Agresor i ofiara, co robić? Grupa Wsparcia

Inka rewelacyjny watek! Malo na miau watkow o takim profilu. I z takimi opisami taktyk, Sun tzu wydaje sie smutnym dziadkiem. :ok:

Terri i jej rady sa rewelacyjne! Dochodze w bolach do podobnych taktyk po 17 latach i przy pomocy kilku behav. oraz tryliona lektur nt. kotow.W zolnierskich slowach powiem, ze mam 2 kocice (ogolem 4 kocice i 2 kocury), i te 2 kotki sa na skrajnych biegunach. Jedna to 3kilowa alfa-alfa, ktora koniowi i bernenczykowi (psu) sie postawila, a druga omega "z ambicjami", ktora kazda probe kontaktu ze str innych kotow ppotrafi odebrac jako atak, warczy i kontratakuje. Omega oczywiscie "doznaje" tzw. mobbingu kuwetowego, mimo, ze np. trzeciej z kocic akurat chodzi tylko o "podazanie za ciekawym obiektem, ktory ucieka". No i moja 17 letnia alfa ostatnio nagle oslepla, a omega korzystajac z ulomnosci potrafi sprzedac z liscia w oko slepemu kotu. Ech, bylo na prostej i znowu zaczela sie zabawa - slaby wyczul ulomnosc króla. To subtelne gnebienie....ktore czasem nie jest wcale gnebieniem nawet, tylko jak to kotom wytlumaczyc? Gdyby zyly na wiekszym obszarze, byloby pozamiatane, by sie rozeszly i juz. Ale jest inaczej i czlowiek pozostaje odpowiedzialny za to co oswoil. Trywialne i banalne. Trudno realizowalne. No to ulalo mi sie. :|

A jak wyglada tryb/procedura uzyskania porad u Terri?
Obrazek Obrazek
PRZEPRASZAM ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW.

Rakea

Avatar użytkownika
 
Posty: 4915
Od: Śro lis 14, 2007 23:56
Lokalizacja: Praga nad Wisłą

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 90 gości