[*]
Tak jak pisałam późnym popołudniem zajechałam na miejsce, obeszłam ten zakład i weszłam w krzaki- tam gdzie zawsze i nic. Zaglądałam przez płot zakładu, nic. Szłam dalej tą samą trasą co zwykle gdy go szukałam lub ustawiałam klatkę.
W wysokiej trawie na pograniczu pola kukurydzy leżały śmieci: butelka i worek plastikowy który pomyliłam raz z tym kotem jako że też był biały, także kolejnym razem tak jak teraz nie zwróciłam na te śmieci już uwagi ale teraz kątem oka coś obok tych śmieci dostrzegłam, coś jeszcze leżało jasnego ale mniej wystawało z tej wysokiej trawy niż ten worek. Prawie bym to zignorowała, pewnie to też śmieć- pomyślałam. Jednak coś mi kazało się zbliżyć i sprawdzić i... to ten kotek, leżał na boku, ukucnęłam, wyglądał na martwego, jakimś kijem go poruszyłam- tak, nie żyje
Po dokładnym obejrzeniu małego ciałka, na moje oko nie miał żadnych obrażeń, wygląda na to, że musiało to się stać kilka dni temu, przypuszczam, że padł z głodu. Teraz już wiem, że to był młody kotek, młodszy niż przypuszczałam, miał może z pół roku.
Zasnął na zawsze w trawie od poł-wsch strony pola, może tam sypiał, chciał by mu było ciepło od słońca...
Nie byłam w stanie pisać zaraz po. Nie mogę sobie tego darować, miałam takie możliwości by mu pomóc i nawaliłam

Może ustawiałam klatkę w złym miejscu, bo po drugiej stronie pola, może stała zbyt krótko... Ale czy by jej nie znalazł? Może nie wszedł do klatki? Czy był aż tak wystraszony? Tak dziki? Nigdy nie spotkałam się z porzuconym kotem który by tak się bał człowieka.
Przypuszczam że musiał to być kot gospodarski, kot którego nikt nie głaskał, na którego nie zwracano uwagi, który chował się sam, to nie był kot który miał właściciela w sensie więzi jaka łączy człowieka ze zwierzęciem, a jedynie z samej nazwy i ten jego "właściciel" zgotował mu właśnie taki los...
Przechodziłam codziennie obok tego miejsca i go nie zauważyłam, to pewnie przez tą wysoką trawę. Gdybym chociaż zobaczyła go jak leży i nie ma już sił uciekać... może byłby do odratowania...
Nie mogę zapomnieć o tym kotku, mam w domu jego troszkę starszą kopię. Mam ciągle w pamięci to jak na mnie patrzył z tym kk na pyszczku, był taki wystraszony, taki biedny

...i to jak szybko czmychał w zarośla czy pod płot zakładu, miał w sobie tyle energii, tyle życia...
To moja wina, byłam nieudolna w tym wszystkim
