Nie wiem czy Maly sie uderzyl w glowe i stad zwid ze skarpetka a reszta to tylko ciag dalszy, czy mu sie troszke w silcznej gloweczce pomieszalo.
W kazdym razie Maly zamieszkal w polowie mieszkania, jego rewir to kuchnia, przedpokoj, pokoj mamy Damorka i lazienka (ale ja nalezy wybadac przed wejsciem).
Dwa pozostale pokoje - w tym jeden w ktorym mieszkal potwor - nie nadaja sie do egzystencji.
Po znalezieniu przyczyny problemu wtedy - czyli skarpetki, Maly sie bardzo uspokoil - ale ciagle byl bardzo poddenerowany. Jednak juz nie taki przerazony. Bylam pewna ze do rana mu przejdzie. Niestety

Maly podzielil sobie mieszkanie na dwie strefy - jedna bezpieczna a druga wrecz przeciwnie.
Co gorsza - nie bardzo mozemy wchodzic do naszego pokoju bo od razu zaczyna sie drzec i miauczec. Z przedpokoju.
Hmmm.... Zeby bylo jeszcze dziwniej - to bedac w kuchni czy w przedpokoju - zachowuje sie praktycznie normalnie, bawi sie, dopieszcza Skierke, mizia sie, wrzeszczy ze jest glodny podczas grzebania w lodowce.
Tzn. nie do konca jest normalny - latwo go przestraszyc (ale coraz trudniej) i jest dosyc czujny (nie wiem ile wynika z poprawy jego stanu a ile z lekow uspokajajacych - jednak dostaje je w bardzo malej dawce) - ale poza tym wszystko jest ok i gdyby ktos nie wiedzial o jego fobii - to nigdy by sie niczego nie domyslil.
Niestety - my widzimy ze nie ma juz galopad po calym mieszkaniu, nie ma wlatywania w pelnym pedzie po drzewku, nie ma conocnego ciamkania Damorka w reke.
Jest za to pelne niepokoju zerkanie za prog...
Z kazdym dniem widac mala poprawe.
Mam nadzieje ze z czasem wszystko wroci do normy.
Nie ma zadnych objawow ani oznak choroby fizycznej.
Wiem ze mozna miec znacznie powazniejsze problemy z kotem...
Ale jestem w tym zagubiona... Takiego czegos jeszcze nie spotkalam - choc wedlug weta - czasem sie zdarza i nieraz tylko silnymi lekami mozna kota z tego wyciagnac.