e-dita pisze:
Weź pod uwagę to, że osoby które tutaj pisza maja bardzo duże doświadczenie w opiece nad kotami i pisza z własnych obserwacji a Ty nie słuchasz argumentów, chcesz jedynie żeby ktoś potwierdził to co piszesz.
Kochana, ja mam 20 lat doświadczenia w ciągłym życiu z kotami i właśnie dlatego mam jakąś pokorę w sobie i upewniłam się wpierw u specjalisty, wieloletniego lekarza, że kotka nie ma problemów zdrowotnych. Mimo że mam koty od 20 lat posiadam na tyle pokory, by nie podważać tego co usłyszę od specjalisty z polecanej przychodni tylko dlatego, że ktoś, kto moich kotów nie widział na oczy ma "bardzo duże doświadczenie w opiece nad kotami", czyli niewiadomo jakie, bo nie poparte wiedzą medyczną. Szukałam porady jak można Tusi psychicznie pomóc, a nie złośliwości i odbiegania od tematu. Trafiło na osoby niegrzeczne, niemiłe, bez jakiejkolwiek pokory i bądź mające problem ze zrozumieniem bądź złośliwe. Jeśli ktoś jest taki dla mnie, wtedy zagubionej i zmartwionej, w kółku tłumaczącej się i proszącej o nie przekręcanie słów, to za nic nie uwierzę, że jest idealny dla swoich zwierząt i na tyle inteligentny, by rozumieć psychikę zwierząt.
A więc tak. Skonsultowałam się z innym lekarzem. Jego odpowiedź była podobna do odpowiedzi pierwszej pani doktor. Reakcja na stres i zazdrość. Zalecił dużo ciepła - mimo że Tusia nie chciała, miałam brać ją na ręce i głaskać na przekór. Obiecał, że się przestanie obrażać jak się zastosuję. Drugie: dużo zabawy z Tusią sam na sam (Finka zamknięta w drugim pokoju), czyli tak jak poradziła "zuza"

Tusia na początku udawała, że nie widzi, że jej myszki na wędkach przed nosem latają, później zaczęła obserwować, później biegać, a po jakimś czasie sama się bawić. Obłaskawianie przysmaczkami (Tusia nie chciała jeść przy Fince, więc najpierw przysmaczki dostawała na blacie w kuchni, później koło Finki), oj poszła na to kasa.
Zaczęła znowu przychodzić na noc spać koło mnie

Do tej pory jak tylko Finka pojawiła się obok odchodziła w jakiś kąt. Oj, teraz nieeee, uparcie się nie rusza

Nie daje wypchnąć się ze swojego miejsca.
I co najważniejsze: sama inicjuje zabawy z Finką

Ba, stała się silniejsza, tak w sensie psychicznym, potrafi jak nie chce się bawić bądź gdy ją Finka atakuje postawą ciała wymusić odejście małej. Do przybycia Finki Tusia była megażywiołowym kotkiem, dlatego zaniepokoiło mnie jej chowanie się po kątach i brak zabaw. Każdy głupi, by dostrzegł tę zależność. Dostrzegłam (wykluczyłam u 2 wetów przyczyny zdrowotne) i chciałam propozycji co zrobić, by Tusi pomóc.
Na chwilę obecną, to Tusia jest "przewodniczką stada". Stała się spokojna, nie chowa się pod łóżkiem, nie obraża się i nie foszy, gdy głaszczę Finkę. A, i jeszcze, widać w niej opiekunkę małej (już wcale nie takiej małej

). Finka czasem pomiauczy sobie - dziś gdy zobaczyła na suficie muszkę zaczęła pomiaukiwać. Tusia zerwała się na swoje 4 łapy, podbiegła do niej i z troską face to face dała znać, że jest obok

Nie widzieliśmy jeszcze tylko pielęgnacji małej przez Tusię. Mała czasem jeszcze próbuje siadać na kark dużej i gryźć ją po łebku, ale wystarczy (jeśli wcześniej Tusia jej nie spacyfikuje), że powiem grubszym tonem "eeeej" to łypie na mnie okiem i zaczyna udawać dobre zamiary i z zaangażowaniem wylizywać uszka dużej

Generalnie doktor powiedział, że nie mogę ingerować w ich relację i rozdzielać kotów w trakcie afery. Poprzez wzmocnienie poczucia bezpieczeństwa u Tusi, Tusia sama miała nauczyć radzić sobie z Finką.
Dzwoniłam wielokrotnie do poleconego behawiorysty, nikt nie odbierał. Może i dobrze, bo z darmowymi radami weterynarza udało mi się pogodzić "dzieciaki" i zaoszczędzić grosza

Jeszcze nie doszły do etapu wspólnego spania, ale wierzę, że się uda

Teraz Finka szaleje - tarza się z wielką radochą w kuwecie (nawet jeśli nie jest czysto), ale z tego co mi się wydaje tylko gdy są tam jej zapachy.. Rozgryziemy to wspólnie, chyba w tym tygodniu wybiorę się z obiema na kontrolę do tego drugiego weterynarza. Duża ma termin na odrobaczanie i nie omieszkam poruszyć tematu tego średnio zabawnego tarzania się w kuwecie.