On ledwo dzisiaj oddychał,ale miałam jeszcze nadzieje bo pił wode,to był jakiś znak że może jeszcze będzie żył.Pojechaliśmy z samego rana do weta,i ona zaczał tam przygotowywać coś ,bo chcieli go operować,i jemu zaczeło już lecieć coś z buzi i zaczął się dusić I niestety umarł To było zapalenie płuc i jeszcze coś ,teraz juz nawet nie pamietam z tego wszystkiego.Siedzę i tylko płaczę,zresztą jak wszyscy w moim domu cięzko bedzie mi sie teraz przyzwyczaic ze go nie ma koło mnie