Po kolejnej rozmowie z Panem, który wskazał mi miejsce, gdzie widział czarnuszka - okazuje się, że tam są CONAJMNIEJ 2 czarne koty - ten, którego ja znalazłam i drugi, którego on widział...jest nadzieja - właśnie wróciłam z drugiego przeszukiwania tego adresu, tym razem nie znalazłam żadnego czarnego kota, tylko biało-szarego, któremu przerwałam drzemkę na stosie drewna. Patrzył na mnie, jak na wariatkę, jak się prawie czołgałam wokoło domu

W każdym razie - Pan mi powiedział, że ten kot, którego on ma na myśli pojawił się kilka dni temu - to by się zgadzało, jest raczej smukły (w odróżnieniu od pana futrzastego, którego napotkałam) i strasznie miauczy (kolejna różnica - czarnuszek znaleziony przeze mnie, nie tylko nie wydawał żadnego dźwięku, ale też zwiewał od ludzi, tamten, którego namierzył Pan zachowuje się inaczej).
Po tym jak popołudniu odeszłam i napisałam Panu, że dziękuję za informację, ale ten kiciuś to nie mój, bo: <tu nastąpił opis pana futrzastego>, Pan mi odpisał, że widział pana futrzastego, który wskoczył na murek i zwiał, jak tylko go zobaczył, ale to nie był ten kot, którego on widział płaczącego w nocy.
Ponadto - pozostawione przeze mnie chrupki zniknęły z jednego miejsca przy wskazanym adresie, a biało-szary kocurek nie wydawał się zainteresowany kolejną porcją, więc obstawiam, że to nie on zeżarł wcześniej pozostawione.
Tak więc, może to jednak dobra poszlaka i nie fałszywy alarm - sprawdzę później w nocy i jutro za dnia, skoro dzisiaj miauczący kocurek był widziany około 16tej.