W nocy spać nie mogłam, więc rano, o ósmej, wyruszyliśmy do weta. I mam powtórkę z rozrywki, czyli czeski fillm. Antoś miał zrobione 6 zdjęć, przy pierwszej czwórce uczestniczyłam, potem już nie byłam potrzebna, i znów słyszałam te same słowa: nie widać stawów. Jakby ich nie było. I znów wątpliwości, czy to sprawa wrodzonoa, czy jakiś uraz.
I konkluzja - tak czy owak, nie są w stanie pomóc. Może Wrocław... Bo trzeba by odtwarzać staw. I pytanie - Czy ktoś to w ogóle robił?
Mam ta zdjęcia wypalone na płycie, więc jeśli ktoś mógłby je skonsultować, to jest możliwość. Zrobione też są wyniki krwi - jest leukocytoza, co oznacza albo stan zapalny, albo

......
Antoś nie ma nawet pół roku, mleczak mu wypadł przy badaniu.
Teraz ciągle śpi po głupim jasiu, jest taki biedny. Nie mogę go nawet nakarmić, bo jakby zwracał, to mógłby się zachłysnąć.
Zapłaciłam prawie 200 zł, znów zniżkowo, bez opłat za wizytę. Znów 2 wetów oglądała zdjęcia. Potem poszli po podręczniki i zastanawiali się, jakie jesze ujęcie zrobić. Były wszystkie możliwe, bez ujęcia z rozwartą szczęką
Saszetka convalescence kosztuje 8 zł. Daje mu jeszcze zmiksowaną pierś z żółtkiem. On to zasysa, między ząbkami, bo na siłę szczękę można rozchylić na milimetr.
Wydałam już cały zapas na czarną godzinę. Jeśli ktoś może, proszę o pomoc finansową. Antoś bardzo chce żyć, nie mam serca podjąć innej decyzji. Jutro wkleję wyniki Antosia, opis wizyty jest krótki: Kot znaleziony, nie otwiera żuchwy

I fakturę.