AnielkaG pisze:Mamo-san, po co zakładałaś ten wątek? Żeby mieć spokojne sumienie? Że KTOŚ cos zrobi?
Przepraszam bardzo że tak to odebrałaś. Nie zamierzałam ani oczyszczać sobie sumienia ani robić afery na skalę międzynarodową. założyłam wątek bo chciałam się tylko dowiedzieć czy można leczyć dzikie kocięta podając im lekarstwa w karmie. Czytając jednak wypowiedzi w tym wątku zdałam sobie sprawę że leczenie kociąt nie dałoby nic, a nawet pogorszyłoby sprawę bo w tym zamkniętym ekosystemie jakim jest teren huty poprostu wzrosłaby ilość kotów (podobnie jak na wsi rośnie ilość lisów odkąd powszechnie rozrzuca się szczepionki przeciw wściekliźnie). Tak jak potwierdziło tu parę osób, na teren huty nie da się wejść osobom postronnym. A do czego doprowadziłaby ewentualna interwencja straży miejskiej? koty trafiłyby do schronisk- czyli z życia na wolności do obozu koncentracyjnego- albo zostałyby zabite. może więc najmniejszym złem jest zostawić sprawy własnemu biegowi. Dzięki naturalnej selekcji huciane koty którym uda się przeżyć są duże, dorodne i zadowolone z życia. Małe zasmarkane kociaki szybko idą do kociego nieba... może tak jest lepiej, a tylko my jesteśmy ckliwi i sentymentalni czasami.