maria dziękuję za pomoc, byłaś dzielna. nie wiem czy mi by starczyło sił żeby być do ostatniego oddechu kota....całą noc przy niej czuwałam, w nocy taxówka wiozła ją na chełmińską, ja nie mogłam wyjść z domu z uwagi na śpiące dzieci. cały tydzień jestem sama z blixniaczkami, więc jak nawet była potrzeba interwencja to mogłam liczyć tylko na marię i sarę-sama niewiele mogłam. dziękuję. nie mogę się z tym pogodzić, strasznie się z nią zżyłam. jedno jest dobre- umierała w cieple i ze mną a nie samotnie w schronisku. ona ostatnie 2 noce tak strasznie płakała

atak nastąpił nagle i gwałtownie. kompletnie się nie trzymam....mało to profesjonalne jak się prowadzi hotel dla zwierzaków....
bądź szczęśliwa malutka za tęczowym mostem.....