Ja wlasnie jestem po kapieli Omu. Wsadzilismy go do wanny glownie z powodu ogona wlasnie (choc nie tylko, mlode zaczelo wykazywac tendencje do miejscowych zmian ubarwienia, na zoltawe, niebieskawe, szarawe i zielonkawe, nawet mnie nie pytajcie w czym ono sie tak paprze

). Ablucje zaczelismy od ogona, wlasnie w tym miejscu, gdzie jest ten lojowy gruczol. Ciepla woda, gąbka i nasz plyn do mycia naczyn :] Robimy na ogonie piane, szorujemy paznokciami zeby wszystko ze skory zeszlo - i podzialalo idealnie. Na Omu widac wszystkie zabrudzenia - brudnopomaranczowy osad zniknal bez sladu
Omu po kapaniu zostalo zawiniete w recznik i wysuszone suszarka. Caly ten zabieg je zupelnie zaskoczyl - zapomnialo nawet o tym, zeby uciekac i wyrywac sie (musialo widacc dojsc do wniosku, ze umarlo, kiedy poczulo strugi wody na skorze). Przy okazji okazalo sie, ze cos jest nie tak z jego pochodzeniem, po pod tym ofutrzonym i napuszonym Omu kryje sie cienki i biedny syjamek

Mam troche fotek, bede musiala wrzucic z pracy :]
Za to ogon prezentuje sie bardzo dobrze, bede regularnie pudrowac, a kiedy znowu sie zatlusci - umyje sam ogon kolo nasady plynem. To faktycznie dziala.