w tym temacie mam duże doświadczenie, acz krótkie niestety. mój kot półdługowłosy wymiotował w ten sposób (kilka razy jednego dnia, bardzo silne konwulsje). zaczęło sie w niedziele, nie było naszego weta, ale ze były w wymiotach kłaczki to daliśmy pastę i tyle. ale sytuacja powtórzyła sie w poniedziałek i wtedy poszliśmy do weta. Wetka stwierdziła, ze na pewno kotu wysiada trzustka, dostał karmę weterynaryjna. Z tym ze już wtedy nic nie jadł. na drugi dzień poszliśmy po wyniki krwi. nic tam nie wyszło, troche podwyższona kreatynina, wiec pani nagle zmieniła zdanie i stwierdziła, ze kotu wysiadają jednak nerki. Kazała pobrać mocz i przyjść na drugi dzień.
Dodam, ze kota za bardzo nawet nie dotykała, nie słuchała stetoskopem. a kot jak wymiotował tak wymiotował, od 4 już dni. jadł tylko karmiony na sile, prawie nic nie pił.
W końcu na 5 dzień sami zauważyliśmy, ze kot cieżko oddycha. Zawieźliśmy do jakiejś kliniki (nie pamietam nazwy, niestety) tam pani wsadziła kota do komory z tlenem po czym WYPUŚCIŁA DO DOMU. kiedy narzeczony wrócił z kotem do domu ten słaniał sie na nogach i upadał pod własnym ciężarem... Na sygnale wieziony do szpitala dla zwierząt charczał cała drogę. Pani w szpitalu jak go zobaczyła to zbladła... Odessala z płuc jeśli dobrze pamietam 10 ml płynu... Ale kot już z tego nie wyszedł.
Okazało sie, ze wymioty naszego kota były wymiotami o podłożu kardiologicznym, ale wody w płucach żaden z wetów nie umiał wysłuchać. Kota nie udało sie uratować, może gdyby pani zasugerowała sie od razu moimi wskazówkami, ze to Maine coon, a one maja predyspozycje do chorób serca, to kot mógłby żyć przy odpowiednim leczeniu...
Pisze to wszystko dlatego, żeby nie zwalać wszystkich wymiotów na kłaczki albo przewód pokarmowy, bo niestety może to być rownież coś innego

ku przestrodze, bo mi nikt takiej informacji nie podał...