
Mieszkamy z mężem w kawalerce, zaraz po ślubie pojawił sie u nas kocurek ze schroniska. Rok później zmarła moja babcia i było oczywiste, że zamieszka z nami 8-letnia kotka. Koleś był rozpieszczony, dom to było jego terytorium. Ponieważ Miki jest bardzo połochliwym kotem i bardo przeżyła śmierć babci więc na dwa tygodnie wywieźlismy kocurka do teściowej. To był czas dla Miki, by doszła do siebie. Przez tydzień siedziała za kanapą, niewiele jadła ale w końcu zaczęła się oswajać ze zmianą sytuacji. Kiedy zobaczyliśmy, że czuje się o wiele lepiej pojechaliśmy po kocura no i się zaczęło... Koleś był zbulwersowany, że jakiś obcy kot kręci się po jego terenie a do tego nie chce mu się podporządkować! Miki stwierdziła, że jakiś gnojek o ileś lat młodszy nie będzie nią rządził i się postawiła. Koty od początku się zaczęły tłuc, syczeć na siebie, dochodziło do łapoczynów. Do dziś się nie lubią ale musiały się dogadać bo z żadnego z nich nie mieliśmy zamiaru rezygnować. Po roku czasu jeszcze się zdarzało, że Koleś miał szramę na nosie bo za bardzo atakował Miki i ta broniąc się wystawiła pazury. Stwierdziliśmy, że nasz kocur to kiler, potrafił być naprawdę wredny i agresywny. Miki często siedziała w szafie.
Spory przełom nastąpił gdy w domu pojawił się trzeci kot... Chcąc ratować małą Pchłe zabraliśmy ja do domu na leczenie. Koleś, który generalnie potrafił być wredny (nawet psy atakował) przy małej po prostu wymiękł. Pchła została u nas na zawsze

Dzięki temu Koleś o wiele rzadziej gania Miki i nie jest już taki agresywny.
Mała podporządkowała się kocurowi i chyba to go podbudowało. Miki do dziś trzyma się na uboczu ale generalnie widać, że cała trójka się jakoś dogadała co do terytorium.
Myślę, że musisz dać kotom duuużo czasu na dogadanie się i jednocześnie dużo uwagi poświęcać kocurkowi. A może za jakiś czas właśnie jakiś maluch będzie rozwiązaniem i rozładuje napięcie między kotami?
Nie poddawaj się zbyt prędko
