
o jeny jakie fajne pierdusie

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Agn pisze:Niektórym dziczącym zajmuje to co prawda ok. czterech lat...![]()
justyna p pisze:Agn pisze:Niektórym dziczącym zajmuje to co prawda ok. czterech lat...![]()
Lepiej późno niż wcale
Chciałabym, aby każdemu z moich podopiecznych dany był spokój umierania. Nie śmierci ale właśnie umierania. Czasami się udaje. Kiedy przestałam histeryzować, żeby za wszelką cenę zdążyć do weta na ostatni zastrzyk, kiedy nauczyłam się odczytywać drobne sygnały, kiedy nauczyłam się fizjologii umierania, coraz częściej moje koty odchodzą spokojne w domu.
Agn pisze:W jakimś filmie dokumentalnym pojawiła się informacja, która zwróciła moją uwagę. Dotyczyła historii udomowienia kota i psa. Wedle tezy tam postawionej pies został udomowiony przez człowieka celowo, ze względu na korzyści, jakie człowiek miał z tej relacji. Natomiast kot, udomowił się niejako sam, wybierając życie przy człowieku. Pomyślałam sobie, że za ten 'oportunizm' kot zapłacił jednak o wiele wyższą cenę niż gdyby na zawsze pozostał gatunkiem nieudomowionym. Ludzie mają bowiem zwykle dość ambiwalentne podejście do kotów, jakby cierpieli na swoistą schizofrenię. Z jednej strony kot bywa obiektem ogromnej miłości, staje się towarzyszem, 'członkiem rodziny', staje się też zabawką, gadżetem umilającym życie, z drugiej jego obecność w piwnicach, na podwórkach jest często traktowana jako coś 'naturalnego'. Żaden chyba gatunek zwierzęcia nie spotyka się z dwulicowym traktowaniem na taką skalę - jednocześnie jako domowy i jako dziki. O bezpańskich psach mówi się 'zdziczałe', zaś o kotach, po prostu: 'dzikie'. O stereotypach na temat 'dzikich' kotów można by w nieskończoność snuć opowieść...
Jednak te 'dzikie' koty ciągle mieszkają gdzieś przy człowieku i wiele z nich, mimo że powinny mieć 'dzikość w genach', jest oswojona lub daje się oswoić i przysposobić do mieszkania w domu. Nawet te, które od urodzenia przez całe swoje długie życie dawały sobie radę na wolności.
...................
Z pierwszego. Kot bezdomny nie jest dla mnie 'naturalnym elementem środowiska miejskiego'. Bezdomny kot, który jest chory wymaga pomocy, bezdomny kociak - bezwzględnego zabrania z ulicy, bezdomna kotka, nawet w ciąży - sterylizacji. To są z grubsza ramy ingerencji - na miarę możliwości - każdego człowieka, którego w ogóle obchodzi sytuacja bezdomnych kotów. W przypadku tego konkretnie gatunku nie ma absolutnie mowy o 'selekcji naturalnej'. Samochód, pies, człowiek - to nie są czynniki selekcji naturalnej, w wyniku której przetrwa silniejszy egzemplarz doskonaląc tym samym zdolności przystosowawcze gatunku. Gdyby tak było - wszystkie koty wolnożyjące unikałyby kontaktu z człowiekiem jak ognia. A tak przecież nie jest.
Z racji tego, że moje domowe stado wymaga opieki niekiedy całodobowej, nie zajmuję się 'działaniami w terenie', czyli celowym odławianiem kotek na sterylki. Trafiają więc do mnie koty chore i stare, oraz kocięta.
.......................
Użytkownicy przeglądający ten dział: nfd i 89 gości