Więc Czarnuszek miauczy troszkę mniej. Przynajmniej dziś. Po odstawieniu leku patrzy całkiem przytomnie, nie wygląda na nieobecnego, ale wygląda na chorego. Dziwne jak na objaw choroby, ale - brzydko pachnie, jakby gojącą się raną. Sierść, pyszczek, uszy? i nie był odrobaczany. Jutro pojadę do weterynarza.
Dokonałam dwóch wiekopomnych odkryć. Po pierwsze wiem dlaczego kot najbezpieczniej czuje się w łóżku syna. Tam się uspokaja. Syn jest palaczem, podobnie jak ŚP Pani Czarnuszka. Pościel pachnie dymem papierosowym. Nie, żeby syn jakiś szczególny brudas był, czy palił w łóżku, ale palacz zawsze pachnie popielniczką. Kot znalazł zapach jak w domu.
Niestety syn ma kotkę, która zajmuje miejsce w jego sercu i pościeli i z nikim się panem podzielić nie chce, więc wygania Czarnuszka wrzeszcząc dziko.
Na noc Czarnuszek udał się do łazienki, w której, w kabinie prysznicowej, zainstalowałam mu wiklinową budkę z kocykiem z dawnego domu. Zostawiłam na noc zapalone światło. Pomyślałam sobie, że w obcym miejscu, niesłyszący i niedowidzący kot może będzie czuł się raźniej. I miauczał mniej, przez pierwsze godziny snu właściwie prawie wcale. Może dlatego mniej miauczy w dzień, że jest jasno? Na inne koty nadal warczy.
O tym, że mam upierdliwą sąsiadkę już pisałam, a dziś rano w ogródku zastałam (pod oknem łazienki)... wyrzucony z okna stary skórzany puf. Odgłosów niezłej imprezy nie było słychać, stawiam więc, że to sąsiadka myślała, że kot miauczy na dworze, nie mogła spać i wykonała rzut - zrzut na kota - widmo
