Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
rebellia1 pisze:Tak - ta Pani mi to powiedziała. Ja tam jej wierzę. Tylko na dobrą sprawę - nie ma domu, gdzie nic się nie przytrafi. Może się urodzić dziecko i mieć alergię, właściciel może "zemrzeć", są setki możliwości. I tyle. Nie wiem co było przyczyną nie wydania mi kota - dziecko, mieszkanie czy coś jeszcze. Nie dostałam jednego argumentu, tylko plątaninę. Nie odmawiam im tego prawa. Ale forma w jakiej to załatwili jest żenująca. I nie jesteśmy pierwsi,to też o czymś świadczy.
Być może oni wierzą, że rodowodowy kot to raz dwa znajdzie dom. Może ta kotka ma taką super psychikę, że w ogóle nie odczuje... a może w rozpaczy zasika u nowych ludzi dywan i co? Też mogą ją wykopsać. Mam doświadczenie jakieś w tym temacie i wiem, że szansą są ludzie również z doświadczeniem. Nie pierwsi lepsi, nie Ci z domem, bez dzieci itp. Tylko tacy, co się znają na kociej psychice. Bo to nie jest młody kotek i dla niego będzie to szokiem.
Nie oceniam też puszczania kota wolno. Załóżmy nawet, że kotka zna tamten teren i nic jej się nigdy nie przydarzyło. Dom wychodzący w nowym miejscu, to kolejne zagrożenie. Moje mieszkanie pani określiła jako więzienie. Ja uważam, że wyprowadzany (jeśli to lubi) na smyczy kot więźniem nie jest. Nie chciałabym w dobie ogromnej motoryzacji znaleźć rozjechanego pod domem kilkuletniego pupilka. Są domy na wsiach, przy nie uczęszczanych drogach, koty żyją tam wolno latami. Ale to inna bajka niż rasowy kot nawet w willi z ogródkiem.
To moje zdanie o kotach. Prywatne. Widocznie nie pasujące. OK. Mój dom to nie ich zdaniem super dom. OK. Ale dlatego rozmawiam, dlatego pytam, aby nie jechać po nic. Nie klikałam kup teraz i potem dzwoniłam. Dzwoniłam najpierw.
Krzysiekbolo pisze:Poprosiłem Państwo o ustosunkowanie się do zarzutów.
Oto odpowiedź:
"Panie Krzysiekbolo proszę sobie nie robic żartów z aukcji. A nóż
nikt inny nie zalicytuje żeby Pana przebić i co wtedy ?
Zna Pan historię tylko z jednej strony i już ma Pan wyrobiona opinię ?
Dla Pańskiej informacji - hodowca nam odradził tych państwa.
Mogę dostać sto negatywów, mogą mi zawiesić konto. W tym wypadku los
żywego zwierzęcia jest ważniejszy."
nie wiesz,to się nie wypowiadaj,prywatnej korespondencji na pewno na forum publicznym nie będę pokazywać,dla osób zainteresowanych zapraszam do kontaktu z samą hodowlą.
antyrebelia pisze:Czytam i nie mogę uwierzyc, jak łatwo można kogoś osądzac na podstawie jednej niekoniecznie wiarygodnej opnii.
Ja nie będę wdawac się w dyspóty, bo myślę, że to nie ma najmniejszego sensu.
Napiszę tylko z czystej przyzwoitości, dlaczego ten kotek nadal czeka na nowych właścicieli. Ufam, że są ludzie, którym los zwierząt nie jest obojętny.
Najpierw jednak zacytuję nieprawdziwe, czy też niespójne informacje zamieszczone w postach rebellii 1
Po pierwsze:
"W 2006 roku adoptowałam 5 letnią rodowodową kotkę brytyjską"
- podobno nie z rodowodem, ale rzeczywiście oprócz kłamstwa nic nie wnosi do meritum sprawy.
Po drugie:
"Powiedziałam, że miałam już taką kotkę, mam doświadczenie z brytyjczykami (każdy wie, jakim wstrząsem jest aklimatyzacja kota do nowych warunków, a BRI są wrażliwe), że mieszkam w bloku czy to kotu będzie odpowiadać. Oczywiście tak."
Mąż odpowiedział wówczas, że może byc problem, bo kotek nauczony jest do częstego wychodzenia na podwórko. Nie było też deklaracji żadnej ze stron, ani rebellia1 nie określiła w żaden sposób, że zabierze kota na pewno, ani nie padły zapewnienia z naszej strony, że go oddamy, choc rzeczywiście wszystko zmierzało w dobrą stronę.
Po trzecie:
"Zapakowałam siebie, męża, syna i nie bacząc na deszcz pojechaliśmy. Na miejscu okazało się, że jednak żona tego pana kota nie ma zamiaru oddać. Zaczęła gadać, że się pokłóciła z mężem na ten temat."
Rzeczywiście doszło do nieporozumienia, ale nie kłótni w kwestii oddania kotki do bloku. Przyzwyczajenie to druga natura, a kot nie jest winny, że doszłodo problemów zdrowotnych w naszym domu. Jesteśmy jej winni zneleźc dom o podobnych warunkach. Mimo to nadal wszystko szło w dobrym kierunku.
Po czwarte:
"No i ta kotka czuje wolność, ba nawet uciekła raz i zaszła w ciążę. I jak ja mogę teraz pozbawić jej wolności (smycz)."
Nie uciekła w sensie uciekła, bo była źle traktowana czy z jakiegoś innego niejasnego powodu. Wybiegła przez otwarty balkon, bo nie chciała byc kotem stricte domowym - a taki był nasz zamysł w momencie kupna. Ona chciała
byc wolna, a my musieliśmy to w końcu uszanowac. W okolicy jest mnóstwo kotów, skutkiem czego była ciąża.
Po piąte:
"Przejechałam w jeden dzień prawie 400km, a właściciele nie poczuwali się do czegoś więcej niż przepraszam. Poza tym, że koniecznie pani chciała wcisnąć nam dla dziecka stare kasety VHS, że niby rekompensata. Żenujące."
Może rzeczywiście zamiast przepraszam razy trzy powinnam zaproponowac pieniądze, albo jedno i drugie, ale rzeczywiście nie przyszło mi na myśl, bo sama pewnie bym ich nie wzięła.
Jako rekompensatę zaproponowałam kolorowe prawie nowe książki dla dziecka, było ich całe pudło, były tam też płyty DVD z współczesnymi bajkami dla dzieci, okazało się, że było tam kilka dosłownie kaset VHS, które moje dzieci lubiły oglądac.
Rzeczy były przygotowane do wydania dla młodszych dzieci, jako, że moje wyrosły z już z bajek. Może dla kogoś żenujące, ale ja w odruchu tak właśnie się zachowałam. Widziałam nawet pewne
zainteresowanie dopóki nie okazało się, że są takż kasety VHS. To także daje do myślenia.
Po szóste:
"Pani powiedziała, że jej syn po 4 latach nagle dostał na kota alergii, bo BRI często uczulają i że walczą od 2 lat bez skutku. Nie jestem lekarzem, nie weryfikuję i tak naprawdę nie obchodzi mnie to.
W ciąży też mi doradzano usunięcie Feli, podobnie po urodzeniu syna. Uwaga - nadal żyjemy."
Rzeczywiście, nie jest Pani lekarzem. I szkoda, że zdrowie dzieci jest Pani obojętne.
Po siódme:
"Nawet zapytałam tego pana czy ma może odsprzedać akcesoria (Fela nie miała nic swojego, dziś wiem, jakie to ważne by kot coś swojego z poprzedniego domu miał). Nie było problemu, powiedział, że się dogadamy."
po kilku postach
"Państwo ponownie wystawili kotkę. Tym razem można dokupić akcesoria. Czyli jak potencjalny kupiec nie dokupi, kotka idzie na nowe bez swojego posłanka. W głowie się nie mieści, żeby na tym biznes robić...
Taka wyprawka powinna iść z kotką, przecież to są jej rzeczy od 7 lat."
Wcześniej chciała Pani odkupic akcesoria, sama zaproponowała, czyżby potem zmieniła zdanie?
Po ósme:
"Poza tym pani przyznała, że już byli ludzie po tego kota, małżeństwo ok 40 letnie i dzieci płakały i też nie oddała. Przecież to niedorzeczne!!! Jak nie chce oddać kota, to niech nie robi ogłoszeń, niech szanuje czas i pieniądze poważnych ludzi."
Nikt wczesniej nie był po kota, ale wśród znajomych naszych znajomych znalazło się małżeństwo chętne wziąc kotkę, moje dzieci poprosiły jednak, żeby kot został jeszcze przez okres świąt bożonarodzeniowych.
Okazało się potem, że dorosłe dzieci tego małżeństwa sprawili prezent i kupili im małego kotka pod choinkę. Ogłoszenie wówczas nie było nigdzie zamieszczane.
Po co KŁAMAC SKORO TAK BARDZO BRZYDZI SIĘ PANI KŁAMSTWEM!
Po dziewiąte:
"Od czasu naszego powrotu, prócz tej śmiesznej odpowiedzi na negatyw, nikt nie miał odwagi zadzwonić czy napisać maila, że faktycznie czują, że wypada się dogadać w tej kwestii. Czyli dla nich sprawy nie ma."
Jaki sens dzwonic czy rozmawiac skoro Pani nie była w najmniejszym stopniu na jakiekolwiek porozumienia otwarta! Wyparowała Pani z domu jakby zrobiono OGROMNĄ krzywdę, a nie było to nawet w najmniejszym stopniu naszą intencją.
I mogłabym tu jeszcze wiele napisac. Nie o to jednak chodzi.
Doszło do nieporozumienia, nie codziennie oddajemy kota, nie mamy żadnego doświadczenia prócz intuicji, a ta, jak się okazuje nie zawiodła.
Pierwszym powodem było mieszkanie w bloku, a drugim zbyt małe dziecko, nadal jednak byłam otwarta na ewentualne jakieś zapewnienia ze strony zainteresowanych co do opieki nad kotem. Jednak rebellia1 prawie wpadła w furię...
Teraz może napiszę dlaczego tak bardzo dla mnie istotny jest powód drugi, bo o pierwszym już co nieco wspomniałam i kto ma kota wychodzącego samodzielnie na podwórko zrozumie.
Kiedy kupowaliśmy kotka nikt nie zakładał, że wystąpi u dziecka alergia, bo w rodzinie nikt z nas nie cierpiał na tego typu
dolegliwości. Hodowca posiadał wiedzę i pytał kilkakrotnie czy nie występuje w domu w/w przypadłośc, ba, zapewnił, że gdyby pojawiła się alergia do roku, a może do pół roku (dokładnie nie pamiętam), zabierze kotkę z powrotem i nawet zwróci należnośc. Możliwe, że alergia nasilała się z czasem, ale długo nie było, prócz częstych zachorowań jak to u dzieci, poważnych objawów. Od dwóch lat jest źle, a w tym roku b. źle, stąd desperacja w postaci allegro i nie do końca przemyślane postępowanie.
Miłośc naszych dzieci do kotka jest tak wielka jak alergia. Dzieciom najtrudniej pogodzic się z utratą ukochanej kotki. Wyczerpaliśmy możliwości wśród znajomych, prawie wszędzie są dzieci, stąd obawy o ich zdrowie a przy tym o los kota.
My popełniliśmy błąd, teraz niczemu winny kotek MUSI zmienic dom i mam nadzieję, że trafi do dobrych ludzi, bo naprawdę na to zasługuje.Tak jak napisałam wczesniej nie mamy żadnego doświadczenia w poszukiwaniu jej domu, ale jestem winna znaleźc taki, w którym nie będzie na "dzień dobry", jakichkolwiek zagrożeń co do jej dalszego losu.
Jest mi przykro, że tak to wszystko wyszło. Wyraziłam to. Zapewniam, iż nikt tego nie zaplanował ani nie przewidział. Mieszkanie w bloku nie było tym najistotniejszym problemem.
Z każdą chwilą coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu,iż podjęłam słuszną decyzję nie oddając kotki rebellii1. Pomijam już zasadniczy powód jakim jest zdrowie dziecka, a tym samym dalszy los kotki.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 52 gości