izka53 pisze:No cóż, nie zaliczam się do dzieci, w piaskownicy bawia się moje najmłodsze wnuki, ale Ty , msv, jak najbardziej tam pasujesz. Biorąc kota do domu , trzeba wiedzieć podstawowe rzeczy, a jedną z nich jest fakt, że kot bardzo długo nie okazuje po sobie żadnych objawów chorobowych, w tym bólu. A gdy juz okaże - często jest za póżno. Ja przekonałam sie o tym bardzo boleśnie...To, ze żona jest lekarką w niczym nie pomoże, ludzie sygnalizują ból, aby otrzymać pomoc, kot w naturze nie może bólu okazać, bo jako słabszy - zginie. I jeśli go okazuje to znaczy , że jest żle. Koty potrafią chodzić z połamaną miednicą, czy łapką. Dla mnie to ewidentne następstwa upadku. Nadal nie piszesz skąd jestes, przecież w każdym większym mieście są całodobowe lecznice.Moja wetka wprawdzie w święta nie przyjmowała, ale gdyby coś się działo / Misia ma astmę/ to w każdej chwili mogę dzwonić. Tak więc wybór odpowiedniego weta , to tez obowiązek właściciela. Zaszczepić i odrobaczyć potrafi każdy / choć trafiłam na takiego , który wychodzącej i łownej kotce zaaplikował profender, który nie zwalcza tasiemca /. Z leczeniem już gorzej, piszesz, że kotka cierpi na koci katar. Musisz sobie uświadomić, że to bardzo powazna choroba, to nie nasz ludzki katarek, który trwa 7 dni. Często to choroba, która będzie wracac przez całe kocie życie, pod różnymi postaciami, w zależności od typu wirusa, może powodować zapalenie płuc, krtani, owrzodzenia w pyszczku. I dlatego dobry, zaufany wet , to podstawa. Trzymam kciuki za koteckę
Dziękuję za powymądrzanie się, dobra babciu

A teraz do rzeczy:
Byliśmy dzisiaj z głupolkiem u weterynarza, zrobili mu prześwietlenie kręgosłupa, żeber, miednicy, a takze usg i okazało się, że nie ma żadnych obrażeń wewnętrznych (tak, tak przemądrzała babciu i inni pokrewni). Lekarz postawił diagnozę: zakarzenie wirusem, który atakuje rdzeń kręgowy. Kotek dostał sterydy i musi teraz dochodzić do siebie. Co było powodem zakarzenia - nie wiadomo, najprawdopodobniej szczepionka, osłabiona odporność przez łykanie antybiotyków, albo kotek miał styczność z tym wirusem w domu rodzinnym (z którego trafił do nas). Lekarz nie był pewny, ale wykluczył skutki upadku, bo skoro kotek biegał przez 2 tygodnie, to jest nieprawdopodobne by nagle pojawiły się takie objawy, zwłaszcza, że tak jak pisałem, te objawy narastały stopniowo przez kilka dni. Przy złamaniu kregosłupa albo innym złamaniu objawy ujawniają się w ciągu kilku godzin a nie tygodnia. Wirus najbardziej pasuje do tej sytuacji czego nikt powyżej mi nie zasugerował

Jak zwykle przemądrzali i zdzieciniali frustraci internetowi wiedzą wszystko lepiej i od razu zakładają że błąd był po stronie tego co pyta.