dzis w nocy odszedl Maurycy

o godz. 3:34
zaledwie wieczorem przywiozlam go do domu, stan pogarszal sie z godziny na godzine
bylam z nim do konca, tulilam, calowalam
czekal by wrocic do domu
obiecalam mu ze zostanie u mnie na zawsze, dotrzymalam slowa
spij moj malenki [']
ponizej ostatnie zdjecia z wczorajszego wieczoru
jak je robilam nie przyszlo mi nawet przez mysl ze za kilka godzin odejdzie ;(





tak bardzo sie cieszyl ze jest u siebie, wyszedl z transportera, przeszedl caly pokoj, poszedl zobaczyc na miejsce gdzie byly kotki z lasu... wyskoczyl na lozko i ulozyl sie na poscieli
juz w lecznicy mial niska temperature wiec przynioslam domek, wlozylam termofor...
ulozyl sie spac, bylam pewna ze nabierze sil...
niestety....
serce mi peka z zalu