Oj, Lakcid to mniamuśny jest

. Kocina nie da mi nalać na łyżeczkę (bo moja artystokratka z łyżeczki pije, takiej malutkiej

). Dałam jej trochę jogurciku, zjadła, oblizała się i podziękowała "No, dla odmiany może być. Ale żeby tak codziennie, to ja dziękuję...". Lakcid w domu mam. Jutro rano dostanie pół ampułeczki. No, to mnie zmartwiłyście tym strząsaniem z łapek. A ja myślałam, że będę mądrzejsza od kota. Naiwna

! Ale spróbuję. Specjalnie dostała leki o niskim współczynniku gorzkości

, żebym mogła jej dać tabletki, a nie jeździć przez całe miasto na zastrzyki

. No, w razie czego zostaje brutalna metoda "weź-to-do-pysia-bo-nie-dam-ci-suchego"

. Życzcie mi powodzenia, jutro będzie przeprawa
