Dziś odwiedziłam Marmurka w Koterii, nawet pozwolono mi zajrzeć do klatki i pogłaskać go (to trudniejsze iż na OIOMie!):). Już doszedł do siebie po szalonej podróży, już dostaje leki, już zasklepiła się rana za prawym uchem.

Prawe oko lśni jasną zielenią, w lewym błyska tylko mała iskierka. Podobno ma być konsultowany okulistycznie. Usunięto mu kleszcza, jeszcze trzeba trzeba pozbyć się świerzbu z uszu. Więcej dowiem się od lekarza w poniedziałek. Nie próbował uciekać ani z klatki ani ode mnie, przeciwnie, nadstawiał grzbiet i łebek do głaskania. Naprawdę, będzie z niego cudowny domowy miziak!:)
Nie mogę zrozumieć dlaczego miasto stołeczne Warszawa odmawia wsparcia Koterii, ich działalność jest tak potrzebna i realizują ją na świetnym poziomie. Jak widzicie, nie ograniczają działalności tylko do Warszawy czy Mazowsza. Wspierajcie Koterię jak tylko możecie!
Kordonia, w szalony czwartek zapomniałam powiedzieć Ci, że jedna z wczasowiczek w Krynicy, dokarmiająca Marmurka, na wieść, że go zabieram na leczenie wzruszona błogosławiła mnie, więc niniejszym dzielę się z Tobą tym błogosławieństwem - bez Ciebie to by się nie wydarzyło.
Ciąg dalszy w poniedziałek.