Teraz wiem, ze warto tam wysyłać materiał do badania, bo otrzymaliśmy wyniki bardzo wiarygodne. Ponadto wiemy na czym stoimy. Drogo to wyszło, ale nasz Gucio jest bezcenny, a pieniądze rzecz nabyta.
Też tak podchodzę. Problem polega na tym, że możemy nie zdążyć. To bardzo szybko idzie. Pierwsze badania planowo miały być tydzień później (dostała antybiotyk i chodziło o to, żeby z niej "wywietrzał" i nie zakłócił wyników). Tymczasem zaczęło się szybko pogaszać i zrobiliśmy badania wcześniej, w piątek. I już cały ten tydzień szły kolejne badania.
W poniedziałek nasi weterynarze planują jeszcze coś zbadać. Ja widzę, co się dzieje z Chudynią i nie mam pewności, czy tego poniedziałku doczekamy. Czekać niestety trzeba, jest koniec tygodnia. Jakaś szczęśliwa próba, którą można zrobić szybko, we Wrocławiu, może ją jeszcze uratować. Badania wymagające wysyłania materiału, obawiam się, potrwają zbyt długo.
Wydrukuj zlecenie, pokaż wetom na Klinikach, może zdecydują badanie krwi na np. markery nowotworowe.
Nowotwór (mózgu), to hipoteza, którą przyjęli nasi weterynarze. Dlatego podajemy Cavinton. To tylko hipoteza - nikt tego przede mną nie ukrywał - bo w wynikach nie ma nic, czego można się było uczepić. W tej sytuacji markery nie mają już znaczenia.
Cukier był badany?
edit: chyba nie, prawda? a cholesterol?
Glukoza dwukrotnie. Drugi raz jest w wynikach (w normie), a pierwszy na miejscu, przy pierwszej wizycie. Wyszło wtedy 124, przy 120 max, więc przekroczenie minimalne.
Cholesterol był. Jest w wynikach.
Czy kotka czasem się nie odwodniła przez to niejedzenie i upały?
Nie, to nie to. Apetyt był dobry, spadł w momencie, kiedy wszystko zaczęło się gwałtownie pogarszać. Po upływie doby udało się ją zachęcić do jedzenia i na razie nie jest źle.
W opisie USG nie zauważyłam obrazu nerek, był tam?
Są w opisie.
Jedyne co mogę doradzić, to napisz pw (z wynikiami i opisz stan koty) do Tinka07.
Zaraz to zrobię.
To może jeszcze raz napiszę, jak to było.
Jakieś 2-3 miesiące temu można było zauważyć mniejszą chęć do zabawy. Wołała o zabawę, ale już po chwili miała dość. Wymyślanie nowych zabaw pomagało na krótko. Potem zaczęło być tak, że po przejściu paru metrów kładła się na podłodze. Wtedy poszliśmy do lecznicy. Nie było żadnych zauważalnych trudności z poruszaniem się, żadnych oznak bólu. I poza tym zachowanie zupełnie normalne: zainteresowana otoczeniem, mną, wołała o zabawę. To nie była apatia, podkreślam. To był brak sił. Ba, ona jeszcze parę dni temu chodziła z podniesionym ogonkiem! Nastrój zaczął opadać w ostatnich dniach, kiedy już gwałtownie słabła.
Wtedy zaczęły się wizyty w lecznicy. Zaczerwienione gardło, ale brak gorączki. Zastrzyk antybiotyku i coś z witaminą B12 (sądząc po kolorze). Trzy wizyty co 4 dni, gardło przeszło, i zaraz potem Chudynia zaczęła słabnąć już szybciej.