enio pisze:[Ale pytanie - na ile dokładnym badaniem byłoby w tym przypadku USG? Bo coś mi się zdaje, że szansa, że w USG możnaby przeoczyć "zagubione" jąderko jest dość spora.
Jesli uwaszasz,ze sporo to po co korzystac z usg? Pytanie jest czy nasi weci potrafia dobrze poslugiwac sie usg-odczytywac.
Znam przypadek, kiedy to kastrata

wzieto za kotke i wyslano na usg aby zobaczyc czy sterylizowana(rudy kocur,znaleziony). Z usg wynikalo,ze to kotka a jakze i nie sterylizowana!

A w rzeczywistosci byl to kot kastrat-okazalo sie jak opiekunka oddala do hotelu dla zwierzat-wetka prowadzaca hotel od reki pokazala gdzie jest siusiaczek kocurka, ktory na wszelki wypadek dostal tez zastrzyk hormonalny przeciwko rujce

A byl to calkowicie rudy kocur, wiec juz sam fakt umaszczenia wskazywac powinnien ze na 99.9% to kocur!
A wracajc do tematu, wet powinnien zachowac wszystkie zasady i korzystac z pomocniczych badan a nie myslec bo..... jak widzisz zycie wskazuje, ze jest to kosztem zdrowia kota i kieszeni opiekuna a wet zadnej odpowiedzialnosci nie ponosi. i tak jak mowie, wpienia mnie przy tym robienie z siebie bohatera-nameczylem sie- zamiast przeprosic za pomylke SWOJA, i nie brac nic za zabieg, w takiej sytuacji.