Jutro czwartek wraca "mój" wet. Pojadę - zobaczymy.
Nie skorzystałam Kinus z podanego adresu, bo z Lizą nic złego się nie dzieje. Ciagle liczę, że wszystko moze wróci do normy.
Ale pojadę, dla świetego spokoju.
Karmię Lizę rozmoczonym suchym -przez strzykawkę. Strzykawkę napełniam "od tył" po wyjęciu tłoczka.
No takie nawet sobie ilościowo porcyjki na raz dostaje. I tak trzy razy dziennie. Do tego daję jej smietanę 18 (też strzykawką) - jedynie wodę pije sama.
W nocy wstawiam jej kuwetkę do pokoju w którym przebywa (osobnym ode mnie i Marcysia). W nocy chodzi do kuwety. Przy nas w ciągu dnia nie.
Już nie chudnie więcej - futerko też wygląda dobrze. Miała taki dzień, czy dwa że naprawdę wygladała jakoś kiepsko (futro - takie jakieś ). Myje się, śpi, chodzi, nos ma zimny, oczy błyszczące, temperatury nie ma. Nic jej nie boli. Już przestała popiskiwać jak ją biorę "do góry". Sprawia wrażenie obrażonej. Inaczej tego nie umiem określić. Co prawda gdy próbuję się z nią bawić - na trochę zabawy da się skusić - ale to tak wygląda, jakby się na moment zapomniała. Zaraz przestaje i przybiera pozę posążka - takiego jakie sprzedawali na wystawie .Siedzi, nózki razem złączone, no i tak sobie siedzi. Odwraca wzrok gdy na nią się patrzy.
Karmnienie znosi już dość spokojnie, no chyba, że już się najadła - bardzo warczy, kładzie uszy po sobie, próbuje uciec - a niekiedy ucieka. Oczywiscie na segment, tam skąd jej nie zdejmę. Nawet wydaje mi się, że zaakceptowała taki sposób karmienia i ... że jej odpowiada w pewnym sensie - "sama z siebie" przestała od tego momentu w ogóle jeść.
Ona nie sprawia wrażenia chorej, zupełnie nie.
Wiem, bo widzę, że ona naprawdę Maurycego nie cierpi.
Maurycy zaczął jakiś czas temu wskakiwać na nią od tył. Ją to doprowadza do szewskiej pasji - gryzie go z całej siły, warszy strasznie - ale na nim już nic nie robi wrażenia z jej zachowań. Na początku odpuszczał - teraz nie. Oczywiście jeśli ma okazję - bo pilujemy go bardzo i naprawdę nieczęsto się spotykają.
Tak bym chiała sprawdzić, czy w innym miejscu (bez Marcysia) jadła by
Nie jest to możliwe - jeśli ją gdzieś dać to na stałe, i do domu bez innych zwierząt. Dość już przeszła.
Oj Liza, Liza co ja mam z Tobą zrobić
