Liza odeszła na tęczowy most:-((((

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon gru 15, 2003 18:09

Nelly pisze: Nie pojadę do P. Piotra, ponieważ nie chcę drugi raz zjawiać się z kotem, któremu nie wiadomo co jest

:roll: O ile pamiętam wtedy żaden vet nie zdiagnozował co to było, szczęśliwie pomogło leczenie objawowe...

Jedź chociaż zrobić podstawowe badania, skoro jest aż tak źle, że kota chudnie w oczach. Dlaczego zwierzak ma płacić (być może) za Twoje wahanie?

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon gru 15, 2003 18:21

Nawet jesli chodzi "tylko" o zatrucie odzapachowiaczem, to trwa już dość długo i może być uszkodzona wątroba na przyklad...albo trzustka...moze kotka potrzebować pomocy w odtruciu organizmu...

Ogólnie, wydaje mi sie, że wszelka chemia w pobliżu kota to ryzyko...juz z kilku stron, również ze strony wetów, zetknęlam sie z pytaniem, dlaczego tak wiele kotow ma prpblemy nerkowe? cy nie przyczyniaja sie do tego żwirki, ktore w jakiś sposob jednak sa mniej higieniczne niż kilka razy dziennie myta kuweta bezżwirkowa?
Dlaczego jest tak wiele alergii u kotów? czy to nie sprawka karmienia prztworzonymi produktami typu puszki i suche?
Ale to nie ten wątek :)

Kazia

 
Posty: 14033
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 15, 2003 19:07

Estraven pisze:
Nelly pisze: Nie pojadę do P. Piotra, ponieważ nie chcę drugi raz zjawiać się z kotem, któremu nie wiadomo co jest

:roll: O ile pamiętam wtedy żaden vet nie zdiagnozował co to było, szczęśliwie pomogło leczenie objawowe...

Jedź chociaż zrobić podstawowe badania, skoro jest aż tak źle, że kota chudnie w oczach. Dlaczego zwierzak ma płacić (być może) za Twoje wahanie?


Zgadza się, to znaczy zarówno wet Piotr jak i obecny wet uważali, że to jest coś ze stawami - zapalenie prawdopodobnie. Odebrałam twoje "wziesione do nieba "oczy w emotikomie bardzo dziwnie.

Może opacznie mnie zrozumiałeś albo ja Ciebie - mam nadzieję.

Nie chodziło przecież o to, co mam nadzieję było jasne, że wet Piotr nie spowodował wyleczenia Maurycego, bo drugi wet też tego nie spowodował - w sensie właśnie diagnozy - i nie znalazłabym się u innego weta gdyby nie wyjazd dr. Piotra a koniecznośc z uwagi na mocne pogorszenie stanu wizytu u lekarza.
Chodzi o to, że zjawiam się w momencie dziwnym pod tytułem "tylko w Panu nadzieja" i zarazem stawiam lekarza w sytuacji dość niekomfortowej. Tego nie chcę.
Poza tym, nie rozumiem jakie podstawowe badania masz na myśli. Badania krwi i moczu a także testy na białaczkę miała zrobione jak już pisałam więc jakie podstawowe badania?

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon gru 15, 2003 19:22

Nelly, uniesienie oczu do nieba było spowodowane podanym przez Ciebie powodem, aby nie jechać - nieco jak dla mnie osobliwym. Jakaż niby Twoja przewina w tym, iż nie wiadomo co kotu jest?

Skoro badania były niedawno - nie doczytałem - niczego nie wykryły i nie podsunęły żadnego wyjaśnienia co do obecnego stanu, może dałoby się coś zrobić chociaż dla poprawy kondycji koty?

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 16, 2003 2:42

Czy wyniki badań mogą być błędne? Spotkaliście się z czymś takim?
Może je powtórzyć?
Wydaje mi się, że ma obolały tułów - od pasa " w dół" , albo tylko protestuje jak ja ją chcę chwycić. Była siostrzenica, brała Lizę na ręce - wszystko ok. Jak ja ją chwycę - prostestuje mówiąc "boli mnie tutaj".

Nawiasem mówiąc, Liza upodobała sobie Natalkę od pierwszej chwili. To było i jest niesamowite:-) Jej pozwala się nosić, tak długo jak Natalka chce ( no, prawie :wink: ) Przychodzi się przywitać itd.
Natala też zapałała do Lizy od samego poczatku wielką sympatią. Ciekawe, ale naprawdę obie przypadły sobie od pierwszej chwili do gustu.
Natala próbowała namówić swego czasu rodziców na przygarnięcie Lizy, ale to niestety nie wchodziło w grę, z różnych powodów.

Przyjdzie mi iść do innego weta. Wiem o tym. Czy Wy myślicie, że mi jest przyjemnie gdy widzę co ta kotka przechodzi?
Że spokojnie sobie siedzę i czekam - przeżyje nie przeżyje?
Wiem, że wetów jest mnóstwo, że jest mnóstwo najróżniejszych środków witaminowych, odżywek itd. itp. Wiem, ale muszę liczyć się z pieniędzmi - i to bardzo w tej chwili. Syn był dwa razy w szpitalu w ostatnim czasie. Dołożyli mu lek na jego chorobę który kosztuje mnie majątek. Mam od ortopedy zapisany na inne z kolei jego dolegliwości lek - nie wykupię go, bo zwyczajnie nie mam kasy. Czekam na poprawę syuacji - mam nadzieję, że już w styczniu, lutym - coś się powyjaśnia. Chwilowo i to akurat "na święta" jest beznadziejnie. Wiem że Liza do lutego czekać nie będzie. Ale już i tak niemal zamiast prezentów mamy jej "leczenie". Ja wiem, że syty głodnego nie zrozumie - ale może uwierzcie chociaż w to, że robię co mogę aby ją uratować. Jest mi przykro, że nie mogę zrobić wszystkiego, po prostu nie mogę. Są ograniczenia niezależne ode mnie i to takie głupie jak pieniądze. Nie dołujcie mnie w tym wszystkim.

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 16, 2003 3:12

Nelly, przytulam mocno. Naprawdę masz fatalną sytuację. :cry:

Może Natalka byłaby w stanie zachęcić Lizę do jedzenia... Może Was częściej odwiedzać? Znając życie i jego złośliwość pewnie mieszka sto kilometrów od Ciebie :evil:

Strasznie mocno trzymam kciuki. Oby się polepszyło i synkowi i koteczce :)

Sigrid

 
Posty: 6644
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Wto gru 16, 2003 11:10

Nelly, trzymam kciuki za kotuche i synka. :ok: Niech szybciutko wracaja do siebie. :cry:

ara

 
Posty: 3709
Od: Czw sie 14, 2003 14:58
Lokalizacja: Londyn

Post » Wto gru 16, 2003 12:23

Nelly...dobrze wiem, co to brak kasy. Dlatego uważam, że bardziej sie oplaci iść do weta, u którego nasz wieksze sznse na pomoc kotce...od razu do możliwie najlepszego dostepnego weta.
Poza tym...moim zdaniem dobrze jest mieć jednego weta, ktory zna Twoje koty i caly czas sie nimi opiekuje. Ew, można konsultować z innym szczególne przypadki. I potem swojemu relacjonować, żeby mial pelny obraz.

Kazia

 
Posty: 14033
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 16, 2003 12:40

Skontaktuj sie z Pawlem Antosikiem z Pluto. To doktor weterynarii... konkretny - moja Pinky z ciaglego zapalenia spojowek wyleczyl. I z moich doswiadczen - nie placisz u niego za wizyte, tylko i wylacznie za leki. Wez te badania, kota pod pache i jedz. Przedtem zadzwon, zeby sie upewnic, kiedy ON bedzie. Ania tez jest dobra, ale nie az tak, jak Pawel. I on jest najtanszy. Nr do Pluto - 879-15-53, adres: Os. Jagiellonskie 77.
Toffie, Bajek, Bździągwa, Julian

kinus

 
Posty: 16452
Od: Pon mar 03, 2003 23:22
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 16, 2003 13:02

nelly ja cie doskonale rozumiem...sama czekam na poprawe kasowa aby isc z zaba zrobic jej wymaz z ucha..bo ciagle jakas infekcja ja meczy...nie ma co ukrywac weterynarze naprawde potrafia kase skroic z czlowieka..na zabe jak policze przez rok wydalam 1000?tak jakos bedzie... :? no ale co sie nei robi dla kota...
piszesz o obolalym tlowiu..jak naciskasz jej na brzuszek to pomialkuje?moze ona ma zatkane jelita??i jakis stan zapalny sie wdal...

z tego co czytam wlasnei o chorobach ukladu pokarmowego to przez kule wlosowe moze dojsc do podraznienia sciany zaladka....to zwieksza wydzielanie kwasow zaladkowych..wiecej kwasow solnych i pepsyny co podobno w stosunkowo krotkim czasie powoduje zapalenie blony sluzowej zaladka , utrate apetytu i wymioty..no podaja ze takoi stan moze powodowac tez zatrucie...albo alergia pokarmowa...
radza karmic kota przez wiele dni pokarmem skladajacym sie z 3 czesci ugotowanego na miekko ryzu( na wodzie lub bulionie) i jednej czesci ziarnistego twarogu mozna dodac troche ugotowanego miesa z kurczaka

o zatkaniach jelita tez duzo pisza ale nei bede tu drukowac ogolnei radza mimo wszystko isc do lekarza...moze idz do tego weta z pluto...mysle ze jak znim pogadasz to facet zrozumie twoje problemy z kasa i mzoe rozlozy ci platnosc na 2 raty?warto zobaczyc co i jak..
Obrazek
"Nawet najmniejszy kot jest arcydzielem"Leonardo da Vincimoje koty

ipsi

 
Posty: 4309
Od: Pon sty 27, 2003 0:06
Lokalizacja: okolice mikołajek pomorskich

Post » Wto gru 16, 2003 15:46

Dzięki za podpowiedzi. Kinus, dzięki za adres - być może skorzystam.

Kaziu, ja chodzę do jednego weta, ale jak już pisałam do czwartku go nie ma w kraju. Czwartek już pojutrze. Też już dawno zrozumiałam, że trzeba mieć jednego weta.

Co do bolesności, raczej nie podbrzusze a boki kotki.
A Natalka mieszka niedaleko:-) może to pomysł? Spróbuję. w każdym razie muszę to SPRAWDZIC.
Liza pasty odkłaczającej nie dostawała. Dobrowolnie nie chciała - a nie chciałam jeszcze wobec niej stosować siły, że tak powiem - a, że to kotka krótkowłosa nie spieszyłam się z tym aby koniecznie pastę jadła - tym bardziej, że jadła też karmę RC która niby ma właściwości pomagające usuwać bezoary. Ale dam jej solidną porcję teraz.

Nową kuwetę przyjęła bardzo życzliwie. Zrobiła piękną qpkę - specjalnie dokładnie obejrzałam - z czego ona to robi???
i zrobiła sisi. Też wszystko ok.
Woli chodzić do tej nowej kuwety. Marcys chodzi do starej - a w nowej kładzie się na co Liza bardzo warczy - nic w niej nie robi tylko chce leżeć od czasu do czasu.
Kuweta jest w innym pomieszczeniu.
Dziś rano Liza podeszła do miski z suchym - ja w napięciu czekam, ile zje. Dwie chrupki, jak zawsze. Ona je chyba tylko tyle, żeby nie umrzeć. Ale idzie do miski sama. Przysmaki, tak jak pisałam - też dwa kawalądka.
Dlaczego ciągle zawsze dwa, nie jedno, lub trzy :conf: Wszyskiego je po dwa.

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 16, 2003 15:49

Nelly, moze tyle jej wystarczy zeby wlasnie nie umrzec? :cry:

Moze rzeczywiscie przytkana..... w dalszym ciagu trzymam kciuki.

ara

 
Posty: 3709
Od: Czw sie 14, 2003 14:58
Lokalizacja: Londyn

Post » Czw gru 18, 2003 3:07

Jutro czwartek wraca "mój" wet. Pojadę - zobaczymy.
Nie skorzystałam Kinus z podanego adresu, bo z Lizą nic złego się nie dzieje. Ciagle liczę, że wszystko moze wróci do normy.
Ale pojadę, dla świetego spokoju.

Karmię Lizę rozmoczonym suchym -przez strzykawkę. Strzykawkę napełniam "od tył" po wyjęciu tłoczka.
No takie nawet sobie ilościowo porcyjki na raz dostaje. I tak trzy razy dziennie. Do tego daję jej smietanę 18 (też strzykawką) - jedynie wodę pije sama.
W nocy wstawiam jej kuwetkę do pokoju w którym przebywa (osobnym ode mnie i Marcysia). W nocy chodzi do kuwety. Przy nas w ciągu dnia nie.

Już nie chudnie więcej - futerko też wygląda dobrze. Miała taki dzień, czy dwa że naprawdę wygladała jakoś kiepsko (futro - takie jakieś ). Myje się, śpi, chodzi, nos ma zimny, oczy błyszczące, temperatury nie ma. Nic jej nie boli. Już przestała popiskiwać jak ją biorę "do góry". Sprawia wrażenie obrażonej. Inaczej tego nie umiem określić. Co prawda gdy próbuję się z nią bawić - na trochę zabawy da się skusić - ale to tak wygląda, jakby się na moment zapomniała. Zaraz przestaje i przybiera pozę posążka - takiego jakie sprzedawali na wystawie .Siedzi, nózki razem złączone, no i tak sobie siedzi. Odwraca wzrok gdy na nią się patrzy.

Karmnienie znosi już dość spokojnie, no chyba, że już się najadła - bardzo warczy, kładzie uszy po sobie, próbuje uciec - a niekiedy ucieka. Oczywiscie na segment, tam skąd jej nie zdejmę. Nawet wydaje mi się, że zaakceptowała taki sposób karmienia i ... że jej odpowiada w pewnym sensie - "sama z siebie" przestała od tego momentu w ogóle jeść.
Ona nie sprawia wrażenia chorej, zupełnie nie.
Wiem, bo widzę, że ona naprawdę Maurycego nie cierpi.
Maurycy zaczął jakiś czas temu wskakiwać na nią od tył. Ją to doprowadza do szewskiej pasji - gryzie go z całej siły, warszy strasznie - ale na nim już nic nie robi wrażenia z jej zachowań. Na początku odpuszczał - teraz nie. Oczywiście jeśli ma okazję - bo pilujemy go bardzo i naprawdę nieczęsto się spotykają.
Tak bym chiała sprawdzić, czy w innym miejscu (bez Marcysia) jadła by :(
Nie jest to możliwe - jeśli ją gdzieś dać to na stałe, i do domu bez innych zwierząt. Dość już przeszła.
Oj Liza, Liza co ja mam z Tobą zrobić :(

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt gru 19, 2003 0:26

Tak jak napisałam w zmienionym tytule, zaczynam poszukiwania nowego opiekuna dla niej. Nie "po świecie" - gdzieś w kręgu rodziny, znajomych.
MUSZĘ znaleźć i znajdę. Muszę sprawdzić, jak będzie zachowywała się gdzie indziej, tam gdzie będzie sama.

Wet nic na razie nie stwierdził. Miała usg robione, osłuchana, obmacana, dostała zastrzyk baypramu (nie wiem już jak to się piszę - napisałam źle wiem). Dostała też zastrzyk który przez kilka dni będziemy powtarzać - może zaczyna się gdzieś jakiś stan zapalny - jeszcze taka "nadzieja".
Jest chuda, ale nie jest jeszcze z tym tak tragicznie. Niemniej, jeżeli jej jedzenie bedzie wygladało tak jak wygląda to może być tragicznie. Jest słaba.
Bardzo mi jej żal. Muszę jak najprędzej znaleźć kogoś, kto zgodzi się ją wziąć - choć na jakiś czas, chociaż dla sprawdzenia.
Jest jej tu źle, od początku było jej tu źle :( Nie myślałam, że jakiemuś kotu bedzie tutaj tak źle, jest mi bardzo przykro :placz:

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt gru 19, 2003 0:29

Nelly - jeśłi już udaje Ci się karmić ją na siłę, to kup saszetki dla rekonwalescentów! To jest b. kaloryczne jedzenie i jest szansa, że się wzmocni na tym!
A na pobudzenie apetytu Clanohepar (też nie pamiętam jak to się pisze 8) ) moja wetka podaje.
A dostała lek odpornościowy - Baypamun.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, elmas, Patchi, Patrykpoz i 95 gości