Strasznie mi go szkoda. Strasznie. Nie wiem co takiego Neko ma w sobie, że cały dzień o nim myślę.
Dziś niestety długo mnie nie było w domu, na czym wszystkie kotuchy ucierpiały. Są stęsknione, niedopieszczone, niewybawione.
A to co zastałam u Nekusia...
Cała łazienka w kupkowej papce. Cała, łącznie ze środkiem wanny (zwiedzał najwyraźniej) i cała pupka i tylne łapy Nekusia w kupce
Jak on bidulek to odczuwa, czy czuje tylko dyskomfort czy już ból? Czy go boli jak wychodzi kupka? No i jak mu pomóc?...
Straszna bidka.
Z siuśkami też jest różnie: po powrocie jedne siuśki na podłodze, drugie - w kuwetce. Czyli wie do czego jest kuwetka. (do tej pory nigdy nie miał, więc uczy się jak mały kociak, poza tym jak miał notoryczną biegunkę, to i kuwetka by nie pomogła. Robił gdzie musiał.) Mam nadzieję, że załapie, że w kuwetce jest najfajniej i będzie zdążał.
Największe postępy są w oswajaniu. Dzicz już poszła w las, teraz zostały miziaki. Mruczy to to, trampluje, można wytarzać uszy, brodę, brzucho. Normalnie szok. Nawet tą pupcię dał sobie umyć i tylko raz mnie lekko zębami szczypnął, bo pewnie coś zabolało. I patrzy mi w oczy i mruczy. A ja w tych oczach mimo, iż Neko chyba sam zaczyna odczuwać bezpieczeństwo, nadal widzę ten kilkumiesięczny strach. On chyba był sierotą w ogóle - nie wie co to jest łapanie myszki, mycie się. Chyba nie miał mamy, która by go nauczyła.
Mam zdjęcia z sesji miziankowej. W chwili większej przytomności przeniosę na komputer i wstawię. Zdjęcia super - brzucho nawet będzię
