Witam wszystkich
Tygrysek Tuptuś miewa się coraz lepiej. Okupuje na spółkę z Sirią (szylkretowa tymczaska ze zdjęcia) jeden z domowych foteli w dzień a na noc wydzierżawił sobie znaczną część mojego łóżka

(nie przyjmuję więcej tymczasów, bo sama za chwilę będę musiała iść spać do schroniska

).
Apetyt mu dopisuje wyśmienity, przy tym mądry z niego chłopiec, bo nie rzuca się łapczywie a w zamian często podjada. Efekty już widać bo jego waga sprzed pół godziny to 1,40 kg

(poniedziałkowa dla przypomnienia 1,2). Jest wesołym pieszczochem. Z futerkiem, jak już pisałam doszliśmy do ładu. Odparzenia znikają. Rzeczywiście obecnym największym problemem są oczka (co jednak u persików nie jest wielką anomalią). Na szczęście nie ropieją, ale są mocno podrażnione=mocno łzawią i wymagają częstego przeczyszczania i staranniejszej pielęgnacji. Pewnie jeszcze potrwa parę dni zanim sytuacja się unormuje. Na badania jedzie w poniedziałek, bo mieliśmy trudności ze skontaktowaniem się z lekarzem-specjalistą. Na razie na całe szczęście nic niepokojącego się nie dzieje, więc spokojnie przebadamy się po weekendzie.
Szylkrecia
Siria też miewa się całkiem nieźle, jest bardzo komunikatywna i niesłychanie mizialska. Są jeszcze momenty, że staje się bardziej płochliwa, ale na całe szczęście nie straciła poczucia bezpieczeństwa i zauwania do człowieka (na całe szczęście w schronie zawitała tylko na parę godzin). Od początku jadła bez problemu (co prawda chwilkę je zajęło zaakceptowanie suchej karmy i preferowała puszki a jeszcze lepiej nasz obiadowy kotlet, ale szybko podejrzała pozostałe kocie osobniki

i teraz pałaszuje wszytko). W przyszłym tygodniu czeka ją jeszcze sterylizacja i jak dojdzie do siebie będziemy mogli jej poszukać troskliwego domku stałego.
Co do
Mikuni to trudno mi cokolwiek jeszcze jednoznacznie powiedzieć. Nadal siedzi schowana za łóżkiem i bardzo skarży się kiedy ją wyciągamy. Mam wrażenie, że jest już odrobinkę spokojniesza na rękach, ale nadal chowa się i ma szklisty wzrok. Lepiej reaguje na głaskanie. Nie zsiusiała się też już dzisiaj (wczoraj rano i wieczorem posiusiała się pod siebie). Wczoraj wieczorem udało się ją skusić dwoma kawałeczkami suszonego mięsa (przysmak bodajże Royala przepraszam, ale nie mam siły już sprawdzać). Nie poszła niestety na żadne surowie mięso, rybę ani nawet na wędlinę. Dzisiaj wieczorem dostała pastę (ślicznie dziękujemy za szybki odzew i pomoc) i początkowo marudziła, ale po jakimś czasie rzuciła się na miskę z jedzeniem i spałaszowała w zastraszającym tempie wszystko (wczoraj przysmak też łapczywie połykała), czyli musi być bardzo głodna (z drugiej strony dzięki Bogu, że ma jeszcze taką potrzebę jedzenia, która z nią zwycięża). Na jej korzyść przemawia też to, że została oddana w dobrym stanie. Pani doktor pociesza, że kotka jest po prostu potwornie przerażona i jak się jej trochę ustabilizuje środowisko odzyska poczucie stabilności i zacznie normalnie funkcjonować. Mam nadzieję, że po żelu trochę jej puści to całe napięcie i będzie jej lepiej się oswajać.
Jeszcze raz baaardzo wszystkim dziękujemy za wsparcie

i będziemy się starały na bieżąco informować o naszych podopiecznych.