Jesteśmy w domu

Lorka jest przytomna, cały czas chodzi sobie, chwiejnie bo chwiejnie ale chodzi. Wypiła duzo wody, troszke też zwymiotowała. Ma kaftanik zawiązywany na pleckach i przez to jest taaaaka chudziutka

Odebraliśmy ja o 19.30 - przytomna siedziała sobie na rekach u lekarza

W środę jedziemy na zastrzyk z antybiotykiem i przeciwbólowy. W ogóle jestem zaskoczona jej fantastycznym stanem, wskoczyła już na fotel i na łózko, dupka troche spadła ale dała radę

Och, dobrze, że poszłam do tego Lancetu - kliniki, przy tym lekarzu jakoś czułam się spokojna...
Teraz tylko niech mi Okruszek mój zdrowieje

Aha, rana ma koło 6,7 cm, z tego co mówił lekarz. Na razie Lorek kaftanika nie ściaga i mam nadzieję, że tak zostanie

Dziekuję wszystkim za kciuki
