Witam Serdecznie Dziewczyny.

Ja zwykle póżno, ale jestem.Bardzo, bardzo się cieszę ze JESTEŚCIE.Tak tu dzisiaj przyjemnie i miło...Aż się czyta z radością.

Kociaczki nakarmione. Ja niestety chora. Powódż wychodzi ze mnie.No ale dam rade.Muszę. Dziś ciepła noc u nas. Kociaczki na działkach już się trochę odstresowały i nie rzucają się na jedzonko, jak ostatnio. Zwłaszcza te na moich działkach.Aż mnie przerażało, że jedzą tak nerwowo tak szybko.Trochę mnie ta choroba zaskoczyła, bo miałam szersze plany, w związku z tym ze Mąż przyjechał na kilka dni. Ale postaram się zrobić jak najwięcej.Oczywiście z Jego pomocą.
Kociaczki na naszych działkach, mam na myśli teren, gdzie ja mam działkę ,są jakieś takie inne po tej powodzi...Dużo się łaszą, są takie....słowa mi brakuje.Sama nie wiem jak to ująć. Taki Czaruś na przykład to daje mi się brać na ręce. Podejrzewam ze kiedy uciekał przed wielką woda biegł na wcześniejsze działki. Tam woda nie podeszła aż tak wysoko.Były tylko kałuże, czasem woda tylko po kostki. U nas było do ud, a droga na działkę przypominała wielką rzekę. Naprawdę mało przyjemny widok. To wielki strach nie tylko dla kotów ale i ból dla Karmicielek, które nie mogą dotrzeć z jedzeniem.Wrócę jednak do Czarusia. Zanim zeszła u nas woda a trwało to kilka dni czekałam na pojawienie się wielu kotków, które zaginęły. Najbardziej martwiło to, że są gdzieś odcięte od lądu. To że są głodne i przerażone.Czaruś odnalazł się po czterech dniach.W dodatku w zupełnie innym miejscu. Zdążył już poznać JP, Miłkę, Zosię, a nawet stanął twarzą w twarz z Tajfunem.A spotkać Tajfuna na swojej drodze to duże ryzyko.Tak się Czaruś ucieszył na mój widok, tak sie turlał w tym błocie, że nie mogłam uwierzyć ze to ten sam Czaruś.Zdziwiło mnie jak jadł. Rzucił się na jedzenie ale nie potrafił jeść.Zjadł trochę.Odbiegł. Za chwilkę podbiegł i zabrał kawałek. Poleciał z nim gdzieś zostawił i przyleciał po następny. Zal mi go było, bo czułam że najadł się chyba dużo strachu. Schudł przez te kilka dni.Czaruś poznał już praktycznie wszystkie kotki witające mnie na drodze dojazdowej.Pięknie tuli się do Diany, adoruje Ślepka, a nawet przekomarza się z JP.Tak sobie myślę po cichu, że to była dla Czarusia taka wycieczka , dzięki której ma teraz wielu nowych znajomych.Wycieczka która kosztowała go jednak wiele....I co jeszcze Czaruś tuli się do Misia, tego co był uwięziony podczas powodzi na budce z prądem.Wcześniej się nie znosiły... Teraz Czaruś jest już codziennie. Czeka i je dużo spokojniej...