No i minęła pierwsza noc z otwartymi drzwiami od łazienki ...


Położyłam się i nadsłuchuję ... I co słyszę?

No oczywiście syczenie, warczenie, bulgotanie kocisiowe w łazience.
Przez pól nocy nadsłuchiwałam i już nie wiedziałam co lepsze, czy to jak słychać kotforki czy to jak jest cicho.
BARDZO korciło mnie aby wstać i rozłączyć towarzystwo, ale się powstrzymałam, chociaż tylko ja wiem ile mnie to kosztowało. Krzysiu spał

Rano, obudziłam się przed godziną piątą i zaskoczyła mnie cisza panująca
w mieszkaniu


A tu cisza. Zasnęłam więc, nie sprawdzając co w łazience chociaż kusiło mnie aby wstać i zobaczyć co jest grane. Zasnęłam jednak. Po kilku minutach się obudziłam czując, że Szczęściarz śpi między nami. Nagle rozległo się po pokoju "tup tup tup" . Tego było Szczęściarzowi za wiele. Zeskoczył z łóżka i się zaczęło molestowanie Kocisia. Co ciekawe Kociś nie uciekł do łazienki, tylko krążył po pokoju. Patrzę i co widzę, Szczęściarz robi wokół Kocisia w promieniu 1 metra takie powolne kółka, krąży koło niego jak jakieś lwisko.
Kosiś syczy, warczy, pokazuje zębiszcza, ale nie ucieka. Ja mam serce w okolicach przełyku. Krzysiu się przebudził, posłuchał co się dzieje, zapytał "która godzina?" i ... zasnął

Tak się zastanawiam o co chodzi w tych ich podchodach, Szczęściarz nie wykazuje agresji a Kociś się go boi.
Może było tak, że koty które Kociś do tej pory spotykał na swej drodze robiły mu krzywdę i nie zna co to zabawy z innym kotem? Czy kiedykolwiek przestanie się bać Szczęściarza?



Dziś lub jutro Kociś jedzie do szczepienia a i o kastracji Szczęściarza pewnie trzeba będzie porozmawiać.