AAAAAAA...! Ratunku! Kto mnie uratuje od tej namolnej, miziastej kocicy??
Od rana koncert za drzwiami. Wieczorem koncert. Po przyjsciu do domu, jak tylko uslyszy, ze ktos juz jest - miauczenie i spiewanie w roznych tonacjach. I po co? Ano po to, zeby ktos w koncu raczyl do niej przyjsc i sie zainteresowac. Jak jestem w srodku to wszystko ok. Kicia lazi, ociera sie, mruczy, turla. Wystarczy, ze sie podniose, zeby wyjsc i przestane glaskac, to leci za mna, zaczepia pazurem i patrzy wymownie. ::D
A ze nikt nie nauczyl jej delikatnosci, to wyglada to troche jakby atakowala.
Miska automatyczna jest fajna. Siedzimy, miziamy... I nagle slychac odglos przesuwajacego sie pojemniczka. No to kicia rzuca wszystko i leci do michy.
Jaki strach przed miska, jak to pisza niektorzy? To juz odruch - bedzie zarcie i trzeba szybko leciec!
Otwieram jej drzwi, zeby mogla wychodzic, ale byle ruch ja ploszy. Chociaz jest ciekawa i kilka krokow odchodzi od drzwi. Ale jak cos, to pedem wraca z powrotem.
W przyszlym tygodniu przyjedzie po nia maz pani z W-wy i kicia pojedzie do nowego domku.
