W tej chwili jestem w takim stanie, że mam dość wszystkiego.Ale od początku.
Pojechałam tam z K.Małych kotów żadnych nie było, więc poczułam ulgę.Ale znając życie pewnie jakies tam maluchy gdzieś są tylko matka ich jeszcze nie wyprowadziła.
Kotów było 6, w sumie te same, poza jednym czarno-białym.Naleśnik też była.Z brzuchem tak samo ogromnym jak w połowie maja.Więc co to

Ciąża, robale, choroba
Koty średnio były głodne, ale na śmietanę jak zwykle się rzuciły.
Stwierdziłam, że złapię coś, żeby ciachnąć, wyleczyć.Padło na czarno-białą kotkę.Położyłam trochę suchego do transportera, kotka podeszła, K.wepchnął ją do środka i pojechaliśmy do domu.Kotka ogólnie grzeczna, nie rzucała się, troszkę pomiauczała w aucie.
Teraz śpi w transporterze.Zjadła, wypiła i bidula zasnęła.Jest bardzo spokojna.
Nie wiem co dalej z nią.Ogólnie dostałam ochrzan od wszystkich (poza kochaną babcia ).K. stwierdził, że to pomaganie to fanatyzm, mama się wściekła, bo myślała, że przywiozę jakieś maluchy a nie dorosłego kota, stary też nawrzeszczał.
Jutro ide z rana do weta.W najgorszym razie kotka będzie u mojej babci.Chciałabym jej jednak dom znaleźć a nie wypuszczać po zabiegu (teraz na pewno jej nie odwiozę-bidula ciężko oddycha, potrzebuje antybiotyku).
Obawiam się, że może być w ciąży i będę musiała szukać innego weta, bo moj ze względów etycznych ciężarnych nie ciacha.
Wkręcam sobie jeszcze, że kotka karmi a ja ją zabrałam i teraz jej małe umrą z głodu.
Ja się do tego chyba nie nadaję

Przerosło mnie to wszystko.