U mnie w zasadzie obeszło sie bez bólu przy dostawach nastepnych kotów.
Pierwszy był Franek bardzo malutki z kocim katarem i prawie umarty. Gdy był już u nas rok pojawił się Zuzek- znaleziony na ulicy przez młodszego syna. Przywitanie było natychmiastowe, lizanie i przytulanie.
Ponieważ u nas co rok to prorok a więc znowu po roku pojawił się Kazik - odebrałam go narkomance siedzącej na schodkach na moim podwórku. On był naprawdę maleńki. Nie widziałam jeszcze takiego maleństwa. Karmiłam go przez 1,5 miesiąca strzykawką. Ponieważ był tak maleńki to spał w kartonie - przykryty kocykiem a Franek i Zuzek bez przerwy go obwąchiwały. Przy tym trzecim dokoceniu poszło ja po masle ponieważ on był tak malutki, że aż starsze nie mogły na niego prychać (chyba o tym wiedziały)
Jak juz raz wsponiałam co ro to prorok. W tym roku w lecie pojawił się Tolek. Urodził się w piwnicy mojego bloku. Kocia rodzina dokarmiana była przez cały czas przez moją koleżankę. Mama została po odchowaniu 3 małych wysterylizowana a małe trafiły do domków zastępczych a potem porozchodziły się po świecie. Tolek trafił do mnie i tu był największy problem. Kazik ten najmniejszy od narkomanki mający już teraz rok. Prychał, darł się i machał łapkami, nawet nie chciał koło gościa jeść. Ale trwało to dokłandie 3 dni. Teraz to para największych przyjaciół-żyć bez siebie nie mogą.
Ale, ale to jeszcze nie koniec. Po dwóch miesiącach bytności małego Tolka czyli miesiąc temu, koleżanka Ania, która dokarmia dzikie koty znalazła na terenie Politechniki w swoim dzikim stadku biednego kota,. Był tak chudy, że nawet lekarze dziwili się, ze jeszcze żyje. Do tego nie chodził na dwie tylne łapy. Cały biały z ciemnym ogonem. Zajęłyśmy się nim- ma na imię Stefan. Przyniosłam go oczywiście do domu. Przed operacją powłóczył tylnymi łapkami ale przemieszczał się jakoś. Koty moje bardzo zainteresowane ale nie dokuczały mu. On natomiast strasznie na nie prycha ale ze starchu. Ogon ma podkulony strasznie. Po operacji przez wiele dni nie chodził, doczołgiwał się tylko do kuwety.Natomiast Kazik znowu Kazik (od narkomanki) strasznie go zaczął atakować. Stefan jest teraz odseparowany i mieszka u syna w pokoju. Ponieważ nie jest jeszcze w pełni sił bardzo się boję żeby go nie zlały bo nie miałby żadnych szans na obronę. Ale nie wiem jak to będzie. Nie mam pojęcia czy go zaakceptują. Bardzo bym chciała, bo jest kotem wyjatkowym. Takiego to ze świecą szukać. Trzymajcie kciuki za ich dogadanie.