ja dziś przeżyłam koszmar

nocno poranny. kładąc się wczoraj spać, o prawie normalnej porze czyli ok 2 w nocy myslałam sobie że pośpię spokojnie i w tej szczęśliwości zasnęłam na ... godzinę .
Maluchy zaczęly płakac przeraźliwie w łazience. Wygłaskałam, nakarmiłam , ulga. Chwila do podusi, słyszę ogromny huk . To w innym pomieszczeniu koty zwaliły ogromna donicę. Ale zanim się o tym dowiedzialam to lęk mial wielkie oczy. Myslałam , że może Kuba padaczkowy mial atak i coś zrzucił albo staruszka mrówka spadła ze schodów albo nie wiem już co.
Po ogarnięciu tego problem nowy bo sunia Mrówka w środku nocy chce siusiu:(((
Wreszcie położyłam się i chyba zasnęłam gdy uslyszałam dziwne i nierówne kroki. zanim do mnie dotarło co to potrwało chwilę bo mózg nie dzialal. Jak zadziałal to zobaczyłam izolowanego w drugim pokoju kota Fabiana , kotka utykającego na trzy łapy, ktory wchodził do mnie do sypialni. Byłam zdziwiona i kocurek też:)) Przeciąg otworzył mu drzwi;(
Potem to już za bardzo nie wiem co się dzialo. leżąc w łóżku, zakładam, że prawie spałam czułam jak Sabinka próbuje wydrapać mi nogi spod kołdry:( Fajna zabaawa
Śniadanie zjadłam owijając Mówce łapę bandażem , prosząc by nie zdejmowała i znów owijając i znów prosząc a potem prosząc Kubę aby nie ściągał jedzenia kotów z szafek kuchennych. Koszmar. A i jeszcze mąż nagotował sobie miecha jakiegoś i woń niosła się po domu i to upiękniło moje wegetariańskie sniadanie juz kompletnie:(