Bardzo mi przykro z powodu Rusłanka
Wiem, że żadne słowa nie zmniejszą Waszego bólu. Pięknie o niego walczyliście.
Wierzę, że Rusłan jest z Wami. Wierzę, że po śmierci koty w jakiś niewytłumaczalny sposób towarzyszą nam.
Po śmierci Norki miałam dwie dziwne sytuacje.
Gdy kota żyła, prawie zawsze miałam otwarte drzwi do pokoju- bo gdy je zamykałam, Norka od razu protestowała. Parę dni po śmierci Noruni był przeciag więc przed snem drzwi zamknęłam. Obudziło mnie charakterystyczne dla Norki drapanie w drzwi więc wstałam, żeby je otworzyć. Drapanie było coraz głośniejsze więc przyspieszyłam, bo przecież kotek się niecierpliwi. Dopiero po otwarciu drzwi, gdy nie zobaczyłam jej, z całą mocą przypomniałam sobie, że przecież już jej nie ma.
Z kolei po paru dniach usłyszałam myjącego się kota pod moim łóżkiem. To było bardzo wyraźnie słyszalne, a nie miałam wtedy żadnego kota ani innego zwierzaka. Nie zajrzałam pod łóżko- wiedziałam, że jej tam nie ma. Po prostu leżałam i słuchałam. Bardzo świadomie słuchałam...
I jeszcze dziwny sen: około dwa miesiące po odejściu Norki przeprowadziliśmy się. Norka towarzyszyła mi przez kilkanaście lat. Trudno mi było nauczyć się funkcjonować bez niej, a tu jeszcze przenieśliśmy się do nowego mieszkania, w którym wszystko było nowe, nie było żadnych ulubionych miejsc Norki więc było obce. Do czasu aż jednej z pierwszych nocy przyśniła mi się Norka. Weszła do tego mieszkania, obwąchała wszystkie kąty, aż w końcu przyszła do mojego pokoju i spojrzała mi w oczy, jakby mówiła: "ok, podoba mi się. Mogę tu mieszkać" Wiem, to był tylko sen, ale poczułam wtedy niesamowity spokój.
Nie wiem czy to wyobraźnia płata nam takiego figla. Ale ja przez jakiś czas bardzo wyraźnie czułam obecność mojej kotuni...
Myślę, że Rusłan też przy Was jest i że jest wdzięczny za wszystko co dla niego zrobiliście.