... jak to z "obrzydliwą" było
ul. Wschodnia 23, nasze (moje i mariji) wcześniejsze spotkania z "obrzydliwą"
viewtopic.php?f=1&t=122271&p=8062632&hilit=wschodnia#p8062632viewtopic.php?f=1&t=122271&p=8220777&hilit=wschodnia#p8220777początek lutego (chyba)zadzwoniła "obrzydliwa"
poznałam "obrzydliwą" po głosie (nr telefonu był inny niż ten, który kiedyś zapisałam)
"obrzydliwa" powiedziała, że idzie do szpitala i czy ja mogłabym jej pomóc coś zrobić z jej 7 domowymi kotami
powiedziałam "obrzydliwej", że
- może Pani dać klucze komuś zaufanemu
- może Pani spróbować przetrzymać je w Schronisku
odniosłam wrażenie, że żadna z moich propozycji nie przypadła "obrzydliwej" do gustu
"obrzydliwa" bardzo dużo mówiła
"obrzydliwa" bardzo długo mówiła
ale ja, dobrze wyszkolona przez annskr, pozostałam niewzruszona
pod koniec monologu "obrzydliwej" udało mi się zadać pytanie:
- a co słychać z kotką, którą próbowałyśmy łapać w zeszłym roku?
"obrzydliwa" odpowiedziała:
- nie wiem, ja jej już od dłuższego czasu nie karmię
... acha, powiedziałam i się rozłączyłyśmy
potem to już poleciało i nawet nie pamiętam jakie i od kogo mijauł'am informacje:
- a to, że "obrzydliwa" próbowała się już kiedyś pozbyć dwóch kotów, wywożąc je gdzieś
(na szczęście z tego "gdzieś" wróciły)
- a to, że kotka mieszkająca na podwórku "obrzydliwej" przychodzi na posiłki na drugą stronę ulicy
- a to, że "obrzydliwa" jest gotowa wywalić swoje domowe koty na podwórko
i tu już zaczyna się lutowa przygoda annskr z "obrzydliwą"
ja natomiast:
23 luty 2012, miejsce w/w, 6:00 ranood kogoś dowiedziałam się, że na podwórku "obrzydliwej" mogą być dwa koty (w/w kotka i "ktoś")
spoko, myślę sobie
mam dwie łapki więc, w jednej łapce łapka w drugiej łapce dwa kontenery - dam radę
dałam
dotarłam
kotka siedziała na murku
rozstawiłam majdan
wkroiłam wkł (czytaj: wędzona kurzęca łydka)
zapaliłam papierosa
kotka (w ciąży) wstała
kotka (w ciąży) wyjadła ścieżkę
kotka (w ciąży) weszła do łapki
... zacuklik! (tak się kiedyś mówiło na moim podwórku, jak się chciało zamarkować zamykanie nieistniejących drzwi w nieistniejącym domu)
żeby nie zmarnować za dużo papierosa, dopaliłam go
wyjęłam aparat
... pstryk, pstryk, pstryk!



zacuklik działa!
przepakowałam
chyba, zza firanki, obserwowała mnie "obrzydliwa"
poczekałam na znajomego z dużym autem
... już o 7:00 (ku wielkiemu zdziwieniu Pani Sprzątaczki) byłam w pracy!
... mry!