Czarny Bobi robi postępy: mniej się chowa, bawi się z innymi kotkami, lubi głaski i mizianki.
Apetyt dopisuje, wpadek nie zauważyłam, może chodzi do kuwetki (jakoś marnie mi wychodzi śledzenie go, muszę się bardziej przyłożyć). Macałam brzuszek, ma miękki, niebolesny więc chyba się wypróżnia ale to dziwnie, żeby tak od razu? a tam przez trzy miesiące robił poza kuwetą. Dziwne...
Fredzia już nie biegunkuje, apetyt oki, bawi się, ciągle jeszcze czasem chowa się za łóżkiem ale juz jakby mniej. Lubi głaskanie, tak cudnie się przy tym pręży i dupinkę do góry podnosi, słodka jest chudzinka.
Klarunia wczoraj nie miała humoru. Na głaski w budce pozwoliła ale jak ją chciałam wziąć na ręce to spanikowała i musiałam ją dać z powrotem do klatki.
Nie wiem, może powinnam ją wziąć do weta tylko to bedzie dla niej kolejny stres. W planach miałam najpierw wziąć na szczepienie Fredzię a Klaruni na razie nie brać, żeby w domu się odstresowywała.
Nie wiem, czy wczoraj nie zrobiłam kroku wstecz z tą próbą wzięcia jej na ręce.
Chciałam ją wytulić trochę, wygłaskać, żeby poczuła ciepło człowieka, koty z reguły to lubią.
Już nie wiem, co powinnam zrobić, żeby były kolejne postępy w oswajaniu jej.
Czy samo głaskanie w budce pomoże jej?
Z ręki wczoraj też nie chciała jeść więc zostawiłam w miseczce, po jakimś czasie wyszła z budki, na tyle, aby dosięgnąć i zaczęła jeść, co chwila przy tym rozglądając się na boki i patrząc na mnie (siedziałam tuż przy klatce na podłodze).
Pozostałe kotki pomału zaprzyjaźniają się z Fredzioliną i Bobim (z wyjątkiem oczywiście Myszki

)