Majorko, dostaniesz ode mnie długiego maila okraszonego zdjęciami, daj mi jeszcze z dwie doby na odnalezienie się w mokrej polskiej rzeczywistości

. Pokrótce odpiszę już teraz: kociaki czują się dobrze, jedyne, co im doskwiera, to uporczywa grzybica - niby wszystko zarasta, ale Williemu wczoraj wyskoczył nowy placek na uchu - w tym samym miejscu tego samego dnia wyskoczył placek mojej prywatnej Walusi. Z kolei będąca pod moją opieką Szansa złapała wczoraj malutki placuszek na tylnej łapce - w tym samym miejscu, gdzie już ładnie zarasta futerkiem placuszek Chase'a. Oba placuszki uszne są na uszkach lewych, a placuszki łapkowe na łapkach prawych. Ironicznie symetrycznie.
Nieduże to i porządnie przeze mnie smarowane, ale fajniej by było, żeby już znikło

.
Willi niestety odkąd dostał pierwszego placuszka i został wysmarowany bardzo się wycofał - taki z niego nerwus

. Ale codziennie przychodzi do mnie na głaskanki - zawsze gdy jestem przy komputerze, i zawsze w określony sposób. Wobec innych jest niestety mniej wylewny. Teraz właśnie gonią się z Chase'm po całym mieszkaniu, tupiąc niemiłosiernie. Stachurce, która zamieszkała z moimi milusińskimi podczas mojej nieobecności udało się utuczyć Chase'a - ogłaszam niniejszym, że już nie jest chudzielcem

.
Numer konta pojawi się niedługo, dzisiaj uzyskaliśmy numer REGON niezbędny do założenia konta

.