Moze trochę historii? Skąd się wzięły kocięta z lasu?
A więc - na pocztę FFA przyszedł mail:
"Mam b.poważny problem z kotami i nie mam z nikąd pomocy. Mieszkam w Sokolnikach i jedna z kotek już trzykrotnie pozostawiła u mnie na posesij kotki. Jest jch już 10 sztuk. Wie że je i ją dokarmiam to dwa razy do roku zostawia na opiekę dla mnie każdy miot. Jedynym rozwiązaniem było by nie dokarmiać tak radzą ludzie ale aż serce boli jak zwierzak jest głodny. Prosiłem władze w Ozorkowie o wyłapanie tych kotów do sterylizacij ale nie mają transportu a ja jestem inwalidą na wózku to sam je nie dam rady wyłapać i jeszcze muszę sam zapłacić za sterylizacje. Brakuje mi pieniędzy na karmę a gdzie można sobie pozwolić za 750pln renty na inne wydatki. Proszę o pomoc. tel ...... nazwisko...... mail ..."Zadzwoniłyśmy, pan brzmiał sensownie, pojechałyśmy. Doemk w lesie, pan mieszka sam, jest na wózku, koty na tarasie. Maluszki Aga złapała "przypadkiem", na dorosle czekalyśmy z dwoma klatkami kilkka godzin, bez skutku, krążyły, wąchały, wejść nie chcialy.
Mamy deklaracje pomocy łapaczowo-transportowej forumowej, za którą bardzo dziękujemy, to wielkie wsparcie, ale wszyscy jesteśmy w Łodzi, dojazd tam to ponad godzina w jedną stronę.
Na razie klatki zostały, pan ma łapać, sterylizować w lecznicy do której ma stosunkowo blisko - spróbuje sam dowozić.
Czekamy.
I dla ozdoby watku maluszki:
Gburia-Furia - śliczna, szara wyrażi pręgowana, z pięknym rysunkiem wokół oczu i czarnym noskiem, zresztą pozostałe mają rysunki i noski identyczne.

Różyczka - spokojna i nieśmiała, delikatna burasia, za to jaka piękna:

Bulbo - też wrzaskun i pyskacz, prześliczny srebrny z białymi dodatkami:

I pingwinek Lulejko, największe cielę z całej czwórki, nie syczy, nie drapie, spokojnie poodaje się tarmoszeniu:
