Jeszcze tylko kilka słów:
Milly przeniosła się z górnego łóżka (piętrowe) na dolne, również opatuliła się. Leżała tam, leży i teraz, obok jednej z nas. Druga pisze. Początkowo raz fuknęła, tak odniechcenia, ale szybko przekonała się, że nie warto. Podczas głaskania, w pierwszych chwilach, była bardzo czuja, ale widać, że miała ochotę na ciąg dalszy. Kilka sekund później rozluźniła się, zaczęła ugniatać, a następnie - ku naszemu olbrzymiemu zdumieniu - puściła baranka. To pierwszy dzień - nowe miejsce, za sobą długa podróż - dzień pełen wrażeń. Jutro może być lepiej (bo naprzykład schronisko ją przytłaczało, dlatego tak uciekała), może być też gorzej (bo dziś jest w szoku i tak odreagowuje). Narazie to kot zagatka.

Co nie zmienia oczywiście faktu, że jest płochliwa, nieufna i przestraszona, chowa się przy dżwięku otwierania drzwi pokoju, kroków itp. Narazie zachowuje się zmiennie, czyli tak jak pisałyśmy powyżej. Ale...to pierwsze dzień.