Bardzo dziękuję za uznanie acz ma razie pozostanę na etapie wstępu

Moje życie nudnym nazwać to pewne niedomówienie ale nie chcę tworzyć wyobrażenia że moje dni to stale jakieś dramatyczne przygody z kotami i nie tylko

Ogromna większość czasu to na szczęście nic szczególnie sensacyjnego

Sówka przed podaniem leku przeciwbólowego rano troszkę jakby ostrożniej jeszcze chodziła, ale wkrótce po jego podaniu - wesolutka, skoczna, z apetytem.
Odrobinę żółci widać jeszcze na obrzeżach wnętrza uszu i nigdzie indziej. Miło ze strony losu że tak to się potoczyło. Nerwów ogrom, ale to mało ważne, najważniejsze że finał jest jaki jest

Zuzia w doskonałej formie, niestety z łapaniem moczu mamy problem, wyczaiła że na nią poluję i nie wchodzi do kuwety gdy jestem w pobliżu, przygotowana specjalnie zraziła ją do siebie momentalnie, boję się że zacznie wstrzymywać mocz albo uzna ze w sumie nie musi do kuwety.
To u mnie standardowy problem, łatwiej by mi było pobrać płyn mózgowo - rdzeniowy dżdżownicy niż mocz od kota
One na kilometr czują że ja się czaję.
Zdjęcia Zuzi z dzisiaj:
Zdjęcie reprezentacyjne


I zdjęcie z drugiego boczku, mniej reprezentacyjne ale widać jak porasta


Zuzia odkryła przyjemność z zabawy, gania z materiałowymi myszkami, za piórkami na patyku, pozwala sobie zasnąć głębokim snem na widoku, pośród innych kotów
