Zabiłam mojego kiciusia? / Wojtuś rozrabiaka

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lip 24, 2014 21:51 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

pwpw też tak uważam, zawsze ze zgrozą słucham, że zabiera się kociaka mamie :(
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw lip 24, 2014 22:35 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Bobslej pisze:Ja się jak najbardziej zgadzam że dziecko powinno być z matką ile się da. Właśnie dlatego nazywam f..a tak jak nazwalam:)
Zastanawiam się tylko które z cech moich kotów były spowodowane brakiem matki....Nie zauważyłam nic niecodziennego ale mam niewielkie porównanie bo spędziłam z nimi całe życie.
No i jak maksymalnie zniwelować ewentualne problemy z maluchem którego mam teraz..

Musiałabyś je opisać, ogólnie, jak przy dzieciach, spada pewność siebie, stąd są bardziej narażone na stresy, ale tu też charakter wrodzony ma też wiele do powiedzenia, zależy co trafiłaś z miotu (nie ma 100% zależności, innymi słowy kocię znalezione w 4 tygodniu życia może być stabilniejsze od kociaka wziętego z miotu w wieku 3 miesięcy, to statystyka, więc opisuje, jak postępować, nie daje pewności, sprawdza się dla większości, niekoniecznie pojedynczego przypadku) .. Do tego brak socjalizacji, i albo człowiek umie przejąć w tym zakresie role mamy kociej, albo nie (różnego rodzaju problemy, poczynając od gryzienia właściciela po rekach w zabawie, przez lęk separacyjny, na nie wiedzieć co kot wymyśli kończąc itd) .. lub tez to go (opiekuna ludzkiego) nie dotyczy, bo tylko karmi kota, który swoją aktywność (charakter, neurotyzm, problemy) przejawia na podwórku, bez jego obecności, taki nie zauważy różnicy, bo wiele nie zauważy.. Najważniejsze to przeżywalność, zbyt wcześnie odebrane kocie, to kocie narażone dużo bardziej na śmierć, niż kocie przy mamie, chyba, ze ona egzystuje w złych/zagrażających warunkach.. Trudno to wyjaśnić w dwóch słowach. Ale też nie trzeba badań.. wystarczy wyobrazić sobie, ze dziecię ludzkie ktoś bierze sobie z żłobka, bo chce takie małe.. Nie ważne, ze mogło choć do tych pierwszych oznak samodzielności mieć mamę.. On chce małe :roll: Ogólnie nie powinno tak być i to trzeba zwalczać, chyba, ze nie ma innego wyjścia, mamy nie ma lub miot ma w warunkach, które mu zagrażają. Tyle, ze większość tu szuka, nie małego, potrzebującego, ale w typie rasy, w konkretnym umaszczeniu i koniecznie nie starszego niż 3 tygodnie życia :strach: No taki wymóg po którym ktoś łaskawie przygarnie kompletnie obrobione weterynaryjnie kocie za free :? Nie wiem, co Twoje kotki wyprawiały/wyprawiają, trudno mi ocenić na ile na to wpływ mogło mieć zbyt wczesne oddzielenie od mamy.. tu naprawdę jest spory wachlarz, ale na tyle konkretny by odradzać tak wczesne wydawanie maluchów, dla ich i przyszłego właściciela dobra.
pwpw
 

Post » Czw lip 24, 2014 22:49 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Rozumiem.
A w takim razie jakieś wskazówki dla kociej mamy?
Zaniepokoiło mnie to gryzienie w zabawie po rękach. To źle? Kociak przecież bawi się w ten sposób z rodzeństwem. Ja się bawię z nim bo staram się mu dostarczyć ruchu, zabawy i towarzystwa zastępując rodzeństwo.
Nie wiedziałam że nie powinnam. On to uwielbia, ja też.

Kocice "stare" bardzo odmienne charaktery miały, obie wychowywane przeze mnie w taki sam sposób od maleńtasów a zupełnie różne. I to tak dość skrajne charaktery. Od strasznej wredoty do maksymalnego wiecznego bobaska.
Więc to dla mnie był pewien dowód na to że charakter to charakter, niewiele da się na niego wpłynąć.

Bobslej

 
Posty: 76
Od: Wto lip 01, 2014 9:05

Post » Czw lip 24, 2014 23:48 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Bobslej pisze:Rozumiem.
A w takim razie jakieś wskazówki dla kociej mamy?
Zaniepokoiło mnie to gryzienie w zabawie po rękach. To źle? Kociak przecież bawi się w ten sposób z rodzeństwem. Ja się bawię z nim bo staram się mu dostarczyć ruchu, zabawy i towarzystwa zastępując rodzeństwo.
Nie wiedziałam że nie powinnam. On to uwielbia, ja też.

Kocice "stare" bardzo odmienne charaktery miały, obie wychowywane przeze mnie w taki sam sposób od maleńtasów a zupełnie różne. I to tak dość skrajne charaktery. Od strasznej wredoty do maksymalnego wiecznego bobaska.
Więc to dla mnie był pewien dowód na to że charakter to charakter, niewiele da się na niego wpłynąć.

Charakter się kształtuje, szczególnie w okresie dziecięctwa.. A co do mam kocich, to jednak dają do zrozumienia, czasem boleśnie, podrostkowi, ze takie ugryzienie boli, czym samym oduczając go od takich zabaw.. Kocia mama się nie cyka, wolno jej, gdy za fraki musi kocię przenieść do bezpiecznego miejsca, czy skarcić, bo za bardzo dokucza.. Człowiek musi budować pozytywną relacje, bo nie jest wpisany w biologie (np karmienie cycem), stąd jego możliwości są inne, choćby unikanie kontaktu, a bawienie się za pomocą wędki, gdy kocię gryzie.. Tak by nie utrwalać tego nawyku, ale też nie odtrącać nic nie rozumiejącego sierotki :roll: Jedną sytuacje zaplanowała natura, drugą stworzył człowiek, nie da się jeden do jednego tego przełożyć na życie kocięcia :| Można pomagać, radzić..
pwpw
 

Post » Pt lip 25, 2014 8:37 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Hmmm.
I 12 tygodniowy kot wzięty w odpowiednim momencie nie będzie się próbował bawić z człowiekiem gryzac go itd?
To całkiem nowa kształtująca się relacja z osobnikiem innego gatunku więc wątpię żeby układała się inaczej. Matka uczy kota ze jej się nie gryzie i tyle. Nie przekazuje mu ze z obcymi nie wolno się bawić na całego.
Tym bardziej że kotka uczy kota żeby jej nie szarpać ale dość słabo ingeruje w rodzaj zabawy między kociakami w rodzeństwie. Małe porzucone kocie nie ma rodzeństwa a potrzebę zabawy i nauki "polowania" taką samą.
Ja nie staram się udawać ze jestem jego matką więc wg mnie tu obowiązują nieco inne zasady. Kocie ze mną walczy bo tego naturalnie potrzebuje ale wie już że jak mówię nie to koniec. Rozumie też informacje ze przegina i ma być lżej. Trzeba to po prostu robić z głową a nie ograniczać fizyczny kontakt. Obie "stare" wychowywane identycznie, nigdy mnie nie maltretowaly :) :), przeszła im miłość do takiej formy zabawy jak dorosły.

Bobslej

 
Posty: 76
Od: Wto lip 01, 2014 9:05

Post » Pt lip 25, 2014 11:16 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Przeczytałam cały wątek.
Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty. Współczuję Co mocno.

Biżuterię robisz cudowną. Można takie cudo kupić? Ja kocham się w bransoletkach.

Wojtuś jest uroczy, ma iskierki w oczach no i imię piękne.

wiata

Avatar użytkownika
 
Posty: 269
Od: Wto lip 17, 2007 13:38
Lokalizacja: Rybnik

Post » Pt lip 25, 2014 14:09 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

zulana pisze:Dzisiaj będąc u lekarza na szczepieniu z Wojtusiem usłyszałam koszmarną wiadomość! Otóż ten weterynarz, który uśmiercił moja Zuzię podobno skleił klejem złamaną nóżkę kanarkowi. Ptaszek oczywiście zdechł! Zastanawiam się, czy ten człowiek w ogóle ma uprawnienia do wykonywania zawodu weterynarza..

zulana, wybacz ,że pytam ale ty podjęłaś jakieś kroki przeciw temu konowałowi? Jeśli nie to nie dziwota ,że on robi co chce. Bo nie ty, nie tamci od kanarka, nie kolejni... Każdy nie chce lub boi się lub z góry zakłada ,że nie warto bo nic to nie da. I nie da jeśli wszystko będzie zmiatane pod dywan.
Zwierząt żal.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56005
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Pt lip 25, 2014 14:48 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Bobslej
Jak już Sobie uważasz.. Ja nie uważam, żebym miała jakieś 'specjalne' doświadczenie, choć odhodowałam na smoku dwa kociaki od 3 tyg. życia, tak dla porządku, kociaki tak około 2go tygodnia życia dopiero otwierają oczka. Jeśli według Ciebie, fer jest w stosunku do tych maleństw, oddzielać je od mamy, bo człowiek chce małe, to ja już nie mam słów i nie mam zamiaru tego tu kontynuować, masz inne teorie, załóż własny wątek. Ten jest nie nasz. Dla porządku, kociczka była zrównoważona, bo była wycofana, lękliwa, kocurek, który został ze mną, miał ewidentne problemy, mimo tego, ze dawałam mu nawet więcej niż kocicze, mimo tego, ze wtedy był wychodzący, inne czasy, nie to, ze próbował gryźć, dla własnego bezpieczeństwa dość długo chodziłam w długich portkach, by unikać ataków na moje gołe kostki.. A to naprawdę minimum, problemów było więcej, m.in. miauczenie do ściany i jej atakowanie :roll: Ogólnie był problematyczny. Ale nawet nie to uznałabym za ważne, zwyczajnie biologia tych zwierząt przewiduje, ze nawet w najtwardszych, dzikich warunkach, matka nimi się opiekuje dłużej, mamy to zmieniać, bo małe jest takie słodkie i ktoś je chce (?).. Często to ktoś, kto bierze w swojej świadomości maskotkę, nie żywe zwierze, no takiego pluszaka, który nie będzie się naprzykrzał, bo teraz to człowiekowi nie na rękę, da się odłożyć na półkę do powrotu z pracy :roll: Kociczka, jako ta wycofana z miotu nie miała problemów, poszła do lekarza ludzkiego, czy później okazała się neurotykiem, nie wiem.. Moje miało swoje problemy, które nijak inaczej ale wynikały z porzucenia (ktoś wystawił biedaki przed sklep osiedlowy, w pudełku po butach), było trzecie, nie przeżyło. Owszem i później można popełnić błędy, na, niejako, własne życzenie mieć domowego terrorystę, choćby nie kastrując w czas. Co i tak nie zmienia jednego, nie ma co propagować zbyt wczesnego oddzielania zwierzęcia od matki, bo takie komuś wydaje się bardziej słitaśne :roll: A ile taka osoba, chcąca mieć 3-góra 4 tygodniowe kocię odchowała osesków? Zwykle żadnego, bo Ci którzy jakieś odchowali, zdają sobie sprawę ile niebezpieczeństw na takie czyhało, jak bardzo kruche jest takie życie, zbyt wcześnie oddzielone od mamy? Załóż sobie oddzielny watek i tam dywaguj.. Mi starczy moje doświadczenie i znajomość ludzi, którzy chętnie biorą kociaka, a już podrostka porzucają, bo dorósł.. (powinno brać się kota, nie kociaczka, bo kociaczek dorośnie szybko) by się sprzeciwiać takiemu postępowaniu ... Ale to wolne forum, masz jakąś teorie? Załóż sobie osobny watek dla niej i ją propaguj. Powodzenia. Dla mnie END.
Ostatnio edytowano Pt lip 25, 2014 14:58 przez pwpw, łącznie edytowano 1 raz
pwpw
 

Post » Pt lip 25, 2014 14:58 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Wyraźnie zaznaczyłam jakie mam zdanie na ten temat więc "sobie nie uważam".
Przypomnę w takim razie "kot powinien być z matką ile się da".

Moje gdybanie i zastanawianie się, dotyczy tylko sytuacji w jakiej ja się znalazłam kilkakrotnie (i nie była to moja decyzja niestety).
Czyli takiej że kot nie ma matki i już. Co wtedy robić żeby go nie skrzywdzić.
W żaden sposób nie namawiam do innego postępowania niż jedyne słuszne.

Bobslej

 
Posty: 76
Od: Wto lip 01, 2014 9:05

Post » Pt lip 25, 2014 15:00 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

Bobslej pisze:Wyraźnie zaznaczyłam jakie mam zdanie na ten temat więc "sobie nie uważam".
Przypomnę w takim razie "kot powinien być z matką ile się da".

Moje gdybanie i zastanawianie się, dotyczy tylko sytuacji w jakiej ja się znalazłam kilkakrotnie (i nie była to moja decyzja niestety).
Czyli takiej że kot nie ma matki i już. Co wtedy robić żeby go nie skrzywdzić.
W żaden sposób nie namawiam do innego postępowania niż jedyne słuszne.

Załóż własny wątek. Tyle. Z chęcią go poczytam, bo nie mam najwyraźniej takich doświadczeń jak Ty.
Edit: K na Z .. literówka.
pwpw
 

Post » Nie lip 27, 2014 15:52 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

wiata pisze:Przeczytałam cały wątek.
Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty. Współczuję Co mocno.

Biżuterię robisz cudowną. Można takie cudo kupić? Ja kocham się w bransoletkach.

Wojtuś jest uroczy, ma iskierki w oczach no i imię piękne.


Dziękuję..
Wojtuś jest uroczy, ale to Zule kocham najbardziej..
Biżuteria oczywiście jest do kupienia na zamówienie.
Kontakt do mnie znajdziesz na www.elart-sutasz.pl
Zapraszam.

zulana

Avatar użytkownika
 
Posty: 102
Od: Sob kwi 19, 2014 19:39

Post » Nie lip 27, 2014 15:54 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

ASK@ pisze:
zulana pisze:Dzisiaj będąc u lekarza na szczepieniu z Wojtusiem usłyszałam koszmarną wiadomość! Otóż ten weterynarz, który uśmiercił moja Zuzię podobno skleił klejem złamaną nóżkę kanarkowi. Ptaszek oczywiście zdechł! Zastanawiam się, czy ten człowiek w ogóle ma uprawnienia do wykonywania zawodu weterynarza..

zulana, wybacz ,że pytam ale ty podjęłaś jakieś kroki przeciw temu konowałowi? Jeśli nie to nie dziwota ,że on robi co chce. Bo nie ty, nie tamci od kanarka, nie kolejni... Każdy nie chce lub boi się lub z góry zakłada ,że nie warto bo nic to nie da. I nie da jeśli wszystko będzie zmiatane pod dywan.
Zwierząt żal.


Tak, biorę to pod uwagę.
Niech odpowiednie służby sprawdzą jego uprawnienia.

zulana

Avatar użytkownika
 
Posty: 102
Od: Sob kwi 19, 2014 19:39

Post » Nie lip 27, 2014 19:54 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

zulana pisze:Boje się, że jak zmienię tytuł, to nikt nie zauważy mojego wpisu a w nim nazwiska lekarza, który doprowadza zwierzęta do śmierci.


Zulana, że się wtrącę... jest taki wątek, gdzie polecamy/odradzamy wetów z naszej okolicy:
viewtopic.php?f=22&t=126834&start=135

Jeśli chcesz, żeby Twoje przesłanie było widoczne, to ja proponuję tam właśnie. Lubin to niezbyt duża miejscowość, a w tytule swojego obecnego wątku nie masz nawet jej wpisanej, raczej mało kto będący z okolicy akurat tutaj trafi na nazwisko lekarza, którego odradzasz.

U kogo teraz szczepisz?
..........................♥Tosia&Bazyl♥.........................
ObrazekObrazek
'I had been told that the training procedure with cats was difficult. It's not. Mine had me trained in two days.'

Zapraszamy: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=162710 cz. VI

NatjaSNB

Avatar użytkownika
 
Posty: 5686
Od: Czw lis 08, 2012 10:03
Lokalizacja: dolnośląskie

Post » Nie lip 27, 2014 20:13 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

LubWet Cedrowa 1, polecam, bardzo miłe dziewczyny :)

zulana

Avatar użytkownika
 
Posty: 102
Od: Sob kwi 19, 2014 19:39

Post » Nie sie 17, 2014 19:18 Re: Zabiłam mojego kiciusia?

puk puk

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], kasiek1510 i 123 gości