Postanowiłam noworocznie

odnaleźć własny wątek i przywrócić go do życia.
Bardzo przepraszam za pół roku przerwy, niestety 2014 był dla mnie bardzo trudny i nie miałam ani czasu ani siły na rzeczywistość wirtualną. Mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej, spokojniej.
Przez ten czas dużo się działo i kocio - pewnie nie spiszę wszystkiego teraz z głowy, ale przede wszystkim chcę się pochwalić kilkoma adopcjami.
To, że wyadoptował się Oscypek, Cheddar i Rynsztunek oraz jakieś kociaki - to oczywiście ciesząca, ale jednak norma. Mieliśmy jednak kilka adopcji ciekawszych.
Np. taki Mebel. FIV plus, przypomnę. Trafił na bardzo fajnego opiekuna i w zaledwie miesiąc okręcił sobie wokół ogona również jego Mamę, która poprzedniego kota tolerowała, ale za nim nie przepadała. Teraz - z własnej inicjatywy przychodzi do pokoju syna tylko po to, by pogłaskać Mebla

Mebel po adopcji przeraził mnie na moment sikaniem na łóżko opiekuna, ale na szczęście okazało się, że chodzi po prostu o powrót do bentonitowego żwirku

Wyadoptowała się też niejaka Wściekła, została w swoim DT i zmieniła status. To jeden z naszych najtrudniejszych zwierzaków, o którego się zawsze martwiłam. Jej nieoczekiwane ataki wściekłości przerażały każdego kto miał okazję je choć zobaczyć, a ofiary ataków traciły możliwość chodzenia na jakiś czas... Poza tym jest milutka

Ale najpiękniejsza adopcja ostatniego czasu to Korek. Tak, starszy, bury, lękliwy kocur. Jeden z tych kotów, które choć formalnie są tymczasami i mają ponawiane ogłoszenia - jest traktowany jako "zapewne wieczny tymczas, bo nikt go nie zechce". A jednak

Korek ma spore stado 4-łapych przyjaciół kocich i psich i dwoje fenomenalnych opiekunów. Już po kilku dniach od adopcji zaczęli go głaskać! Niestety przypłacił przeprowadzkę zapaleniem pęcherza, ale pozwolił sobie pomóc i już jest OK.
Z innych spraw - udało nam się przeorganizować funkcjonowanie i rozdzielić "mieszkanie" i "kociarnię". W mieszkaniu mam już dzięki temu znacznie mniej kotów - głównie chore, wymagające specjalnych karm itp. A większość mieszka w pomieszczeniach kociarni - i mają dochodzącą opiekę w postaci wolontariuszy. Staramy się działać w systemie, że każdy ma swój dzień tygodnia, czasem jeden dzień tygodnia dzielą między siebie 2-3 osoby. Dzięki temu jest łatwiej zaplanować działania

Większość wolontariuszy szybko oporządza kuwety, miski i uporządkowanie pomieszczeń, a potem siedzą po prostu ze zwierzakami i je socjalizują. Widać wyraźnie efekty, zwierzaki ładnie przyzwyczajają się do kolejnych osób i przestają się chować jak ktoś przychodzi.
Może ktoś z osób podczytujących forum miały ochotę dołączyć do brygady wolontariackiej? Ja dzięki temu mam więcej czasu na przypadki krytyczne. Bo chyba już przestałam specjalizować się w przypadkach trudnych, przerzuciłam się na te totalnie rozpaczliwe
Spróbuję ogarnąć się ze zdjęciami i zaktualizować listę

ale to jednak sporo czasu wymaga
