właśnie nie wiem-tak jakoś jej klika-stuka-jak się potrząsa kotem to to słychać

tak jak w marakasie z jednym groszkiem
ale ona o tym nie wie -zachowuje się jakby nigdy nic-choć na logikę musi to słyszeć i musi jej to przeszkadzać
ale do weta jadę jutro bo dziś już tej wetki nie ma.
co do Maksia to mówią że pozostałe wyniki nie wskazują ani na anemię zakażną ani na anemię hemolityczną ale oczywiście skoro sobie życzę to zrobią wymaz z krwi w kier hemobartonelli i namawiają mnie na powtórzenie testu ich własnym testem bo upierają się przy sprawdzeniu po raz kolejny (już trzeci) czy to nie białaczka.
średnio mi się to podoba bo wetka od której mam swoje testy twierdzi że nie ma żadnej różnicy-sprawdzali to-poza różnicą w cenie.
kupię mu zylexis póki co bo co do tfx mówią że nie mają dośw.
a w ogóle to odsyłają mnie do prof. Frymusa który wiem że każe mi go uśpić o wiele bardziej niż kiedyś upierał się przy Likierku bo w porównaniu z Likierkiem Maksio wygląda marnie.
A ja mu tego na pewno nie zrobię dopóki będzie się czuł,naszym zdaniem dobrze. Dziś tak się czuje-doskonale wiem że każdego dnia,w każdej chwili może nastąpić załamanie-jeśli to rzeczywiście jest FiP. Ale póki co ma apetyt,uwielbia jak go przytulam-buczy wtedy słodko i tuli się kościstym ciałkiem,patrzy w oczy i wiem że jest szczęśliwy.
Jedyne o czym myślę to zagrożenie dla innych zwierząt w jego pokoju.
Izolowac go nie mogę bo to oznaczało by dla niego śmierć-uwielbia być w towarzystwie innych kotów. Nie bawi się z nimi bo zapewne nie ma na to siły-ale ociera się o nie ciałkiem i splata ogonkami, zwłaszcza z Kocykiem.
Wszystkie koty w jego pokoju są już kwitnące,zdrowe,odpasione,wesołe i z podnoszoną od dawna odpornością-więc prawdopodobieństwa zarażenia jest bardzo małe-jednak nie da się go wykluczyć-i tu jestem w trudnej sytuacji-bo nie wiem co robić.
Gdybym miała go na ostatnie tygodnie a może dni życia zamknąć samego to rzeczywiście chyba byłoby to dla niego gorsze niż uśpienie-nie lubi nawet jeść w klatce a co dopiero w niej mieszkać !
Prawda jest taka że liczę tu też na rady dziewczyn z Palucha od których go mam bo Ich zdanie jest dla mnie w tej sprawie tak samo ważne jak moje.
Poza tym nie jest tak że można powiedzieć że on się nie leczy-wolno ale się leczy-biegunek już dawno nie ma,oczy też się ładnie leczą, niestety cały czas ma zapalne jelita zbite w straszne zrosty i węzeł chłonny-ten po środku kota pod brzuszkiem-wielkości małej pomarańczy.
Antybiotyku nie bierze już 5-ty dzień-jest tylko na lekach na wątrobę i żołądek-zobaczymy czy nastąpi jakiś nawrót jego choroby czy nie.
Póki co apetyt ma szalony co mnie bardzo cieszy.