Pamiętacie dzikiego Krówka?
Nie wiem, co robić?

Od kilku dni otwierałam mu okno sądząc, że się wyprowadzi.
Tak se głupio chyba wyobrażałam, że będzie zachwycony, wyskoczy, pogna w dal, znajdzie metę w opuszczonym domu opodal, będzie przychodził jeść, albo tam będę mu zanosić jedzenie przed nocą, kiedy już psy i koty będą w domu. A kot przerażony zmianą wbijał się pod komodę. Dzisiaj w końcu czmychnął przez okno, bo weszliśmy do pokoju we dwoje (nie w celu wystraszenia go) i tego chyba nie mógł już znieść. Niedawno dopiero zaakceptował moją obecność w pokoju, o ile zachowywałam się standardowo, czyli miski, kuweta.
Właściwie przestaliśmy korzystać z tego pokoju, żeby go nie stresować, czekaliśmy, żeby zrobiło się ciepło, że wtedy go wypuścimy.
Jak Krówek czmychnął, to wbił się pod taras.
Mnie się wydaje, że on nie chciał wyjść nie dlatego, że tak mu cudownie w tym pokoju, gdzie tylko je i wydala, tylko dlatego, że boi się tego, co nieznane za oknem. Co mam zrobić? Może w nocy się wyluzuje? Pewnie powinnam go była wywieźć z powrotem na to podwórko, gdzie go złapałam? Kot długo chorował, był mróz, było mi go żal. Jak go zabrałam z tego podwórka, to nikt już tam kotów nie karmi. Źle to rozegrałam
