Czarny Kocie...(*)....Ruda Łapa i...Kochane rude w domu...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 12, 2011 13:57 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

wydra pisze:Witam,
Marzenia11 – uzurpujesz sobie prawo do tytułu tego wątku „moje koty wolno żyjące…”, prowadzonego przez ciebie prawie od 1,5 roku, skoro większość działań, dotyczących tych „twoich” kotów jest wykonywana przez wiele innych osób, a nie przez ciebie.


Nieprawda. Wykonuję znaczną częśc działan przy tych kotach mimo ze nie jestem zarejestrowaną karmicielką i za wszystko płacę z własnej kieszeni.

wydra pisze:Koty codziennie karmione są przez dwie emerytowane pielęgniarki: p. Ewę i p. Grażynę

Nieprawda. Koty są karmione przez panią Ewę popołudniu oraz przeze mnie w nocy. Pani Grazyna nie zajmuje się karmieniem tych kotow. Być może chodziło Pani o panią Mirkę, ktora jest zarejestrowana w gminie jako karmicielka ale od stycznia nie karmi, nie przychodzi do tych kotow ze względu na problemy ze zdrowiem. Pani Ewa dzisiaj wyjechała na działkę i przez pół roku koty będę karmić tylko ja za własne pieniądze.

wydra pisze: odławianie kotów zainicjowała p. Renata, wcześniej próbowała Jola B. i Irena B.

Kompletna nieprawda - w listopadzie i grudniu błagałam panią Grażynę o pomoc w sterylizacjach i kastracjach kotów. I na moją prośbe zaczęła się akcja sterylizacyjna. Pani Jola B i Irena B wcześniej próbowały złapać kotkę w bloku stojącym prostopadle do mojego, czteropiętrowym.


wydra pisze: Nie masz prawa używać liczby mnogiej w kontekście „złapałyśmy”, bo za tymi działaniami stoi praca innych osób, a nie twoja.

Mam prawo - nie zawsze stoję pod blokiem, ale zima zawozilam i przywoziłam koty po zabiegach, zreszta na Podleśnej spotkałam się nie raz z panią Jolą, wychodziłam z domu i wywoływałam koty z piwnicy, zresztą Szafirka oraz Tygrynia złapały się w mojej obecności.

wydra pisze: Pani Renata - aktywna wolontariuszka Fundacji BP - zainteresowała się tym miejscem wyłącznie z powodu zgłoszenia przez karmicielki problemu nadmiaru kotów i kociaków. Wszystkie odłowione dotychczas koty przebywały pod opieką p. Renaty w jej mieszkaniu lub w lecznicy – większość z katarem kocim wymagała leczenia przed wypuszczeniem do stada po zabiegu (na koszt dzielnicy i p. Renaty).

Nieprawda - pani Renata zauważyła, że łapiemy z panią Grazyną koty i zaproponowała, ze w razie gdy zabieg będzie się odbywał na Staffa, gdzie nie ma szpitalika to ona może u siebie w domu w klatce przetrzymac koty. Zresztą z mojego bloku u pani Renaty przebywała tylko pierwsza kotka, Szafirka, Tygrynia była w lecznicy na Podleśnej, to samo Kubuś. Pani Renata przetrzymywała trzy miesiące koteczkę z parkingu, ktora nie nalezy do kotow w moim bloku. Żaden kot po zabiegu nie był leczony z powodu kk. Można to sprawdzić w lecznicy.

wydra pisze:Obecnie p. Renata opiekuje się „twoimi” trzema kociakami kotki szylkretowej – urodzone w jednej z piwnic na betonie - wszystkie leczone na katar koci (na koszt dzielnicy), jeden będzie prawdopodobnie ślepy pomimo szybkiej konsultacji u okulisty (na koszt Fundacji) i intensywnego leczenia – kociaki utrzymywane ze środków własnych p. Renaty.

Pani Renata je wzięła gdyż akurat była na podworku gdy znalazła kociaki pani Ula, dozorczyni. od razu zaproponowałam wzięcie kotow do siebie, zaproponowałam finansowanie całego leczenia, nawet chciałam dać pieniądze kóre miałam ze sobą, pani Renacie, ale powiedziała, ze weźmie całość już na koniec leczenia. Kupiłam kotom karmę RC Weaning, kocie mleko, znalazłam kociakom dom.

wydra pisze: „właśnie złapał się Fago” – sam się nie złapał – ktoś musiał postawić klatkę-łapkę i odstać swoje pod blokiem - został odłowiony przez p. Grażynę i wykastrowany w lecznicy – ma również katar koci – wrócił do lecznicy na leczenie.

Stałam razem z panią Grazyną - Fago złapałysmy obie, przyniosłam koc itp.

wydra pisze:Kiedy p. Renata, próbując odłowić szylkretkę na zabieg, dostała się jakimś cudem do piwnicy, zastała tam butelki i śmieci (ludzkie) , znalazła również zasuszonego trupa kociaka maści trikolor (to prawdopodobnie siostra tych trzech zabranych przez Nią kociaków) – ja nie dziwię się słowom, jakich użyła w stosunku do ciebie, skoro ty po informacji od p Renaty na temat znaleziska w postaci nieżywego od dawna kociaka powiedziałaś: „sorry Gregory”.

Nie powiedziałam sorry Gregory tylko na informację, że mam sprzatać butelki po wodce oraz deski, papiery i inne śmieci powiedziałam, ze koty na pewno nie piją w korytarzach i ja sprzątać nie będę.


wydra pisze: Pani Renata od kilku dni próbuje codziennie odłowić matkę kociaków - ciemną szylkretkę, jej kotną matkę szylkretkę lub czarną kotną kotkę, nad której zniknięciem ubolewasz od kilku dni (według mnie: okociła się lub umarła przy porodzie).

Mała ciemna szylkretka nie jest kotem z mojej piwnicy. Matka szylkretka, inaczej Ruda Łapa, cały tydzień przed Świętami, sama próbowałam ją odłowić wstając o 6 rano i miałam pozyczoną w tym celu klatkę-łapkę od pani Renaty. chciałam też odłowić kota ze złamaną szczęką.

wydra pisze: Jesteś jedyną osobą z w/w, która mieszka w tym budynku i ma dostęp do piwnicy – nawet tego nie ułatwiasz tym, którzy próbują ograniczyć liczbę kotów.

Nieprawda - za każdym razem kiedy była potrzeba i ochota otwierałam piwnicę pani Ewie lub pani Grazynie.

wydra pisze: Dysponujesz samochodem, a „twoje” koty wozi do i z lecznicy swoim samochodem Jola B. lub p. Renata autobusem.

Kompletna nieprawda. Niedysponuję samochodem. Koty do lecznicy woziła pani Grazyna taksówką, do Koterii tramwajem, a przywoziłam ja autobusem. Jedynie wczorajszego Fago nie wiem kto zawoził, być może pani Renata lub pani Jola.

wydra pisze: Nasza charytatywna praca polega na wzajemnej współpracy, podpowiadaniu początkującym osobom rozwiązań problemów, związanych z bezdomnymi zwierzętami, użyczaniem klatek-łapek itp., pomocy w pierwszych akcjach odławiania, ale nie polega na zrobieniu za wszystkich wszystkiego.

Nie mam takich oczekiwań. Sama za własne pieniądze w srodku nocy zawiozłam Czarnego Felka, ciężko rannego, ktorego znalazłam w piwnicy do lecznicy na Żytnią. Niestety umarł.. Tydzień temu we wtorek na cito zawiozłam na leczenie umierającego Kubusia - jest do tej pory w szpitalu i zdrowieje.

wydra pisze: Zastanów się proszę, dlaczego wyżej wymienione osoby porozumiewają się ze sobą bez trudu co do czasu karmienia i odławiania kotów i całej logistycznej strony opieki nad kotami, a ty jesteś ze wszystkimi skłócona.

Nie musze się zastanawiać, gdyż normalnie współpracuję i dogaduję się z panią Jolą, Grazyną i Ewą.

wydra pisze: Zastanów się, czy chcesz nadal prowadzić na tym wątku rodzaj wirtualnego bloga, opisującego głównie twoje obserwacje działań innych osób, czy chcesz zapracować na tytuł wątku „moje koty wolno żyjące” i wziąć się do realnej roboty na swoim podwórku.
Jeśli wybierzesz drugą opcję – pomogę ci w czym będę mogła.

Nie muszę się zastanawiać, bo wiem ile robię i co robię. Podobnie jak wiem co zrobiłam żeby złapać Majkiego, a z pomocy osoby reagującej emocjonalnie i nie znającej faktow korzystać nie będę. Chociaż nie - jeśli ma Pani ochotę sfinansować koszt leczenia Kubusia wynoszący na dzisiejszy dzień 2000zł to oczywiście skorzystam.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35646
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Czw maja 12, 2011 14:50 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

A ja się bardzo cieszę, że ktoś wreszcie napisał jak to wszystko wygląda. Bo przyznam, że sposób w jaki - od dawna - traktujesz Grażynę, osobę którą niezmiernie szanuje i podziwiam budzi mój głęboki sprzeciw :? Nie twierdzę, że WSZYSTKO robisz cudzymi rękami, ale obraz wyłaniający się z tego wątku nie jest prawdziwy...
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw maja 12, 2011 15:05 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Witam, jestem córką pani Renaty i chciałbym w jej imieniu (mama nie umie korzystać z internetu) sprostować kilka nieprawdziwych informacji, które przedstawiłaś w swojej wiadomości. Nie jest to dla mamy sprawa przyjemna, ale skoro sama pierwsza rozpoczęłaś opisywanie relacji osobistych na forum ogólnopolskim, to proszę robić to rzetelnie.

wydra pisze: Pani Renata - aktywna wolontariuszka Fundacji BP - zainteresowała się tym miejscem wyłącznie z powodu zgłoszenia przez karmicielki problemu nadmiaru kotów i kociaków. Wszystkie odłowione dotychczas koty przebywały pod opieką p. Renaty w jej mieszkaniu lub w lecznicy – większość z katarem kocim wymagała leczenia przed wypuszczeniem do stada po zabiegu (na koszt dzielnicy i p. Renaty).


Marzenia11 pisze:Nieprawda - pani Renata zauważyła, że łapiemy z panią Grazyną koty i zaproponowała, ze w razie gdy zabieg będzie się odbywał na Staffa, gdzie nie ma szpitalika to ona może u siebie w domu w klatce przetrzymac koty. Zresztą z mojego bloku u pani Renaty przebywała tylko pierwsza kotka, Szafirka, Tygrynia była w lecznicy na Podleśnej, to samo Kubuś. Pani Renata przetrzymywała trzy miesiące koteczkę z parkingu, ktora nie nalezy do kotow w moim bloku. Żaden kot po zabiegu nie był leczony z powodu kk. Można to sprawdzić w lecznicy.


U mamy przebywały 3 koty z piwnicy oprócz kotki parkingowej (dwie kotki i jeden kot).

wydra pisze:Obecnie p. Renata opiekuje się „twoimi” trzema kociakami kotki szylkretowej – urodzone w jednej z piwnic na betonie - wszystkie leczone na katar koci (na koszt dzielnicy), jeden będzie prawdopodobnie ślepy pomimo szybkiej konsultacji u okulisty (na koszt Fundacji) i intensywnego leczenia – kociaki utrzymywane ze środków własnych p. Renaty.


Marzenia11 pisze:Pani Renata je wzięła gdyż akurat była na podworku gdy znalazła kociaki pani Ula, dozorczyni. od razu zaproponowałam wzięcie kotow do siebie, zaproponowałam finansowanie całego leczenia, nawet chciałam dać pieniądze kóre miałam ze sobą, pani Renacie, ale powiedziała, ze weźmie całość już na koniec leczenia. Kupiłam kotom karmę RC Weaning, kocie mleko, znalazłam kociakom dom.


Jedyną pomocą z Pani strony była jednorazowa torebka karmy (ok. 0,5 kg) dla kociąt od 4 tygodnia życia, o mleku pani mówiła, nigdy nie zostało dostarczone. Odwiedziła Pani koty 2 razy, 2 tygodnie temu podczas ostatniej wizyty mama zgodziła się na oddanie kotów po ich wyleczeniu do Pani koleżanki, prosząc o telefon do tej osoby w celu sprawdzenia warunków. Telefonu nie otrzymała.
Wiedziała Pani gdzie okociła się kotka (piwnica nr 29), bo zawiadomiła pani nocą smsowo p. Ewę i p. Ulę (dozorczynię), kilka razy mama z panią Ewa prosiły, aby wcześniej zabrała Pani kociaki z tej piwnicy, gdyż ich matka była chora na koci katar. Wtedy żyły jeszcze wszystkie cztery kociaczki. Nie zgodziła się pani i stwierdziła, że kotki zostaną zabrane, jak matka wyprowadzi kociaki. Gdyby Pani posłuchała najmniejszy kociak nie byłby dziś ślepy, bo zostałby odpowiednio wcześniej leczony, a i koteczka z tego miotu, którą mama znalazła martwą w piwnicy mogłaby dziś żyć.
Jedyną osobą, która przez całe 3,5 tygodnia 2 razy dziennie pomagała mamie w podawaniu leków i zakrapianiu oczu oraz karmieniu ślepego kociaka była p. Ewa (ta która do wczoraj karmiła koty). Nie tylko pomagała w tych sprawach, ale również kupowała (tez z własnych pieniędzy) krople, leki i jedzenia dla maluchów.

wydra pisze:Kiedy p. Renata, próbując odłowić szylkretkę na zabieg, dostała się jakimś cudem do piwnicy, zastała tam butelki i śmieci (ludzkie) , znalazła również zasuszonego trupa kociaka maści trikolor (to prawdopodobnie siostra tych trzech zabranych przez Nią kociaków) – ja nie dziwię się słowom, jakich użyła w stosunku do ciebie, skoro ty po informacji od p Renaty na temat znaleziska w postaci nieżywego od dawna kociaka powiedziałaś: „sorry Gregory”.


Marzenia11 pisze:Nie powiedziałam sorry Gregory tylko na informację, że mam sprzatać butelki po wodce oraz deski, papiery i inne śmieci powiedziałam, ze koty na pewno nie piją w korytarzach i ja sprzątać nie będę.


Świadkiem na to co pani powiedziała jest również pani Ewa, więc nie ma sensu kłamać, możliwe że nie pamięta Pani co powiedziała do mamy w zdenerwowaniu. Ja ze swojej strony doskonale pamiętam jak mama po całym zdarzeniu dzwoniła do mnie zdenerwowana kłótnią oraz znalezieniem martwego kota w piwnicy. Nikt nie żąda od pani sprzątania piwnic, chodzi tylko o korytarzyk od okienka przez które wchodzą koty, to jest tylko parę metrów...
Mamie sprzątniecie tego terenu zajęło 10 minut, a przy okazji znalazła wystającego spod piwnicy ususzonego szarego kota (piwnica 145). Trudno w takiej sytuacji się dziwić się emocjom oraz temu, ze lokatorzy zabierają drabinkę od okienka i są źli na koty.
Ps. Czy przejrzała już pani z latarką wszystkie piwnice, żeby sprawdzić gdzie jest ciężarna czarna koteczka, która od 11 dni się nie pojawia. Mamy nadzieję, że nie podzieli losu szarego martwego kota oraz koteczki z miotu Rudej łapy, którą mama znalazła martwą w piwnicy na zimnym betonie.

Niezależnie co pani odpisze z naszej strony to koniec dyskusji, proszę tylko następnym razem trzymać się faktów. Pani prezes co prawda w swojej wypowiedzi pomyliła imiona osób (panią Grażynę z panią Mirką), ale o całej sytuacji jest dokładnie poinformowana, więc bezcelowe jest zarzucanie jej nieznajomości faktów.

Katarzyna Malinowska

Kasia_Malinowska

 
Posty: 2
Od: Czw maja 12, 2011 14:13

Post » Czw maja 12, 2011 15:20 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Kociaki znalazłam w piwnicy nr 29 7 kwietnia w nocy - czwartek - a do pani Renaty trafiły w poniedziałek 10 kwietnia. Pani Renata oraz Pani Ewa widziały, ze miałam 39stopni temperatury, zresztą byłam chora i nawet pani Renata mnie pytała czy biorę antybiotyk a pani Ewa powiedziała, żebym nie wychodziła z domu bo ona nakarmi koty wieczorem.
I tak w piątek wychodziłam, gdyż jeżdżę do koteczki pod Piaseczno do szpitalika i wracam w nocy. W sobotę i niedzielę postanowiłam w końcu poleżeć. W poniedziałek rano stało się to co się stało. Nie ma możliwości aby w ciągu trzech dni pani Renata prosiła mnie kilka razy o zabranie kociąt. Widizałyśmy się tylko raz. Na szczęście wszystko jest udokumentowane np. w postaci smsow.

Byłam dwa razy u małych rudzielców gdyż moje domowe kotki miały kk - o czym zresztą pani Renata wiedziała, gdyż z tego powodu chciałam dostarczyc jej mleko przez panią Ewę. Potem się umówiłyśmy, ale widząc umierającego Kubusia pojechałam z nim do szpitala zamiast zanieść mleko pani Ewie. Potem jeździłam do szpitala prawie codziennie i wracałam o porze o ktorej już pani Ewa spała.
Ostatnio byłam też w schronisku więc z tego powodu też wolę nie wchodzić do kociaków w trakcie leczenia.

Jeżeli twierdzi Pani, ze krople, leki i jedzenie dla kociąt kupowała pani Ewa, a konsultacje u specjalisty sa opłacane z fundacji to koszt poniesiony przez panią Renatę jaki jest? Zresztą, tak jak napisałam chciałam dac pani Renacie pieniądze których ode mnie nie przyjęła.

Piwnica nr 145 przy ktorej pani Renata znalazła martwego kota jest w innej częśći piwnicy niż okienko oraz drabinka dla kotów. Gdy chodziłam do kotow zima na karmienie codziennie sprzatałam piwnicę, zbierałam kupy itp.

Mam nadzieję tylko, że pani Renata nie będzie już przychodzić do kotow w moim bloku - po tym jak mnie wyzywała przy osobach które mnie znają nie jest tu mile widziana. I szczerze mowiąc ten fakt, to jej zachowanie tylko potwierdza stereotyp kociarza, jaki maja ludzie nie opiekujący się kotami - że kociarze są niemili i świrnięci. NIestety mieszkańcy mojego bloku mają złe doświadczenia z pewna panią chorą psychicznie, ktora wiele lat karmiła koty i wyzywała innych ludzi. Naprawdę będzie lepiej dla kotow gdy nie odświeży się mieszkańcom tych traumatycznych wspomnień.

I liczę, ze dotrzyma pani słowa i nie bedzie kontynuowała dyskusji.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35646
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Czw maja 12, 2011 15:21 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Zofia&Sasza pisze:A ja się bardzo cieszę, że ktoś wreszcie napisał jak to wszystko wygląda. Bo przyznam, że sposób w jaki - od dawna - traktujesz Grażynę, osobę którą niezmiernie szanuje i podziwiam budzi mój głęboki sprzeciw :? Nie twierdzę, że WSZYSTKO robisz cudzymi rękami, ale obraz wyłaniający się z tego wątku nie jest prawdziwy...


Nie Zosiu - rozmawiałam z Grazyną informując ją o poście napisanym przez panią Wydrę i informacjach w nich zawartych - jest zaskoczona.
Uszanuję jeśli nic nie napisze w tym wątku. ucieszę się, jak napisze swoje stanowisko.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35646
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Czw maja 12, 2011 15:28 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Z kotów które mogły być jeszcze po zabiegu u pani Renaty mógł byc kocurek Figo.
niezupełnie mój blokowy - mieszka w parkingu podzeimnym, po drugiej stronie ulicy i jest dokarmiany przez p[anów tam pracujących. Czasami się pojawia przy okienku mojego bloku.

Tak więc dwa koty: Szafirka i Figo.

Tygrysia - sterylka na Podleśnej.
Kubuś - kastracja na Podlesnej.
Fago - kastracja na Podleśnej.

Jotka zwany Kubusiem 2 - nie jest kastrowany, jest w szpitaliku na Puławskiej, od tygodnia.
Karmel - kastrat - jest w ds.
Rudi - kastrat - kot pani Renaty.
Ruda Łapa - nie sterylizwoana.
Odwazniak - nie złapany jeszcze.
Strachulec - koteczka, ktorej nie ma.
Kot z Połową Ogona - kastrat, mieszka na parkingu, tylko zimą mieszkał w piwnicy, kumpel parkingowej Mici - koty pani Ewy.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35646
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Czw maja 12, 2011 16:35 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Marzenia11 pisze:
Zofia&Sasza pisze:A ja się bardzo cieszę, że ktoś wreszcie napisał jak to wszystko wygląda. Bo przyznam, że sposób w jaki - od dawna - traktujesz Grażynę, osobę którą niezmiernie szanuje i podziwiam budzi mój głęboki sprzeciw :? Nie twierdzę, że WSZYSTKO robisz cudzymi rękami, ale obraz wyłaniający się z tego wątku nie jest prawdziwy...


Nie Zosiu - rozmawiałam z Grazyną informując ją o poście napisanym przez panią Wydrę i informacjach w nich zawartych - jest zaskoczona.
Uszanuję jeśli nic nie napisze w tym wątku. ucieszę się, jak napisze swoje stanowisko.

Przypominam, że mój nick to Zofia&Sasza :? Co do reszty... żal.ru
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw maja 12, 2011 16:40 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Marzenia11 pisze:Kociaki znalazłam w piwnicy nr 29 7 kwietnia w nocy - czwartek - a do pani Renaty trafiły w poniedziałek 10 kwietnia. Pani Renata oraz Pani Ewa widziały, ze miałam 39stopni temperatury, zresztą byłam chora i nawet pani Renata mnie pytała czy biorę antybiotyk a pani Ewa powiedziała, żebym nie wychodziła z domu bo ona nakarmi koty wieczorem.
I tak w piątek wychodziłam, gdyż jeżdżę do koteczki pod Piaseczno do szpitalika i wracam w nocy. W sobotę i niedzielę postanowiłam w końcu poleżeć. W poniedziałek rano stało się to co się stało. Nie ma możliwości aby w ciągu trzech dni pani Renata prosiła mnie kilka razy o zabranie kociąt. Widizałyśmy się tylko raz. Na szczęście wszystko jest udokumentowane np. w postaci smsow.

Byłam dwa razy u małych rudzielców gdyż moje domowe kotki miały kk - o czym zresztą pani Renata wiedziała, gdyż z tego powodu chciałam dostarczyc jej mleko przez panią Ewę. Potem się umówiłyśmy, ale widząc umierającego Kubusia pojechałam z nim do szpitala zamiast zanieść mleko pani Ewie. Potem jeździłam do szpitala prawie codziennie i wracałam o porze o ktorej już pani Ewa spała.
Ostatnio byłam też w schronisku więc z tego powodu też wolę nie wchodzić do kociaków w trakcie leczenia.

Jeżeli twierdzi Pani, ze krople, leki i jedzenie dla kociąt kupowała pani Ewa, a konsultacje u specjalisty sa opłacane z fundacji to koszt poniesiony przez panią Renatę jaki jest? Zresztą, tak jak napisałam chciałam dac pani Renacie pieniądze których ode mnie nie przyjęła.

Piwnica nr 145 przy ktorej pani Renata znalazła martwego kota jest w innej częśći piwnicy niż okienko oraz drabinka dla kotów. Gdy chodziłam do kotow zima na karmienie codziennie sprzatałam piwnicę, zbierałam kupy itp.

Mam nadzieję tylko, że pani Renata nie będzie już przychodzić do kotow w moim bloku - po tym jak mnie wyzywała przy osobach które mnie znają nie jest tu mile widziana. I szczerze mowiąc ten fakt, to jej zachowanie tylko potwierdza stereotyp kociarza, jaki maja ludzie nie opiekujący się kotami - że kociarze są niemili i świrnięci. NIestety mieszkańcy mojego bloku mają złe doświadczenia z pewna panią chorą psychicznie, ktora wiele lat karmiła koty i wyzywała innych ludzi. Naprawdę będzie lepiej dla kotow gdy nie odświeży się mieszkańcom tych traumatycznych wspomnień.

I liczę, ze dotrzyma pani słowa i nie bedzie kontynuowała dyskusji.


1. Ciężko jest nie kontynuować, skoro Pani dalej piszę nieprawdę.
2. Kotki trafiły do mamy nie 10, ale 18 kwietnia, co poświadczają wpisy w książeczce zdrowia kociaków, bo kotki zaraz zostały poddane leczeniu. Nie wiem co poświadczają smsy, ale moja mama nawet nie umie ich wysyłać, wiec na pewno do Pani nie pisała w sprawie kotów. Kotki są u mamy ponad 3 tygodnie, a nie od 10 kwietnia jak pani pisze.
3. O tym, żeby zabrać koty była mowa wcześniej (zanim je pani znalazła) oraz przez ten czas (to nie były 3 dni) zanim trafiły do mamy.
4. Wytłumaczenie, ze nie chciała Pani przyjść bo pani koty miały koci katar jest dziwne, bo akurat małe rude kociaki też miały koci katar. W sprawie mleka wystarczy podejść i zadzwonić domofonem i mama mogłaby odebrać. Nie trzeba nawet wchodzić.
5. Porównanie mamy do osoby chorej psychicznie, która fundowała innym traumatyczne przeżycia najlepiej świadczy o Pani i myślę, że każdy, kto to przeczyta wyrobi sobie odpowiednie zdanie.
6. Pani Grażyna się raczej nie wypowie, gdyż ona sama tak jak moja mama z forum nie korzysta.

Cała ta dyskusja jest naprawdę żenująca. Liczę, że nie zostanę zmuszona, aby prostować kolejne nieprawdziwe twierdzenia.

Kasia_Malinowska

 
Posty: 2
Od: Czw maja 12, 2011 14:13

Post » Czw maja 12, 2011 17:03 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Kociaki urodziły się 3 marca. Zauważyłam je w piwnicy dokładnie gdy skończyły sześć tygodni - czyli faktycznie, 14 kwietnia, w czwartek w nocy. W poniedziałek trafiły do pani Renaty. Reszta bez zmian.

Jeśli dziwi panią, ze po tygodniu leczenia kociaków z kk, gdy moje koty domowe zachorowały na kk, nie chciałam do pani Renaty przyjść, to świadczy to otym, ze nie wie Pani jak zaraźliwy i niebezpieczny jest kk. Zresztą, byłam wcześniej, gdy jeszcze moje kotki nie miały kk pełnoobjawowego i nie chciałam wziąć rudzielcow na ręce, wtedy pani Renata spryskała podłgę odkażaczem, własnie z obawy o przeniesienie kk do kociaków. Zresztą nie chodzi tu tylko o rudzielce ale również o kotkę która karmi małe - wtedy miały chyba tydzień, bądź dwa.

Rozmawiałam z panią Renatą przez telefon, ze mogę podejść do drzwi -0 było to wieczorem, we wtorek gdy zawiozłam Kubusia do szpitala. Padał okropny snieg. Pani Renata powiedziała, ze nie, bo córka jej kupiła mleko i możemy to załatwić innego dnia. Rozmawiałayśmy wtedy też o koteczce u pani Renaty i rozmawiałysmy na temat testów na fiv i felv.

Nie porównałam pani Renaty do osoby chorej psychicznie - powiedziałam tylko jakie były komentarze osób ktore były świadkiem tego jak pani Renata mnie wyzywała.

Pani Grazyna może się nie wypowie, ale na forum jest zalogowana.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35646
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Czw maja 12, 2011 17:13 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Wszystko co robię dla wolnożyjących kotów robię z własnej inicjatywy i za własne pieniądze. Nie mam żadnych formalnych zobowiązań, nie jestem nigdzie zarejestrowana, nie dostaję karmy, suchej czy mokrej, talonów na leczenie.. Zarzuty, ktore tu padły, mogą dotyczyć każdej osoby z mojego bloku, która zajmuje się tymi kotami. Starszej pani o kulach, ktora wynosi im jedzenie i mleko, pani z psem z kawalerki, która kładzie im mokrą karmę.. i jeszcze kilku osób. Wszyscy, bo się spotykamy i rozmawiamy ze sobą na podwórku, mówimy że "piękne i zadbane są te NASZE koty". Każdy ma w tym jakiś udział, na miarę swoich możliwości i chęci... I każdy działa w swoim poczuciu najlepiej jak może.
Nie współpracuję z żadną fundacją, organizacją, stowarzyszeniem. Wspierają mnie osoby prywatne, przyjaciele, robię bazarki na forum - za każdą pomoc jestem zawsze bardzo wdzięczna i nie traktuje jej jako żadnego regularnego zobowiązania.

Jestem tylko człowiekiem i mogę popełniać błędy, ale jesli takowe były to wynikały one z braku wiedzy i doświadczenia z daną sytuacją.

Nie jestem osobą, która licytuje się ile ma kotów w domu i ilu pomogła. To nie mój świat. Uważam, ze każdy kto pochyli się nad jednym kotem, uratuje go, będzie o niego dbał, ma otwartą drogę do nieba. Nie epatuję też swoją trudną sytuacją życiową, zdrowotną, finansową, bo.... to nic nie zmieni, gdyz ja się nie odwrócę od kota.

Czy mozna dla moich wolnozyjących zrobić więcej? Ja działam na maksimum swoich wszelkich mozliwości. Jeżeli uznajecie panie że to za mało to proszę się włączyć - np. teraz jest bardzo potrzebne każde wsparcie finansowe na leczenie Kubusia.

Nie będę nikomu udowadniać że nie jestem wielbłądem. zachęcam do pomocy..
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35646
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Czw maja 12, 2011 22:32 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Wydra
Z pełnym szacunkiem, ale nie rozumiem zasadności Twojego wpisu?
Marzenia11 znam i wiem jak długo i co robi dla "jej" kotów wolno-żyjących i z jakim poświęceniem, czasem graniczącym (wybacz M) z zdrowym rozsądkiem, bo zamiast zadbać o Siebie ciągle stawia na pierwszym miejscu dobro kotów.
Nie współpracuje ani z Twoją, ani żadną organizacją, a jedyne wsparcie o którym wiem, to sterylki, z takiego wiele osób korzysta..
Stąd moje pytania i nieprzyjemne wrażenie, gdy po długim dniu zastałam na tym wątku taki wpis:
Czy koty te są pod opieką innych osób a Marzenia11 rości Sobie do nich prawo bezpodstawnie? Jeśli tak kogo i dlaczego to Ona leczyła KK, szukała domu pro-ludzkim przybłędom, karmi je codziennie? Dlaczego cały miot diabełkowy był tylko na Jej głowie? Dlaczego nikt inny nie poczuwa się do kosztów leczenia Kubusia, do złapania i operacji kocurka z połamaną żuchwą? Do wielu innych problemów dnia codziennego kotów wolno-żyjących?
Podglądam, kibicuje, a jak mogę pomagam w tych działaniach Marzenia11 nie od dziś i do głowy by mi nie przyszło zarzucać Jej, że nazywa te koty Swoimi, albo, że robi cokolwiek "cudzymi rękami" :roll: Jedyne co mogę jej zarzucać, to fakt, że w tym całym kocim galimatiasie zaniedbuje Własne zdrowie (soorki M) i to Jej w naszych prywatnych kontaktach już powiedziałam...
O problemach w dogadaniu się z okolicznymi karmicielkami wiem też nie od dziś, wczoraj :roll: , z własnej inicjatywy dopytując się o szczegóły Jej działań- ja pomijam je, dając szansę na dogadanie się osobom na miejscu (nie zamierzam jako osoba postronna skłócać osoby działające na danym terenie), ale wiem, ze są one i bywają czasem Trudne-w tym właśnie powiedzenie o słowo za dużo, słowo, które rani :roll: Może to norma w kontaktach z ludźmi zajmującymi się kotami, nie wnikam, ale Ty (Pani) wzięłaś jedną ze stron, czy sprawdziłaś choć Fakty (odnośnie kociaków od Rudej Łapki je znam na bieżąco i potwierdzam wersje Marzenia11, działała, jak osoba która wzięła kociaki Jej na to pozwalała).
Niezmiennie dziwi mnie Twój głos w sprawie (jak i jednego netowego bytu dodatkowo, ale przywykłam na tym forum do takiej działalności tej osoby), jako przedstawicielki danej organizacji, więc zapytam wprost, czy Bezpieczna Przystań opiekuje się kotami, do których rości sobie prawo Marzenia11? Skąd nagła potrzeba zabrania głosu na tym wątku? Bo jak na razie wspierając Marzenia11 w Jej działaniach wiem tylko o osobach o których Ona sama mówi, nic o żadnej organizacji, która dbałaby o te koty..
Może się mylę, jeśli tak przeproszę (nie jestem z Wawy, nie ogarniam waszych organizacji) ale proszę o jasne odpowiedzi, choćby z racji tego, ze nie od dziś wiem o tych kotach i tym z czym musi sobie radzić Marzenia11 i jaką pomoc :roll: otrzymuje w swoich działaniach ..
I jeszcze od siebie, czasem jak czytam tu takie wpisy, zastanawiam się, czy aby osoby którym się chce pomagać, nie mają coś z głową, bo w zamian otrzymują same ciosy i kopy i to nie od społeczeństwa, ale osób które ponoć znają sprawę kocią :roll: Ja im nie zazdroszczę :|
Ostatnio edytowano Czw maja 12, 2011 22:36 przez pwpw, łącznie edytowano 1 raz
pwpw
 

Post » Czw maja 12, 2011 22:35 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Banerki dla Kubusia!
Obrazek
Kod: Zaznacz cały
[url=http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=115097&start=240][img]http://miau5.republika.pl/ku.jpg[/img][/url]


Obrazek
Kod: Zaznacz cały
[url=http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=115097&start=240][img]http://miau5.republika.pl/ku.gif[/img][/url]
Krzysiekbolo
 

Post » Czw maja 12, 2011 23:50 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Ślicznie dziękuję za banerki! :D
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35646
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Pt maja 13, 2011 1:56 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Właśnie wróciłam.
Był Nero :!: trudno mi było go rozpoznać w ciemnościach i w krzakach bzu, ale gdy już miałam pewność że to on wróciłam się po transporter (nie mam klatki-łapki) i walerianę. Długo siedziałam przy drzwiczkach - myślałam już, że się uda - Nero był cały w środku tylko wystawał mu ogon... NIestety jednak nie schował go nawet trochę a ja nie miałam pewności czy zamykając drzwiczki mi nie ucieknie... Dobrze, ze wiem, że żyje - dzisiaj myslałam o nim i miałam złe myśli co do jego losów.. Wygląda bardzo dobrze, ma takie krótkie i gęste i błyuszczące futro i jakoś sobie radzi z jedzeniem... Pewnie średnio, bo był bardzo głodny i pił walerianę :roll: Jednak wyszedł i pobiegł pod okienko, na drugą stronę bloku.
Po nim do transportera weszła na 3/4 długości Ruda Łapa, ale też bez końcowego sukcesu, gdyż własnie przechodziła pani z psem. Uciekła na drugą stronę bloku, pod okienko. Poszłam za nimi i zobaczyłam mężczyznę wyglądającego przez okno z parteru a pod tym oknem 4 kotyy z zadartymi łbami - okazuje się, ze pan który mieszka w mieszkaniu trochę z boku niż okienko ma kota i karmi blokowe. Nawet powiedział, ze tu taki Rudy też do niego na jedzenie przychodzi.
Myślę, ze częściowo zagadka dlaczego Ruda Łapa nie jest głodna, jest rozwiązana.
Pan zaczął ze mną rozmawiać - było po 2 iej w nocy - i zapytał mnie dlaczego tu ostatnio były takie wyzwiska jednej pani, co sie stało. Gdy chciałam się wykręcić od rozmowy w środku nocy mówiąc że innym razem mu powiem, on mi odpowiedział, że chce i ma prawo wiedzieć, gdyż przychodząc pod okienko do kotów on słyszy wszystkie rozmowy i słyszy te rozmowy też jego mały syn i on woli, aby jego dziecko nie słuchało takich wyzwisk. Powiedział mi że nie przeszkadzają mu koty, ale wyzwiska jak najbardziej. Przeprosiłam, pogadaliśmy o jego 11letniej koteczce wziętej z okolic Huty.

Byłam też dzis wieczorem w lecznicy u Fago. Okazuje się, ze kocurek ma guza :? trochę poniżej szyi i jutro będzie operowany.. Jutro idę rano zanieść mu karmę na weekend bo na pewno w szpitaliku zostanie do poniedziałku. Potem mam się kontaktować z panią doktor i zobaczymy co dalej.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35646
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Pt maja 13, 2011 7:15 Re: Mojewolnożyjące..Kubuś zdrowieje!! szukamy domku! dług...s17

Szanowne Panie,

zastanawiam się czemu ma służyć ta cała awantura. Bo kotom wolnożyjącym nie posłuży na pewno. To chyba nie jest targowiwsko próżności (a może jednak :?:).
Znam Marzenia11 od ponad roku. Wiem, że pomaga całym sercem kotom wolnożyjącym i wszystkim innym potrzebującym. Jak napisała pwpw często kosztem samej siebie.
Myślę, że Marzenia11 ma prawo nazywać Kubusia, Rudą Łapę i wszystkie inne koty, którymi się opiekuje "swoimi". Ona też je karmi, podaje im leki, dogląda je.

wydra pisze:Wszystkie odłowione dotychczas koty przebywały pod opieką p. Renaty w jej mieszkaniu lub w lecznicy – większość z katarem kocim wymagała leczenia przed wypuszczeniem do stada po zabiegu (na koszt dzielnicy i p. Renaty).


Pani Anno, skoro wszystkie odłowione dotychczas koty (rozumiem, że do dnia wczorajszego, tj. do 12 maja 2011 r.) przebywały pod opieką p. Renaty, proszę mi wobec tego wytłumaczyć mi następujące fakty:
a) dlaczego miot czarnych diabełków (3 czarne koteczki - Notka, Nutka i Nusia) były leczone przez Marzenię11, a dwie z nich uzyskaly status "przewlekłych tymczasów"?
b) dlaczego Karmelek po złapaniu się w klatkę łapkę przebywał najpierw u Marzenia11, potem w DT Smarti?
Rozumiem, że te wyjątki są dla Pani potwierdzeniem reguły? :roll: 8O

wydra pisze: „właśnie złapał się Fago” – sam się nie złapał – ktoś musiał postawić klatkę-łapkę i odstać swoje pod blokiem - został odłowiony przez p. Grażynę i wykastrowany w lecznicy – ma również katar koci – wrócił do lecznicy na leczenie.


Przy łapaniu Fago była też Marzenia11. Rozmawiałm z nią chwilkę podczas całej akcji.

wydra pisze:Dysponujesz samochodem, a „twoje” koty wozi do i z lecznicy swoim samochodem Jola B. lub p. Renata autobusem.


Droga Pani, a skąd ma Pani takie informacje :?: 8O Marzenia11 nie dysponuje samochodem i taj jak w/w przez Panią osoba jeździ komunikacja miejską.
Czasem ja ją wożę, więc może widziała ją Pani w moim kociowozie. Jeśli Panie potrzebuję pomocy, proszę o kontakt na PW.

Proszę mi jeszcze wytłumaczyć czy koty, do których opieki "uzurpuje" sobie prawo Marzenia11 są kotami "fundacyjnymi"? Czy Fundacja, którą Pani reprezentuje dba o te "słabe osobniczo" koty dając karmę, pokrywając koszta leczenia :?: Pytam - Czy fundacja pokryje koszta leczenia Kubusia? Skoro to nie jet kot Marzenia11 tylko kot (kurde już sama nie wiem) Pani REnaty? Fundacji? Samego Najwyższego?

Proszę mi również wytłumaczyć dlaczego feruje Pani wyrokami - Marzenia11 nic nie robi dla kotów wolnożyjących - skoro tutaj na tym wątku Marzenia11 sama pisała, że próbuje łapać Kuterszczękę :?: Proszę mi wytłumaczyć, czy Pani fundacja zainteresowała się kotkiem, który pewnie cierpi? Pomogła w złapaniu kota?

Kasia_Malinowska pisze:Witam, jestem córką pani Renaty i chciałbym w jej imieniu (mama nie umie korzystać z internetu) sprostować kilka nieprawdziwych informacji, które przedstawiłaś w swojej wiadomości. Nie jest to dla mamy sprawa przyjemna, ale skoro sama pierwsza rozpoczęłaś opisywanie relacji osobistych na forum ogólnopolskim, to proszę robić to rzetelnie.

Świadkiem na to co pani powiedziała jest również pani Ewa, więc nie ma sensu kłamać, możliwe że nie pamięta Pani co powiedziała do mamy w zdenerwowaniu. Ja ze swojej strony doskonale pamiętam jak mama po całym zdarzeniu dzwoniła do mnie zdenerwowana kłótnią oraz znalezieniem martwego kota w piwnicy. Niezależnie co pani odpisze z naszej strony to koniec dyskusji, proszę tylko następnym razem trzymać się faktów. Pani prezes co prawda w swojej wypowiedzi pomyliła imiona osób (panią Grażynę z panią Mirką), ale o całej sytuacji jest dokładnie poinformowana, więc bezcelowe jest zarzucanie jej nieznajomości faktów.

Katarzyna Malinowska


Pani Kasiu Malinowska, myślę, że w Pani Mamie i Marzenia11 w tamtej sytuacji zagotowały się emcje. Ja też rozmawiałam z Marzenia11 po całym zajściu i proszę mi wierzyć - ona również była zdenerwowana i roztrzęsiona. Każdy z nas ma prawo do emocji. Każdy z nas ma prawo mieć słabysz dzień (ja mam np. dziś i zdązyłam się już pokłócić rano z "moją Panią Karmicielką". :roll: ). W jedności siła! :mrgreen:

A odnośnie stwierdzenia, że Pani Prezes zna fakty - no cóż, chyba nie wszystkie, a niektóre niestety błędnie. :roll:

Mnie osobiście boli jedno - przez wycieczki osobiste ucierpią koty. I to jest cholernie smutne.

edit: przecinki, kropki
"Kubusiu? Tak Prosiaczku? Przepraszam...Ale za co? Za to, że miłość do ciebie w moim serduszku jest tak mała jak ja."
Edisiu, przepraszam...jesteś w moim serduszku...

Mruśkowo

 
Posty: 851
Od: Pt gru 04, 2009 18:36
Lokalizacja: Pruszków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Myszorek, puszatek i 103 gości