wydra pisze:Witam,
Marzenia11 – uzurpujesz sobie prawo do tytułu tego wątku „moje koty wolno żyjące…”, prowadzonego przez ciebie prawie od 1,5 roku, skoro większość działań, dotyczących tych „twoich” kotów jest wykonywana przez wiele innych osób, a nie przez ciebie.
Nieprawda. Wykonuję znaczną częśc działan przy tych kotach mimo ze nie jestem zarejestrowaną karmicielką i za wszystko płacę z własnej kieszeni.
wydra pisze:Koty codziennie karmione są przez dwie emerytowane pielęgniarki: p. Ewę i p. Grażynę
Nieprawda. Koty są karmione przez panią Ewę popołudniu oraz przeze mnie w nocy. Pani Grazyna nie zajmuje się karmieniem tych kotow. Być może chodziło Pani o panią Mirkę, ktora jest zarejestrowana w gminie jako karmicielka ale od stycznia nie karmi, nie przychodzi do tych kotow ze względu na problemy ze zdrowiem. Pani Ewa dzisiaj wyjechała na działkę i przez pół roku koty będę karmić tylko ja za własne pieniądze.
wydra pisze: odławianie kotów zainicjowała p. Renata, wcześniej próbowała Jola B. i Irena B.
Kompletna nieprawda - w listopadzie i grudniu błagałam panią Grażynę o pomoc w sterylizacjach i kastracjach kotów. I na moją prośbe zaczęła się akcja sterylizacyjna. Pani Jola B i Irena B wcześniej próbowały złapać kotkę w bloku stojącym prostopadle do mojego, czteropiętrowym.
wydra pisze: Nie masz prawa używać liczby mnogiej w kontekście „złapałyśmy”, bo za tymi działaniami stoi praca innych osób, a nie twoja.
Mam prawo - nie zawsze stoję pod blokiem, ale zima zawozilam i przywoziłam koty po zabiegach, zreszta na Podleśnej spotkałam się nie raz z panią Jolą, wychodziłam z domu i wywoływałam koty z piwnicy, zresztą Szafirka oraz Tygrynia złapały się w mojej obecności.
wydra pisze: Pani Renata - aktywna wolontariuszka Fundacji BP - zainteresowała się tym miejscem wyłącznie z powodu zgłoszenia przez karmicielki problemu nadmiaru kotów i kociaków. Wszystkie odłowione dotychczas koty przebywały pod opieką p. Renaty w jej mieszkaniu lub w lecznicy – większość z katarem kocim wymagała leczenia przed wypuszczeniem do stada po zabiegu (na koszt dzielnicy i p. Renaty).
Nieprawda - pani Renata zauważyła, że łapiemy z panią Grazyną koty i zaproponowała, ze w razie gdy zabieg będzie się odbywał na Staffa, gdzie nie ma szpitalika to ona może u siebie w domu w klatce przetrzymac koty. Zresztą z mojego bloku u pani Renaty przebywała tylko pierwsza kotka, Szafirka, Tygrynia była w lecznicy na Podleśnej, to samo Kubuś. Pani Renata przetrzymywała trzy miesiące koteczkę z parkingu, ktora nie nalezy do kotow w moim bloku. Żaden kot po zabiegu nie był leczony z powodu kk. Można to sprawdzić w lecznicy.
wydra pisze:Obecnie p. Renata opiekuje się „twoimi” trzema kociakami kotki szylkretowej – urodzone w jednej z piwnic na betonie - wszystkie leczone na katar koci (na koszt dzielnicy), jeden będzie prawdopodobnie ślepy pomimo szybkiej konsultacji u okulisty (na koszt Fundacji) i intensywnego leczenia – kociaki utrzymywane ze środków własnych p. Renaty.
Pani Renata je wzięła gdyż akurat była na podworku gdy znalazła kociaki pani Ula, dozorczyni. od razu zaproponowałam wzięcie kotow do siebie, zaproponowałam finansowanie całego leczenia, nawet chciałam dać pieniądze kóre miałam ze sobą, pani Renacie, ale powiedziała, ze weźmie całość już na koniec leczenia. Kupiłam kotom karmę RC Weaning, kocie mleko, znalazłam kociakom dom.
wydra pisze: „właśnie złapał się Fago” – sam się nie złapał – ktoś musiał postawić klatkę-łapkę i odstać swoje pod blokiem - został odłowiony przez p. Grażynę i wykastrowany w lecznicy – ma również katar koci – wrócił do lecznicy na leczenie.
Stałam razem z panią Grazyną - Fago złapałysmy obie, przyniosłam koc itp.
wydra pisze:Kiedy p. Renata, próbując odłowić szylkretkę na zabieg, dostała się jakimś cudem do piwnicy, zastała tam butelki i śmieci (ludzkie) , znalazła również zasuszonego trupa kociaka maści trikolor (to prawdopodobnie siostra tych trzech zabranych przez Nią kociaków) – ja nie dziwię się słowom, jakich użyła w stosunku do ciebie, skoro ty po informacji od p Renaty na temat znaleziska w postaci nieżywego od dawna kociaka powiedziałaś: „sorry Gregory”.
Nie powiedziałam sorry Gregory tylko na informację, że mam sprzatać butelki po wodce oraz deski, papiery i inne śmieci powiedziałam, ze koty na pewno nie piją w korytarzach i ja sprzątać nie będę.
wydra pisze: Pani Renata od kilku dni próbuje codziennie odłowić matkę kociaków - ciemną szylkretkę, jej kotną matkę szylkretkę lub czarną kotną kotkę, nad której zniknięciem ubolewasz od kilku dni (według mnie: okociła się lub umarła przy porodzie).
Mała ciemna szylkretka nie jest kotem z mojej piwnicy. Matka szylkretka, inaczej Ruda Łapa, cały tydzień przed Świętami, sama próbowałam ją odłowić wstając o 6 rano i miałam pozyczoną w tym celu klatkę-łapkę od pani Renaty. chciałam też odłowić kota ze złamaną szczęką.
wydra pisze: Jesteś jedyną osobą z w/w, która mieszka w tym budynku i ma dostęp do piwnicy – nawet tego nie ułatwiasz tym, którzy próbują ograniczyć liczbę kotów.
Nieprawda - za każdym razem kiedy była potrzeba i ochota otwierałam piwnicę pani Ewie lub pani Grazynie.
wydra pisze: Dysponujesz samochodem, a „twoje” koty wozi do i z lecznicy swoim samochodem Jola B. lub p. Renata autobusem.
Kompletna nieprawda. Niedysponuję samochodem. Koty do lecznicy woziła pani Grazyna taksówką, do Koterii tramwajem, a przywoziłam ja autobusem. Jedynie wczorajszego Fago nie wiem kto zawoził, być może pani Renata lub pani Jola.
wydra pisze: Nasza charytatywna praca polega na wzajemnej współpracy, podpowiadaniu początkującym osobom rozwiązań problemów, związanych z bezdomnymi zwierzętami, użyczaniem klatek-łapek itp., pomocy w pierwszych akcjach odławiania, ale nie polega na zrobieniu za wszystkich wszystkiego.
Nie mam takich oczekiwań. Sama za własne pieniądze w srodku nocy zawiozłam Czarnego Felka, ciężko rannego, ktorego znalazłam w piwnicy do lecznicy na Żytnią. Niestety umarł.. Tydzień temu we wtorek na cito zawiozłam na leczenie umierającego Kubusia - jest do tej pory w szpitalu i zdrowieje.
wydra pisze: Zastanów się proszę, dlaczego wyżej wymienione osoby porozumiewają się ze sobą bez trudu co do czasu karmienia i odławiania kotów i całej logistycznej strony opieki nad kotami, a ty jesteś ze wszystkimi skłócona.
Nie musze się zastanawiać, gdyż normalnie współpracuję i dogaduję się z panią Jolą, Grazyną i Ewą.
wydra pisze: Zastanów się, czy chcesz nadal prowadzić na tym wątku rodzaj wirtualnego bloga, opisującego głównie twoje obserwacje działań innych osób, czy chcesz zapracować na tytuł wątku „moje koty wolno żyjące” i wziąć się do realnej roboty na swoim podwórku.
Jeśli wybierzesz drugą opcję – pomogę ci w czym będę mogła.
Nie muszę się zastanawiać, bo wiem ile robię i co robię. Podobnie jak wiem co zrobiłam żeby złapać Majkiego, a z pomocy osoby reagującej emocjonalnie i nie znającej faktow korzystać nie będę. Chociaż nie - jeśli ma Pani ochotę sfinansować koszt leczenia Kubusia wynoszący na dzisiejszy dzień 2000zł to oczywiście skorzystam.