PearlRain - świetny bazarek - dzięki.
Z racji tego, że nie doczekam się pewnie `męskiej ręki`, która by mi wywierciła dziury na kołki w balkonie nade mną, co by dobrze rozwiesić siatkę - wybrałam się dziś na poszukiwanie `badylków`, które pozwolą mi na podniesienie siatki na odpowiednią wysokość i w dodatku w pionie. Między jednym a drugim deszczem udało mi się wyjść z domu [i:1ode4ady]ze psem[/i:1ode4ady] i znaleźć miejsce `przecinki` nad Wisłą, więc nie musiałam się za dużo napiłować, by zdobyć owe `badylki`. Udało mi się nawet uniknąć spotkania z sąsiadami, kiedy wracałam z ponad dwumetrowymi kijaszkami w dłoni.
Po spacerze byłyśmy obie z Tilą całe ubłocone, bo zachciało nam się jeszcze połazić po mokrych łąkach. No i po takim spacerze trzeba było piesę wykąpać... oj, działo się... ale teraz pies jest czyściutki i pachnący [brzoskwiniami... błeeee...

] i widać jak bardzo pogryzły ją komary.
Koty senne i marudne.
Jutro do Doc pojedzie jednak Leto [nie Cinias] - martwi mnie to, że łazi po domu i popłakuje. Nie wiem, czy coś go boli, czy mocznik rzuca mu się na mózg. Na wszelki wypadek założę mu jutro wenflon i spróbujemy się pokroplówkować. Choć kiepsko to widzę w jego wykonaniu. mam nadzieje, że choć te białe mu spadły po antybiotyku, który brał.