Buro-biało-bure szczęście

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 08, 2011 18:04 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

Oj to potrzeba trochę czasu żeby się przekonały że wyjście z domu to nie zawsze coś złego.
Jak pod blokiem nie ma trawki, jak się zrobi ciepło zawsze można sobie gdzieś pojechać :)
Tu chyba chodzi o wychodzenie z kotem z domu, żeby przestało się to kojarzyć z czymś złym.
Nie ukrywam, że z jednym kotem jest to zdecydowanie łatwiejsze.

Moja Szpronia, jak widzi nasze torby, składam jej torbę transportową, to sama się do niej pakuje, żeby jej przypadkiem nie zostawić :)
Jak wyjeżdżamy na wakacje, zostaje pod opieką kumpla (kumpel się do nas na ten czas przeprowadza, bo tak jestem najspokojniejsza), to nie jest szczęśliwa, zdecydowanie wolała by z nami jechać.
Nad morzem mam już sprawdzoną kwaterę, więc jak w tym roku będziemy jechać pewnie pojedzie z nami :)

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob sty 08, 2011 19:43 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

gdzie wozicie koty, Rybcie i Duszek? znaczy, gdzie stoją transporterki? weźcie pod uwagę, że kot słyszy dużo lepiej niż człowiek, tak samo dużo lepiej odczuwa każdy wstrząs! Jak woziłam chłopaków swoim autem (Corsa) - mowy nie było, żeby transporter stał na podłodze, bo darły się, jakby je żywcem ze skóry obdzierali. W Wieśkowym Espace - owszem, transporterki mogły stać na podłodze. Ale jego auto jest dużo wyżej zawieszone, więc nie odczuwane są tak wstrząsy czy choćby kałuża, przez którą przejeżdżasz. Poza tym - nienawidzili obaj uchylonego okna, przy czym akurat odwrotnie - u mnie w Oplu okno mogłam uchylić, w Renówce - ni cholery. O szyberdachu nie wspominam, bo wywoływał wrzask okropny. Poza tym nie należy uspokajać. Bo to prosty odruch - uspokajasz, czyli dzieje się coś złego. Ja tam sobie puszczam Eskęrock, podśpiewuję z Metallicą i jest git :ok: ;)
Co do nauczenia samego oduczenia strachu podróżowania autem - nie jest to łatwe. Juz pisałam kiedyś, że jak mieszkaliśmy na Pietrynie, to pakowałam koty do auta i jechałam. Darły się przez 15 minut. Potem cisza i tylko chrapanie było słychać. Proste - do weta jedzie się mniej więcej kwadrans, skoro jedziemy dłużej - znaczy na ranczo, hurra! No chyba, że był okres wiosenno-letni i... piątek 8O wiedzieli, skubańce, że skoro upycham ich w transportery w piątek popołudniu - jedziemy na wieś...
i nie jestem zwolenniczką wożenia kilku kotów w jednym transporterze. Wystarczy, że jednemu cos odbije, wystraszy się, nakręci i masakra gotowa
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob sty 08, 2011 19:50 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

W to, że transportery stoją na podłodze, nie uwierzę, na bank stoją na siedzeniu :)

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob sty 08, 2011 23:15 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

Georg-inio, transporterki stoją na siedzeniach, przypięte pasami ;). Okna zamknięte, szyberdachu niet. W zamkniętym aucie (zamknięte szyby, radio gra cicho) przeszkadzają im odgłosy. Może panowie raczyliby szybowcem podróżować 8) :twisted: (wobrażam sobie, że tam jest cicho, ale może się mylę). Każdy ma oczywiście swój lokal, co by sobie po piętach nie deptali. Przećwiczyłam już i zwrócone do siebie kratkami, i w przeciwną stronę, żeby się nie nakręcali wzajemnie. Różnicy nie widzę chyba :roll:. Ale zauważyłam, że jak się dziś do nich odezwałam (2 razy w jedną stronę, twarda byłam), to jakby było głośniej. Wiem, że się nie powinno, ale wczoraj zaskoczona i zdezorientowana gadałam do nich :oops:.

Inga, a jak u samego weta? Jak biały fartuch podchodzi, pachnie dziwnie i grzebie w pysiu albo, nie daj Boże, kłuje (to m. in. o Tobie :twisted:), to uspokajać? No bo nie powinno się generalnie, ale nie wiem jak w takich przypadkach? Bo on jest obcy, a ja im mówię, że on nie jest zły. Jakie masz doświadczenie z reakcjami pacjentów?

My jeździmy na krótkich miejskich trasach (u dr Ewy się leczymy). No i rzadko. Poza 3 wizytami u rodziny (miejskiej) przez 2 lata, to tylko do weta. Muszę częściej je gdzieś zabierać, to im się nie tylko z kłujkami będzie kojarzyć.
Obrazek
Obrazek Obrazek

boniantos

Avatar użytkownika
 
Posty: 4648
Od: Śro lut 18, 2009 15:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie sty 09, 2011 21:10 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

To naprawdę trudny temat...
U mnie Niki nie lubi samego "pakowania" do transportera i ostatnio jej żal jest coraz większy. Wetka też mi od początku sugerowała różne podróżowanie. Jeżdżę czasem do rodziców na weekendy i czasami brałam małą do pracy. W samochodzie pomiaukuje, zwłaszcza jak podróż się przedłuża i staram się do niej nie mówić, bo żal się nasila. Na dłuższe trasy - np. do Warszawy, biorę mamę i Niki podróżuje w połowie transportera (zdjęta góra) i to rewelacyjnie skutkuje ciszą i spokojem. Mama pilnuje ją, aby nie wychodziła z transportera (zazwyczaj trzyma transporter na kolanach), ale niestety jest to niebezpieczne w razie b. raptownego hamowania (gdy przewożę w zamkniętym transporterze, to zawsze jest on przypięty pasami).
Zakupiłam też szelki z krótką smyczą z końcówką, jak w samochodowych pasach bezpieczeństwa, ale jeszcze tego nie próbowałam, bo jak zakładałam w domu Niki szelki, strasznie ją to stresowało (wtedy była chora, więc próby nauki przerwałam, ale muszę do tego powrócić).

Co do wizyt u weta, to moja panna po zapachu poznaje gdzie jest, ale dopiero gdy zobaczy w gabinecie wetkę, produkuje śmierdzący prezent ;)
Nie zapomnę pierwszej wizyty u weta (kt. była moją ostatnią u niego), gdy złapał siłą Niki i wyszarpnął ją z transportera (bo ja nie wiedziałam jak się obsługuje kota i miałam wiedzę, że Niki walczy w lecznicy i do zabiegów potrzeba 3-4 dorosłych osób - wiedza od Kamili). Biedna syczała, broniła się pazurami i miauczała.
Potem i już do dziś, za podpowiedzią mojej wetki, zdejmuję górę transportera i Niki siedzi sobie na swoim kocyku, w swoim zapachu. Jak trzeba to ją podtrzymuję, np. do pobrania krwi lub zastrzyku i jest dobrze. Boi się, ale nie jest agresywna i nie miauczy i ma skrawek swojego terenu ;) I nie pocieszam, bo jak to już padło, dawałabym sygnał, że coś złego się dzieje.

Gosiu, to że już przeżywasz następne wizyty, może negatywnie wpłynąć na chłopaków. Nie możesz się bać, ani niczego przeczuwać czy przewidywać. Staraj się mieć nastawienie pozytywne, np. takie jak idziesz do kuchni, by dać coś dobrego kociakom ;)
A spacery to fajna rzecz, ale boje się, bo Niki to panikara :? ale na pewno spróbuję.
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Nie sty 09, 2011 21:21 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

a mój Cypisek jak jeździ sam to panikuje, a jak jedzie ze spokojnym tymczasem to zamyka mordkę :twisted:
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie sty 09, 2011 22:02 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

Ja to chyba bez serca jestem, bo w ogóle się jękami moich kociastych nie przejmuję :oops:. Może dlatego, że to chłopaki, a chłopaki mają nie płakać i już.
Trochę im współczuję, zwłaszcza Kici bo to jest niezwykle wrażliwa koteczka, ale jak trzeba jechać do weta, mus to mus. Większość zawodzi, Dyzio obowiązkowo robi siku do transportera, wiem, że się stresują, ale nic na to nie poradzę. Na szczęście do Ewy mamy blisko, więc podróż długo nie trwa.
Jak mam możliwość załatwić dwa kociaste za jednym zamachem (np. na badania kontrolne czy cuś) to pakuję razem. Jak sobie razem pojęczą to chyba im raźniej, tak myślę :D.
W gabinecie to TŻ jest od trzymania, ja przeżywam w kącie gabinetu i czekam kiedy będzie po wszystkim :wink: W przypadku trudniejszych przypadków - jak np. siedmiokilowy, silny jak byk Drops - posiłkujemy się dodatkowym ramieniem męskim. Kiedyś pamiętam wspierał nas TŻ Iwci, a na ogół pomaga Ziemowit. Im mniej rozczulania i szybsza akcja tym lepiej dla wszystkich :ok:
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie sty 09, 2011 22:49 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

pisiokot pisze:Im mniej rozczulania i szybsza akcja tym lepiej dla wszystkich :ok:

I to jest najlepsze podejście ;)
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon sty 10, 2011 9:23 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

rybcie pisze:Inga, a jak u samego weta? Jak biały fartuch podchodzi, pachnie dziwnie i grzebie w pysiu albo, nie daj Boże, kłuje (to m. in. o Tobie :twisted:), to uspokajać? No bo nie powinno się generalnie, ale nie wiem jak w takich przypadkach? Bo on jest obcy, a ja im mówię, że on nie jest zły. Jakie masz doświadczenie z reakcjami pacjentów?



Wiesz, to jest bardzo różnie. Teoretycznie to opiekun powinien znać najlepiej swojego zwierzaka i dać sobie z nim radę, ale często tak nie jest. Jak idę z Georgiem na badanie, bo coś mu tam dokucza, to wolę zdjąć górę transportera, ale tylko dlatego, że nie chce mi się z nim walczyć i wyciągać drzwiami, bo skubaniec jest bardzo silny. Zwykłe lenistwo. Chociaż kiedy idziemy np. na pobranie krwi i wiem, że to chwilę będzie trwało - wywlekam go drzwiami specjalnie. Musi wiedzieć, że ma być grzeczny, moze sobie pod nosem zubrzyć, ale ma się nie szarpać, bo i tak z nim wygram. Jak pobieramy mu krew, to go przyciskam do stołu i przytulam jednocześnie, tak, żeby czuł bicie serca. Ale warunek jest jeden - to serce ma bić normalnie i spokojnie, inaczej uspokajające przytulenie mija się z celem :roll: Natomiast chwalę po zakończeniu badania czy podania leków. Anie obie wyją, jak mówię, że był bardzo dzielny :lol:

Natomiast stojąc z drugiej strony stołu, to czasem wolałabym się chyba sama szamotać ze zwierzęciem, niż z "pomocą" opiekuna :twisted: Koty są mniej histeryzujące, bardziej przeżywają w środku, ale potrafią, oj, potrafią... Moja ulubiona pacjentka to Czesława, CoolCaty zawsze mnie woła jak Cześka przychodzi. To szylkretka z wyglądu i charakteru, wyrywa się, drze jak zarzynana, drapie, gryzie i ucieka. Jej opiekun nie bardzo daje radę ją utrzymać, ale przynajmniej nie czerwienieje na twarzy kiedy przygniatam Czesławę do stołu całym ciałem :D Niektóre domowe stają całkowicie dzikie, jak np. Adolf Karoliny. To co ten kot wyprawiał, to masakra jakaś, trzeba było go znieczulić do badania! A podobno jakiś czas wcześniej był u weta i było całkiem normalnie...
Wydaje mi się, że można troszkę uspokajać, ale nie na zasadzie: "łomatko, łoboże, co ci robią, już zaraz zaraz mamusia cię zabierze od tej niedobrej pani" tylko rozmawiać spokojnie z lekarzem, a co jakiś czas wtrącić słowo do kota, byle normalnym głosem.


psy zachowują się gorzej... Opiekun kompletnie nie panuje nad psem, w dodatku jest tak zdenerwowany, że psu się udziela i zaczyna się szopka. Bo ten pies uważa, że niebezpieczeństwo jest realne, że trzeba uciekać albo się bronić, i co najgorsze, że opiekun popiera go w tych zamysłach :twisted: A to jest niebezpieczne, zarówno dla lekarza jak i dla opiekuna, który nie może się zdecydować, czy trzymać psa, płakać nad nim rzewnymi łzami czy zemdleć. Wtedy zazwyczaj biedny wet czy inna dziumdzia typu ja, mówi do psa, pewnie, stanowczo, żeby ten biedny psiak poczuł, że ktoś tu jest jednak samcem alfa i nie pozwoli psu zrobić krzywdy. Najbardziej wkurzające są kobiety z "mopami" (ostatnio taka jedna upierała się, żeby jej yorka odrobaczyć pastą a nie tabletką, bo "on jest taki mały, a pies siostry po tabletce to był bardzo chory" :roll: ) , ale do Centrum przychodzi też pan z ukochaną młodziutką dobermanką - jak ta sunia przestanie być szczeniakiem, to ja nie wiem, co to będzie :roll:

Podsumowując: jedynie spokój może nas uratować ;)
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 10, 2011 15:18 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

dzięki dziewczyny za wszystkie uwagi :(. Niby wszystko wiem, że spokój opiekuna to podstawa, aby kot był spokojny. Do gabinetu wchodziłam z uśmiechem, rozmawiałam z panią doktor, troszkę z kotami, ale gdzieś musiało pójść coś nie tak :roll:. W domu bez problemu obcinam pazury, czyszczę zęby 8O i uszy, podaję tabletki, a tam nie dajemy rady :(.
Będę miała okazję za miesiąc powtórzyć akcję :cry:, bo kreatynina jest nieco podniesiona (mocznik w normie) i trzeba będzie powtórzyć badania. W międzyczasie chłopaki mają jeść karmę dla emerytów. Dziś idę do pani doktor wypytać co i jak, co to oznacza itp. :roll: :cry:
Obrazek
Obrazek Obrazek

boniantos

Avatar użytkownika
 
Posty: 4648
Od: Śro lut 18, 2009 15:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 10, 2011 15:21 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? za mc powtórka :(

karmę dla emerytów? 8O
toć to przecież młodziaki są :?
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 10, 2011 15:25 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? razem czy osobno?

rybcie pisze:dzięki dziewczyny za wszystkie uwagi :(. Niby wszystko wiem, że spokój opiekuna to podstawa, aby kot był spokojny. Do gabinetu wchodziłam z uśmiechem, rozmawiałam z panią doktor, troszkę z kotami, ale gdzieś musiało pójść coś nie tak :roll:. W domu bez problemu obcinam pazury, czyszczę zęby 8O i uszy, podaję tabletki, a tam nie dajemy rady :(.
Będę miała okazję za miesiąc powtórzyć akcję :cry:, bo kreatynina jest nieco podniesiona (mocznik w normie) i trzeba będzie powtórzyć badania. W międzyczasie chłopaki mają jeść karmę dla emerytów. Dziś idę do pani doktor wypytać co i jak, co to oznacza itp. :roll: :cry:


Sama kreatynina jest bardzo niestabilnym parametrem, wzrasta na skutek stresu, podobnie jak cukier. Tak więc sama niedużo zawyżona kreatynina nie oznacza nic :)
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 10, 2011 15:26 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? za mc powtórka :(

magdaradek pisze:karmę dla emerytów? 8O
toć to przecież młodziaki są :?


kotom z niezbyt sprawnymi nerkami podaje się karmę z obniżoną ilością białka, a takie są wszystkie "seniory"
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 10, 2011 18:30 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? za mc powtórka :(

Georg-inia pisze:
magdaradek pisze:karmę dla emerytów? 8O
toć to przecież młodziaki są :?
kotom z niezbyt sprawnymi nerkami podaje się karmę z obniżoną ilością białka, a takie są wszystkie "seniory"
Pani doktor powiedziała dokładnie to samo :).

Sprawa wygląda następująco. Wszystkie wyniki: morfologia, wątroba, moczniki i in. są ok :ok: :ok: :ok:. Jedynie kreatynina jest trochę podwyższona. Przy normie do 1,8 Bonifcio ma 2,1 a Antek 1,95. Ponieważ wszystko inne jest w porządku i u obu kotów występuje ten sam objaw, pani doktor stawia wstępnie na dietę - za dużo dobrego 8O. Przechodzimy na karmę dla seniorów Boscha, która ma zmniejszoną zawartość białka i fosforu (albo fosforanów, nie pamiętam :oops:). Z tego samego powodu zmieniamy dietę (skład) mięska surowego. O sercach mówiła już p. doktor wcześniej, więc kotuchy dostawały może ze 3x/mc (też dużo tych związków fosforu). Teraz rezygnujemy zupełnie. Zero ryb (kupiłam sporo bozitki :roll:). Wołowinka maks 3/mc. Bazujemy na indyku i kurczaku (mielone, filety, gulasz itp.). I za miesiąc kłujemy ponownie aby sprawdzić efekty.
Obrazek
Obrazek Obrazek

boniantos

Avatar użytkownika
 
Posty: 4648
Od: Śro lut 18, 2009 15:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 10, 2011 19:00 Re: Buro-biało-bure szczęście-sposób na weta? za mc powtórka :(

dzięki za podpowiedzi z transporterkiem. Też wyciągałam górą, ale tym razem wyjęłam kotuchy drzwiami. Spróbuję je zostawić w dole transporterka, może taki bunkierek coś pomoże? Ziemowita na razie nie ma, ale dr Ewa powiedziała dziś na moje obawy co do przyszłego kłucia: "no przecież dałyśmy sobie radę" 8O :). Kamień spadł mi z serca, bo bałam się, że wywiesi nasze zdjęcie "tych państwa nie obsługujemy :evil:". A jeżeli ona się nie poddaje to ja tym bardziej nie będę :ok:.
Georg-inio - a jak ty przyciskasz tego kota do stołu? Leżącego na sfinksa czy bokiem na płasko? Bo do krwi to ta łapka musi być uchwytna... chętnie wypróbuję.
Dzięki dzięki za każdą radę. :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Obrazek
Obrazek Obrazek

boniantos

Avatar użytkownika
 
Posty: 4648
Od: Śro lut 18, 2009 15:16
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510 i 169 gości