wczoraj po 17-tej odebraliśmy dziewczyny, ciachnięte ale zdrowe
no szkoda, że Kocykowa przez to przechodziła, mimo że nie musiała

dziewczyny powoli się wybudzały, ale jak zapakowano je w transporterki to jakby wszystkie środki nasenne z nich zeszły, zacięcie walczyły, żeby z nich wyjść, przewracały się, maiukoliły żałośnie całą drogę do domku. a w domku wprost wyskoczyły z transporterków, jednak środki trzymały jej jeszcze do póżnego wieczora, chciały chodzić ale wciąż się przewracały, wyglądało to dramatycznie

Buczyńska na dodatek 3 razy wymiotowała zielonkawą cieczą i była przy tym tak rezolutna, że schodziła z kanapy, wymiotowała na podłogę i z powrotem chciała na kanapę. to kochane kocisko po prostu

szukały kontaktu z nami, mimo że chodzić nie mogły, najlepiej wychodziło im pełzanie, to za kazdym naszym krokiem chciały podążać. Więc żeby ich nie męczyć ma zmianę siedzieliśmy na kanapie z nimi pod kocem i to je uspokoiło, spały.
pobrano im krew, jednak wyniki do odebrania będą może dziś.
teorii o ich pochodzeniu, pokrewieństwie pewnie można by wiele tworzyć, lecz prawda nie jest już teraz istotna, nie jest nam potrzebna żeby je kochać.
Lenarcik podczas ich badań w grudniu wyraził opinię, że ich kalectwo to z dużym prawdopodobieństwem wynik pp, tak nam przeciez powiedział na podstawie swoich doświadczeń zawodowych, choć przyznał że w swojej praktyce nieczęsto spotykał się z przypadkami takich kotów.
najważniejsze, że kotki są zdrowe

dziś chodzą już znacznie sprawniej, Buczek sama już wdrapuje się na łóżko, rano zjadły dobre śniadanko
