ja pamiętam Irenkę najlepiej ze wszystkich kocistych u Matahari, chociaż byłam tam dosłownie przez chwilę. Kiedy przywieźliśmy patyczaki poznałam Irusię jak siedziała grzecznie w kąciku, w koszyczku. Pamiętam jej oczka. Pamiętam mądre kocie spojrzenie. Zaciekawione i jakby zmartwione. Przyglądała się badawczo, jakby pytała: "a wy tu skąd?"

. A potem czytałam o tym, jak się zaczęła bawić i jak dopraszała się o szyneczkę

To były dobre wiadomości. Dodawały otuchy. A to jej śliczne pynio na wszystkich zdjęciach wydawało się mieć w sobie tyle kociego uroku i ciepła...
Dokładam się z ciepłymi myślami i przytulam bardzo mocno. I myślę cały czas o tym, jak było jej u Was dobrze. Jak czuła, że miała swój bezpieczny kącik, swój azyl na tym świecie.
Nie odchodziła sama i nie odchodziła nie zaznawszy ludzkiej miłości. Była kochana i czuła to na pewno każdym maleńkim kawałeczkiem swojego kociego ciałka i duszy.
Przytulam Was bardzo mocno.
[*]