Skarabeuszek czyli Lusia - w nowym domu

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 17, 2007 9:20

Lusiaczek mile połechtana pochwałami mruczy zadowolona. :)
Myszeńk@, ja też używałam benka, teraz kupiłam golden grey`a, chyba lepiej się zbryla, ale jest chyba i droższy trochę.

Lusia coraz śmielsza, coraz weselsza, zaczepia Puśkę do zabawy, goni, a jak ta nie wie jak się zachować, potrafi sama się bawić piłeczkami.
Śpi na różnych miejscach, na fotelu, na krześle, na Puśkowym legowisku też, co zawsze wprawia w zakłopotanie (delikatnie mówiąc), właścicielkę.
Mnie natomiast nic a nic nie wprawia w zakłopotanie wizytowanie mojego łóżka :twisted:, co ostatnio dość często się zdarza.
Chyba była karmiona ze stołu, bo z najgłębszego snu wyrywa ją zapach wędliny, za szynkę dałaby się pokroić. Musimy delikatnie jej odmawiać, niech zapomni o stołowaniu z nami. Jak zaczynamy posiłek muszę natychmiast szykować michę dla niej, coby nie pchała ryjoszka w talerze. Ale ta "metoda na głoda" działa krótko, bo szybko się rozprawia z porcją i wraca na stół.
Wczoraj wzięła ostatni antybiotyk, w tym tygodniu musimy na kontrolę zasuwać. Bardzo byśmy sobie życzyli, żeby te wielkie węzły już nie były takie wielkie..., może pierwsza, tygodniowa część kuracji interferonem też zaczęła działać.
Zagadką też pozostaje sprawa jej kastracji - nic nie wiem, ale może sie dowiem. Na razie zachowuje się spokojnie i nie widać jakich rujkowych sygnałów.
Ale imię to jednak dobraliśmy fatalnie, Lusia jest często Pusią, a na Pusię wołamy Lusia. :mrgreen: To pewnie dość ogłupiające jest.
Idziemy do woliery pojeść trawki :cowsleep: bo piękna pogoda.

edit. Georg-inio, Pusia pręży się zadowolona, że ciocia ją doceniła wśród peanów na cześć Lusi - ona jest umaszczona dziwnie, ale faktycznie, urokliwie 8)
Po paru latach jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało. Koty są stworzeniami skończonymi, reszta świata łącznie z psami jest wadliwa. Taki jest obiektywny stan rzeczy i daremnie jest i nie należy się nań uskarżać
J. Pilch

malwina

 
Posty: 937
Od: Sob lut 18, 2006 19:40
Lokalizacja: wwa

Post » Pon wrz 17, 2007 14:06

woliera jest cudowna!

A jeszcze cudowniejsze są dwie istotki, które tam są. Malwina świetnie poradziła sobie z pozorną nieśmiałością Lusi, która może i się boi ale żebyście widziały jak na psy poluje! Cudna dama! A Pusiaczek jest przepięknie umaszczony i chociaż wątek niby jest o Lusi to niesposób niedocenić pięknej Pusiaczki :roll:

Czekamy na wyniki przeglądu i rozwiązanie zagadki sterylizacji pozornej czy raczej realnej :))

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw wrz 20, 2007 15:18

mokkunia pisze:
malwina pisze:Obrazek

:1luvu:


Jak patrzę na to zdjęcie, to przecież od razu widać, że to kobieta jest, księżniczka :D Malwinko, strasznie się cieszę, ze trafiła właśnie do Ciebie.
Tez czekam z Wami na rozwiązanie zagadki sterylizacyjnej. No i trzymam kciuki za małe węzełki. Niech interferon zrobi swoje :ok:
A z tymi imionami to tak jest, nam się też zdarza pomieszać, zwłaszcza kiedy trzeba szybko kogoś np. zawołać, az się język plącze! :wink: Szczytem bylo nazwanie dwóch białych kotek Luna i Lara - myliliśmy się co sekundę ;)

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob wrz 22, 2007 11:59

Węzły nie chcą się zamienić w węzełki. Mają ca centymetr średnicy, antybiotyk nie ruszył ich, niestety. Ale zasysamy dzielnie interferon, dzielnie to znaczy bez walk. Tż trzyma Lusiaka na rękach, Lusiak usiłuje schować pyszczydło gdzie bądź, ja trzymam pysiaka, żeby uniemożliwić schowanie i za ostatnie ząbki wpycham strzykawkę. Po trochu aplikuję i tak docieramy do dna.
Woliera została pokochana i w związku z tym mam teraz codziennie rano koncerto na dwa kocie głosy, bo do niedawna tylko Pusia wydzierała się od siódmej rano: wyprooowadź mnie na dwóóór!!!. Głuuucha jesteś? Właziła przy tym do transportera (bo tak ją przenoszę), i stamtąd nadawała.
Teraz Luśka robi to samo, tylko zamiast wchodzić do przenoski, kręci się koło niej i śpiewa ten sam tekst. No bo jak tu przeżyć dzień bez polowania na motyle, pasikoniki i insze białko?
I apetyt jakiś lepszy pod chmurką, wariactwa kocie bardziej efektowne, bo można zwiać po pochylni na półkę, stamtąd na gruszkę, schować się w liściach i napędzić pańci stracha, że się gdzieś kot zagubił.
Jak przeżyć zimę, ja nie znaju! Początki będą nie do zniesienia, zanim zapomną o wychodzeniu, wywiercą mi dziurę w brzuchu. Może udałoby się wolierę jakoś ocieplić, co? Obrazek
Po paru latach jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało. Koty są stworzeniami skończonymi, reszta świata łącznie z psami jest wadliwa. Taki jest obiektywny stan rzeczy i daremnie jest i nie należy się nań uskarżać
J. Pilch

malwina

 
Posty: 937
Od: Sob lut 18, 2006 19:40
Lokalizacja: wwa

Post » Sob wrz 22, 2007 21:56

No zima może być trudna do zniesienia i dla nich, i zwłaszcza dla nich!

Ale wierzę w Was i w Wasze dziewczyny, że wszyscy dobrze zimę przeżyjecie.
Hihi cieszę się, że jest ktoś kto wie co oznacza podawanie kotu codziennie leku. Malwino czy jest tak jak mi to wygląda, że z dnia na dzień robi się coraz gorzej? Że kociaste wcale się nie przyzwyczajają do podawanie tego paskudztwa?

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie wrz 23, 2007 6:33

Malati pisze:czy jest tak jak mi to wygląda, że z dnia na dzień robi się coraz gorzej? Że kociaste wcale się nie przyzwyczajają do podawanie tego paskudztwa?

Podobnież gdzieś kiedyś był taki wypadek, że się przyzwyczaił Obrazek
Zamach na kocią godność i wolność zawsze będzie niechęcią kwitowany. Ale oważ mija potem jakoś, do następnego razu, i tak w koło Macieju. :wink:
A w ogóle to futra tak różnie reagują na podawanie leków jak różne mają usposobienia. Lusia na przykład nie jest szczęśliwa z tego powodu, ale protest jest słaby, prawie żaden, poddaje się z malutką rezygnacją wręcz.
Znałam jednego który wpadał w histerię tak wielką, że nie dało się zrobić nic, nawet wetów gryzł i drapał umiejętnie, a wiadomo że oni sobie jakoś potrafią radzić w ekstremalnych sytuacjach.
Chociaż...tu przypomina mi się jak z dziesięć lat temu poszłam z kotą, nieżyjącą już Zosią do wetów jeszcze na SGGW na Grochowie jak było. Pani wet, nie stażystka już jakaś, to pewne, tak przeraziła się ostrych reakcji mojej koty, że opuściła gabinet i zostawiła nas z tż-tem sam na sam z zapędzonym w róg gabinetu kotem, no bo skoro Państwo sobie z nią nie radzą.... Cóż było robić, kota pod pachę i szybko do innej lecznicy - tam przemiły pan doktor zbadał kota pewną ręką bez uszczerbku na czymkolwiek. Futra wiedzą na pewno kto im dobrze życzy :wink:

A wracając do bieżących spraw, jakoś to przetrwamy Malati, przetrwamy Quazku, przetrwamy Lusiu. Będzie dobrze, schronisko i wszelkie niedole odejdą w zapomnienie, koty nas polubią na dobre (czy również na złe - nie wiem).
A u mnie w domu zwroty akcji są zaskakujące czasami. Po przyjaznych gestach zapoznawczych, obwąchawczo-obserwacyjnych, Puśka zaczyna agresywnie i ze złością atakować Lusię, zapędza ją pod łóżko i próbuje ją tam łomotać. Syki i warczenie przy tym groźne okropnie, z obu stron.
Ja nie wiem jak reagować, w związku z tym coś tam bąknę dla porządku - Pusia, no co ty... i koniec.
Pewnie się nie pokochają, ale nie znoszę bijatyk. Obrazek
Po paru latach jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało. Koty są stworzeniami skończonymi, reszta świata łącznie z psami jest wadliwa. Taki jest obiektywny stan rzeczy i daremnie jest i nie należy się nań uskarżać
J. Pilch

malwina

 
Posty: 937
Od: Sob lut 18, 2006 19:40
Lokalizacja: wwa

Post » Nie wrz 23, 2007 9:18

uch dwa razy było :| więc doprowadzam do stanu x1 :)
Ostatnio edytowano Pon wrz 24, 2007 11:59 przez Malati, łącznie edytowano 1 raz

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie wrz 23, 2007 9:20

Malati pisze:
malwina pisze:Podobnież gdzieś kiedyś był taki wypadek, że się przyzwyczaił Obrazek


No tak jakiś przypadek pewnie szeroko opisany w świecie kocich mediów, jako niebywały, a kotu DNA badają, żeby poznać jaki to gen.
malwina pisze:Zamach na kocią godność i wolność zawsze będzie niechęcią kwitowany. Ale oważ mija potem jakoś, do następnego razu, i tak w koło Macieju. :wink:


Quazi dzisiaj jeszcze leków nie dostał, bo ja się boję ich podać! Dalej podszyty jest obrażeniem, a każdy zamach właśnie na kocią godność będzie już wiemy jak skwitowany :/


A wracając do bieżących spraw, jakoś to przetrwamy Malati, przetrwamy Quazku, przetrwamy Lusiu. Będzie dobrze, schronisko i wszelkie niedole odejdą w zapomnienie, koty nas polubią na dobre (czy również na złe - nie wiem).


Myślisz? W zasadzie to ja to chyba bym chciała, żeby to lubienie mnie przez Quazka zatrzymało się, bo już teraz stanowię główny poligon badań doświadczalnych :oops: To lubienie bywa niebezpieczne! I ile ja niezbyt przystojnych słów od niego usłyszałam, niestety mam podejrzenia co one oznaczają. On do mnie gada i gada, i gada a ja jak ten matoł ostatni nic nie rozumiem. Wstyd i obciach!

A u mnie w domu zwroty akcji są zaskakujące czasami. Po przyjaznych gestach zapoznawczych, obwąchawczo-obserwacyjnych, Puśka zaczyna agresywnie i ze złością atakować Lusię, zapędza ją pod łóżko i próbuje ją tam łomotać. Syki i warczenie przy tym groźne okropnie, z obu stron.
Ja nie wiem jak reagować, w związku z tym coś tam bąknę dla porządku - Pusia, no co ty... i koniec.
Pewnie się nie pokochają, ale nie znoszę bijatyk. Obrazek



Pusia się taka zła stała? No proszę. Ale z tymi bijatykami to możesz jakiś ring otworzyć dla miłośników filmów akcji. A te syki i warczenie to na pewno imitacja krzyków z japońskich filmów akcji. Spokojnie, one zwyczajnie dodatkowy dochód chcą Ci zapewnić i rozrywkę trochę inną niż te które dotychczas miałaś ;)

Lusia nie dawaj się śliczna kocinko!

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon wrz 24, 2007 8:15

:lol: oj dziewczynki, dziewczynki :lol:

jak trzeba podać lek, to podawać. Nie zastanawiać się, czy kot będzie miał focha, nie bać się, tylko pacyfikować i dawać. Koniec, kropka. ;)

Wyobraźcie sobie jak musiałam podawać Klemensowi dwa razy dziennie antybiotyk (gorzką jak diabli klindamycynę, strzykawką) przez pół roku. Do tego interferon, essentiale, theovent, dodatkowo jeszcze zastrzyki, itd. :( po jakichś 4 miesiącach kot mnie znienawidził, ja płakałam, ale pchałam strzykawkę do pysia. I może dzięki temu Klemens przeżył dwie operacje, stany zapalne oskrzeli i inne cuda. Foch przeszedł mu już po tygodniu odstawienia leków. Więc nie martwcie się :ok:

Malati, co do niezrozumienia Quazkowych wywodów, to daj sobie troszkę czasu :D w pewnym momencie będziesz już rozumieć, co on mówi, czego chce, czy bluzga sobie pod nosem, czy też tylko opowiada jak mu minął dzień. Naprawdę :D
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon wrz 24, 2007 10:30

Gadulstwo kocie miałam na co dzień. Jak żył Czarnecki. Ten to potrafił opowiadać; burr, burr, mhm, mhm, mhm, chodził po mieszkaniu, zaglądał w kąty i tak burczał bezustannie. I masz rację Georg-inio, to było po pewnym czasie rozpoznawalne – czasem było gniewne, czasem dla dodanie sobie odwagi, bo: nie wiem co to za nowość , albo: nie wiem co to się czai w tym pudle, czasem zaczepne, żeby wziąć na ręce i ponosić słodki ciężar.
Moje dwie panienki teraz tylko pomiaukują, nie mam już tego burczenia i basowego buczenia. Żal. :cry:
A przy zadawaniu leków nie miał sobie równych. Nie do opisania, nie do opowiedzenia. Sama myśl o tym że muszę coś przy nim zrobić już była odczytywana – jak radarem. Chował się natychmiast w mysią dziurę. A jak robiłam mu przez siedem dni zastrzyki (sama!), to cała okolica wiedziała o jakiejś kaźni kociej, która się u mnie odbywa. Obrazek W kociarni ( u mnie tak się mówi na wolierę), bo w maju od świtu koty były na dworze, wrzaski potępieńcze, tż usiłował trzymać, ja się wkłuwałam, kot żywcem niemal obdzierany ze skóry! Zaczynał wrzeszczeć już jak go tż trzymał, zanim go igłą choćby dotknęłam. Więc nie posądzam siebie o jakąś nieudaczność.

Georg-inia pisze: Foch przeszedł mu już po tygodniu odstawienia leków. Więc nie martwcie się :ok:

Zawsze mnie właśnie zadziwia w tym wszystkim, jak one są, te kociaste, wspaniałomyślne, że nam tak szybko wybaczają. Parę minut po zastrzyku już mi się ładował na kolana.
Malati, zawsze przy owych torturach sobie powtarzaj, że bez tego kocisko Ci zmarnieje – będziesz odważniejsza i bardziej zmotywowana.
Tak, musisz porzucić współczucie dla nieszczęsnego futerka, bo więcej w tym widowisku udawania niż nieszczęścia. :roll:
Mnie się łatwo teraz to mówi, bo Lusia współpracuje, co prawda tylko interferon łyka, ale zawszeć to jakiś przymus.
A tak nawiasem, nie wiedziałam Georg-inio, bo nie polizałam, że on, ten interferon, jest słony. Kociaste podobno lubią słonawe i kwaskowate (tu ukłon w stronę Quazka Obrazek) więc nie takie to straszne, chyba.
Po paru latach jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało. Koty są stworzeniami skończonymi, reszta świata łącznie z psami jest wadliwa. Taki jest obiektywny stan rzeczy i daremnie jest i nie należy się nań uskarżać
J. Pilch

malwina

 
Posty: 937
Od: Sob lut 18, 2006 19:40
Lokalizacja: wwa

Post » Pon wrz 24, 2007 10:43

malwina pisze:A tak nawiasem, nie wiedziałam, bo nie polizałam, że on, ten interferon, jest słony.


no i błąd ;) wszystko próbuję, wszystkie leki, żeby wiedzieć czego się spodziewać przy próbie podania kotu :D niektóre mnie zadziwiają, choćby aminophylina dla dzieci, w kroplach. Przez przypadek oblizałam łyżeczkę. Myślałam, że pojadę do Rygi, przez dwa dni mi się goryczą odbijało :twisted: nie wiem, jak to wmusić w dziecko...
a poważnie, to interferon jest słony, bo rozpuszcza się go w soli fizjologicznej :)

Co do wrzasków typu: "ratunku! obdzierają mnie ze skóry! na żywca! oczy wydłubują! łapy obcinają! aaaaaaa!" to jakbym Georga swojego słyszała :roll: i to nie w czasie operacji bez znieczulenia na otwartym sercu, tylko próbie wydłubania brudka z małżowiny kociego ucha :roll: histeryk jakich mało, ale wygrał ze mną :oops: nie obcinam mu pazurów, bo sobie nie pozwoli. Wrzeszczy i wyrywa łapy, wykręca się przy tym w paragraf, a śliski się robi jak ryba... boję się, że sobie łapiszcza połamie...
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon wrz 24, 2007 10:52

Georg-inia pisze:interferon jest słony, bo rozpuszcza się go w soli fizjologicznej :)

No i zaczynamy od źródła, bo ja nie myślałam o soli fizjologicznej jak o czymś słonym, myślałam że to tylko taka nazwa substancji niewiele mającej wspólnego z solą np. kuchenną. A tu sól jak nic!
Georg-inia pisze:nie obcinam mu pazurów, bo sobie nie pozwoli. Wrzeszczy i wyrywa łapy, wykręca się przy tym w paragraf, a śliski się robi jak ryba... boję się, że sobie łapiszcza połamie...

Ja żadnemu futrowi nie obcinałam i nie obcinam :oops:. Mam wrażenie że utnę mu razem z palutkiem :evil:
No chyba w końcu muszę się przełamać i zaryzykować :twisted:
Po paru latach jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało. Koty są stworzeniami skończonymi, reszta świata łącznie z psami jest wadliwa. Taki jest obiektywny stan rzeczy i daremnie jest i nie należy się nań uskarżać
J. Pilch

malwina

 
Posty: 937
Od: Sob lut 18, 2006 19:40
Lokalizacja: wwa

Post » Pon wrz 24, 2007 14:36

Tak sobie czytam o tych lekach, okropnie niesmacznych... i strasznie sie cieszę, że Lilka ma wsio w tabletkach i w kawałkach, w mokrej karmie to wsuwa. Uffff!

A Lusia coraz piekniejsza, mądrzejsza, "zadowoleńsza" :mrgreen:
Obrazek

marcjannakape

 
Posty: 6643
Od: Pon cze 18, 2007 9:26
Lokalizacja: i znów Wrocław

Post » Pon wrz 24, 2007 20:57

marcjannakape pisze:Tak sobie czytam o tych lekach, okropnie niesmacznych... i strasznie sie cieszę, że Lilka ma wsio w tabletkach i w kawałkach, w mokrej karmie to wsuwa. Uffff!

Szczęściara z Ciebie. Jak to robisz, bo ja próbowałam w jedzeniu na sto sposobów i nigdy nie poszło. Jedynie Lusia łapę wysmarowaną masłem z antybiotykiem natychmiast wylizywała. Ale ona czyściocha nad czyściochy jest i nie zniesie zapapranej łapy. Przerabiałam dotąd kota z tłustą łapą cały dzień - chodził, potrząsał giczką, a nie polizał. Lusia natomiast zlizuje wszystko natychmiast i dokładnie, moja pucusia :D
Po paru latach jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało. Koty są stworzeniami skończonymi, reszta świata łącznie z psami jest wadliwa. Taki jest obiektywny stan rzeczy i daremnie jest i nie należy się nań uskarżać
J. Pilch

malwina

 
Posty: 937
Od: Sob lut 18, 2006 19:40
Lokalizacja: wwa

Post » Pon wrz 24, 2007 21:16

Tabletka na 4 kawałki i każdy kawałeczek w ciutke karmy. I tak 4 razy, a reszta żarełka juz normalnie.
Obrazek

marcjannakape

 
Posty: 6643
Od: Pon cze 18, 2007 9:26
Lokalizacja: i znów Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ania0312, Google [Bot], kasiek1510, MB&Ofelia i 1089 gości