Gdy ją zobaczyłam to scięło mnie z nóg: zobaczyłam koci szkielecik chowający sie w upalny dzień pod maski samochów


Po złapaniu szybko ulokowałam ją w maleńkiej altankowej łazience ( ok. 2m2). Wtedy rzucała sie na ściany, wisiała na lampie, a newt zrobiła siku


Natomiast teraz, prawie po tygodniu leczenia, grzecznie siedzi w kociej budce.
Nie majstruje przy kaftaniku. Toleruje naszą obecność w łazience.
Gdy wkładam jej miseczkę do budki potrafi łapą strzelić i parchać.
Mam wrażenie, że to ze strachu.
Kota nie miała okazji chodzić po altanie,wiec nie wiem sie zachowuje w większej przestrzeni.
Sposobem na docisk w budce mogę jej podać leki dopyszcznie, iniekcyjnie, głaskać. Wyczuwam, że lubi być głaskana po główce, pod bródką, wtedy zmienia oddech na miarowy.
Gdyby zaufała mi, otworzyła się, dałabym to, co najlesze w kocim życiu

Może ona ma znacznie więcej lat, aniżeli 4 ?
Tego nie wiem, ale kamień jest znaczny, nadaje sie do usunięcia, więc jej ulżę.